Rozdział 10

838 47 4
                                    


POV Damien 

 Obudziłem się wpół do ósmej czując ciężar na klatce. Zaspanym spojrzałem w dół sprawdzając co przygniatało mi żebra. Jedynym słusznym wyjaśnieniem była blondwłosa istota. Ria leżała na mnie. Jej kudły rozproszone były na wszystkie strony, z czego kilka kosmyków smyrgało mnie po twarzy. Miała całą wolną połowę łóżka, a i tak wybrała mnie jako swój materac i poduszkę w jednym. Przywykłem do tego, że spała ciasno przyczepiona do mego boku. Do spania na łyżeczkę albo do zabierania pościeli. Niebywale rzadko zdarzało się żeby w tracie snu na mnie wlazła. Jakby na co dzień brakowało jej mojej obecności. Jakby brakowało jej przytulań i bliskości. To nie tak, że dostawała to w zmożonych ilościach. Wciąż było jej mało.

 Leżałem tak przez dłuższą chwile czerpiąc przyjemność z jej bliskości. Gładziłem ją po plecach starając się powoli ją rozbudzać. Mamrotała zaczynając się wiercić. Nieświadomie mocniej zacisnęła piąstki na prześcieradle stabilizując swoją pozycję. Prawa ręka nie była unieruchomiona przez temblak. Pozbyła się go wracając pełnej sprawności. Zdołała się zregenerować i nie odczuwała bólu przy najmniejszym ruchu. Jak najszybciej chciała się go pozbyć by jak najmniej osłabiać mięśnie.

 Wierciła się pocierając się o mnie. Cichutko mamrotała pod nosem. Wyglądała przy tym tak niewinnie i łagodnie.

 Czas było to przerwać. Czekała nas praca. O dziesiątej czekał ją pierwszy trening. Nie mogliśmy dłużej zwlekać.

— Wstawaj, koszmarze. Zaczynasz mnie dusić.

 Wbiłem pale w wąską talie. Poruszyła się niespokojnie.

— Daj mi spać. — burknęła, obniżając się.

 Syknąłem kiedy naparła na krocze. Przymknąłem powieki licząc do trzech.

— Ria, proszę, zejdź ze mnie.

 I zamiast to zrobić powtórzyła wcześniejszy ruch dwa razy. Pokręciła biodrami czerpiąc przyjemność z dręczenia mnie. Poranna erekcja napierała na jej wejście zakryte cienkimi, satynowymi spodenkami.

— Ria. — Głos nabrał chrapliwej, ostrzegawczej barwy. Byłem na granicy kontroli. Miała jeszcze szanse na zejście.

 I z niej nie skorzystała.

 Włożyłem wszelkie pokłady siły przetaczając nas. Zawisłem nad kobietą natrafiając na rozszerzone źrenice. Przełknęła cierpko ślinę.

— Co ja mam z tobą zrobić, mała prowokatorko?

 Przechyliła głowę patrząc na mnie spod wachlarza rzęs. Kusząco mieliła w zębach dolną wargę. Ustawiłem się między zgrabnymi nogami. Objęła mnie nimi sprawiając, że byliśmy jeszcze bliżej.

— To co robisz najlepiej. — odpowiedziała uwodzicielskim tonem.

 Zakręciło mi się w głowie.

 Chciwe dłonie znalazły się na biodrach. Kciukami wdarłem się pod gumkę spodenek. Gładziłem ją tym niepozornym dotykiem, wprawdzie rozpraszającym jak te kocie oczy, z których tryskało podniecenie i oczekiwanie.

— Co takiego robię najlepiej, koszmarze? — droczyłem się, chcąc wydusić z niej pragnienia.

 Lubiłem kiedy wprost mówiła na co miała ochotę. Jak miałem ja dotykać zależało tylko i wyłącznie ode mnie. Mogłem się sugerować jej sugestiami, jednak finalnie szło po mojemu.

— Co byś chciała, Ria. Mów do mnie, bo skończymy zanim się zacznie.

 Obserwowałem jak zacięcie walczyła ze sobą. Jak niezdecydowana szukała właściwej drogi. Widziałem jak zerka na wezgłowie w miejsca, gdzie znajdowały się obręcze. Mojemu małemu koszmarowi zachciało się ostrzejszej zabawy.

Imperium Tom 3 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz