Rozdział 2

920 41 6
                                    


POV Damien 

 Igrzyska Czerwonych Bram zawsze wzbudzały największe emocje zepsutej społeczności. Był to niezwykły czas, gdzie w podziemiu zbierały się tłumy kibicujących ludzi wspierających swoich ulubieńców. Turnieje różniły się od zwykłych wieczorów Bram. Był to czas gdzie mierzyli się najlepsi z najlepszych. Po tygodniach konkurowania w finale spotykało się raptem sześciu zawodników. Czterech mężczyzn i dwie kobiety. Naturalnie płeć piękna miała swój finał, bo byłem ostatnią osobą na świecie, która pozwoliłaby żeby mężczyzna mierzył się z kobietą w ringu. Byłoby to niesprawiedliwe. Kobieca siła nie była porównywalna do męskiej. I nie chodziło o umiejętności, czy umniejszanie zawodniczkom. Chodziło o fizyczność i postury. Przecież stukilowy chłop zmiażdżyłby sześćdziesięciokilową istotę. Zawsze starałem się zachowywać sto procent profesjonalizmu i jak najwięcej sprawiedliwości. Dlatego był podział.

 Logistyka przeprowadzania finału była dość wymagająca dla mnie jako organizatora i dla zawodników. Męska część do samego początku pierwszej walki nie wiedziała z kim przyjdzie im się zmierzyć. Losowanie następowało pięć minut przed wybiciem pierwszego gongu. Spośród czterech finalistów każdy musiał zmierzyć się z każdym. Wygrani bili się z wygranymi, przegrani z przegranymi. Na koniec lepszy z nich przechodził do głównego finału w walce o tytuł mistrza sezonowych igrzysk. Odbywały się one na zasadach Czerwonej Nocy. Biją się do upadłego, bez rund, bez ingerencji sędziów. Totalny, krwawy rozpierdol.

 Przeszedł mnie dreszcz ekscytacji. Nie mogłem doczekać się oficjalnego rozpoczęcia. Jednak nim nadejdzie noc trzeba było przetrwać dzień

 Wysłałem Maxowi wszystkie wytyczne dotyczące zawodników i przydzielonych im boksów. Zamknąłem klapę laptopa zamykając formalności związane z rozwijającym się interesem. Odstąpiłem od biurka podchodząc do zakrytej kotarą tablicy. Odsłoniłem ciemny materiał odkrywając zebrane informację o Ericku Perezie. O mojej obsesji polegającej na złapaniu tego chuja i posłania go do piachu. Musiałem podejść do niego taktycznie. Rozgrywaliśmy między sobą partyjkę szachów walcząc o ostatni ruch. Zbierałem informację o ilości ludzi jakimi dysponował, o zasobie broni i sprzymierzeńcach. Nie mogłem zwyczajnie wpaść do Las Vegas i szukać szczura w kanałach. Byłoby to nieodpowiedzialne. Miałem zamiar wygrać ostatnią partyjkę i zostać szach mistrzem. Na środku tablicy widniało zdjęcie Rii. Bo to od niej wszystko się zaczęło.

 Zakryłem zbiór kosztownych notatek. Zdobycie ich nie było łatwe ani tanie.

 Zszedłem na parter domu. Słysząc hałasy dochodzące z salonu przystanąłem przy łuku opierając się o ścianę. Ria bawiła się z Zionem ucząc go sztuczek. Nieustannie powtarzała stanowcze komendy, które zbywał szczeknięciami.

— Słuchaj mnie, gówniaku. Nie takim jak ty dawałam radę. — Mówiła do niego. Szczeknął skacząc do dłoni, w której trzymała smakołyk. — Dostaniesz smakołyk jak zrobisz "Siad."

 Nie posłuchał jej odbiegając na drugą stronę salonu. Pochwycił w zęby piszczącą zabawkę.

— Zion, do mnie. — przywołała go nie uzyskując satysfakcjonującego efektu. Pies podrzucił sobie zabawkę, złapał i ujadał uciekając z nią. — Zion, wredna małpo.

 Zrezygnowała z prób dotarcia do pupila. Oparła się o kanapę z uśmiechem patrząc na niesfornego szczeniaka.

— Z tego co pamiętam w schronisku mówili, że to pies nie małpa, koszmarze. — rzekłem zdradzając swoją obecność. Podskoczyła nie spodziewając się odzewu.

 Spojrzała na mnie zrezygnowana.

— Problemy? — zagadnąłem. Zion potruchtał pod moje stopy domagając się pieszczot. Zaczął szarpać mnie za nogawkę. Machnąłem stopą odpędzając go od siebie. — Sio, paskudo.

Imperium Tom 3 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz