Epilog

1.3K 72 30
                                    


POV Ria 

 Od rana latałam z piętra na parter załatwiając wszystkie rzeczy na dzisiejszą kolację. Dopinałam szczegóły, zajmowałam się dzieciakami i co chwila pytałam Niny czy nie potrzebowała pomocy w przygotowaniu posiłków, czy sprzątaniu salonu i jadalni. Przez kilka lat wygląd tych pomieszczeń zdążył przejść kilka remontów. Finalnie zburzyliśmy ścianę dzielącą jadalnie i salon. Stały się częścią wspólną. Było to potrzebne patrząc na obecność dzieciaków i częstszych imprez w posiadłości. Oczywiście Nina nie chciała mojej pomocy wysyłając mnie do dzieci. To samo robił Damien. Mógł zajmować się pracą, ale znajdował w ciągu dnia kilka chwil by upomnieć mnie bym się nie przemęczała i przejmował ode mnie brzmienie opiekowania się dzieciakami bym mogła chwile odsapnąć. Doceniałam w nim to, że mnie bez słowa odciążał i zajmował się młodymi.

— Jak się mają moje księżniczki? — Odwróciłam się patrząc na wchodzącego do pokoju mężczyznę. W sekundę poczułam jak ogarnia mnie ciepło, a stado motyli poderwało się do lotu. — Już ubrana?

 Przystanął obok sofy przelotnie składając muśnięcie na czubku głowy.

— Wszystkie są już ubrane i gotowe do przyjścia reszty, która będzie się nad nimi zachwycać. — Odpowiedziałam dopinając body. Przez chwile zastanawiałam się czy nie założyć jej leginsów, ale w posiadłości było dość ciepło i mogłabym ją tym przegrzać. — Ja się tam nie stroje, bo wiem, że albo zostanę obrzygana albo obsrana. Wszystko mi jedno i mam w dupie, że gospodyni nie wypada.

— Koszmarze. — przyklęknął przy naszej księżniczce. — Wyglądasz cudownie i wierz mi, że nikt nie będzie cię tępić za strój. To nie rewia mody, a kolacja święta dziękczynienia. Wiemy, że ponad miesiąc temu wydałaś na świat naszą córkę i możesz nie mieć ochoty się stroić. I tak doceniamy, że postanowiłaś urządzić kolację.

 Pochwyciłam jego twarz i wcisnęłam na wargi mocny pocałunek. Byłam mu cholernie wdzięczna za wsparcie i każde miłe słowo.

 Słysząc pomruki i gaworzenie oderwaliśmy się od siebie. Skupiliśmy się na niemowlaku. Nie spała i na szczęście jeszcze nie zdążyła się rozpłakać. Dopiero co się wybudziła, przez co zdążyłam ją przewinąć i przebrać w odświętne wdzianko i urocze skarpetki. Obydwoje wypuściliśmy lekkie westchnięcie rozczulając się nad Rosą. Była bardzo malutka, a większość śpioszków była na nią ciut za duża. Podkurczała nóżki, a rączkami poruszała w różne strony. Jej główka zakryta była pudrową czapeczką, spod której wystawały długie kosmyki ciemnych włosów. Za każdym razem nie potrafiłam wyjść z podziwu jak piękna była. 

— To już nasza tradycja, że kolacje organizujemy u nas. To że niedawno opuściłyśmy szpital nie jest argumentem by zrezygnować z tego. Wręcz przeciwnie. Mamy kolejny powód by być wdzięcznym. 

— Jestem za was wdzięczny każdego dnia. Nie tylko podczas święta. — zarzekł się pewnie. Wziął szkraba na ręce i przytulił do swojej piersi. Przy nim i jego gabarytach wyglądała na jeszcze mniejszą. — Kocham was wszystkich.

 Wstałam by wtulić się w jego plecy. Od razu zeszło ze mnie całe napięcie, a na ustach wykwitł uśmiech, który szybko przerodził się w ziewnięcie. Nie przespałam dobrze ostatniej nocy. Mała się strasznie kręciła nie dając nam spać. Chłopaki od siódmej rano biegali po domu, więc miałam ręce pełne roboty wliczając w to przygotowania do przyjścia gości.

— Kocham cię. — szepnęłam, składając muśnięcie między łopatkami. — Zaniesiesz mi ją na dół? Ja pójdę po chłopców. Od rana dokazują. Damon jest naburmuszony, że musi doglądać Kai'a, a ten diabeł stwierdził, że będzie robił wszystko czego mu nie wolno.

Imperium Tom 3 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz