Rozdział 13

676 45 12
                                    



Dobra, to takie małe ostrzeżenie. Jeśli ktoś jest wysoko wrażliwy to niech omija koniec rozdziału! Nie zabijajcie mnie. Miłego czytania!
  

POV Ria

 Odkąd Damien Williams pojawił się w moim życiu ani razu nie widziałam go w takim stanie, w jakim był po powrocie z Fremont. Jego zabłąkane spojrzenie zeszklonych oczu. Przyznanie się do strachu przed przyszłością, którą z nim dzieliłam. Mocny uścisk dużych, szorstkich dłoni jakimi mnie obejmował. Jakbym była ostatnią osobą na Ziemi jaka mu została. Jakbym była ostatnią tratwą dryfującą na oceanie, w którym się topił i panicznie szukał czegoś, czego mógłby się złapać. Był roztrzęsiony, balansował na krawędzi kontroli. Był nad przepaścią. Wodził między złością na świat, a smutkiem zalewającym go do cna. Jego silna więź z matką nie pozwoliła mu ze spokojem pogodzić się z prawdą. Z faktem, że umierała i nikt nie mógł tego zmienić.

 Dawałam mu najlepsze wsparcie jakie potrafiłam. Byłam przy nim. I nie gadałam mu fałszywych zapewnień. Nie mówiłam, że będzie dobrze, wiedząc, że byłoby to krzywdzące. Mówiąc to byłabym oszustką. Osobą przyczyniającą się do jego cierpienia. A moim obowiązkiem było wspieranie go w najgorszych momentach. Byłam by odbierać mu część bólu, którym się ze mną dzielił. Bezdyskusyjnie go przyjmowałam, tylko by mu ulżyć.

 Następnego dnia od wizyty był nieobecny, choć udawał, że wszystko było w porządku. Osoba patrząca na niego z boku powiedziałaby, że nic się u niego nie działo. Jego ludzie nie wiedzieli co przeżywał boss. Udawał przed wszystkimi, żeby nie wprowadzić chaosu. Udawał przede mną wracając na tor człowieka stroniącego od dzielenia się swoimi demonami. Zrobił to tylko raz w salonie i więcej nie miał zamiaru tego powtarzać, nad czym ubolewałam. Pragnęłam żeby się przede mną otwierał, a nie zamykał. Bo przed innymi mógł udawać, że było dobrze, ale ja wiedziałam, że nie było. Już samo to, że wstawałam przed nim było zastanawiające.

 Na drugi dzień, tak jak obiecał rodzicielce, miał jechać w odwiedziny. Ponownie wstałam przed nim nie mogąc dłużej spać. Przysiadłam na piętach i zaczęłam wpatrywać się w Damiena. Miał zaciśniętą twarz, jakby walczył z koszmarami. Nie minęły dwie minut. Damien otworzył oczy i zaczerpnął potężny chust powietrza. Przetarł zmęczoną twarz i dźwignął się na łokciach. Wsparł się o wezgłowie patrząc na mnie półprzytomnym wzrokiem. Wlazłam na niego obejmując mężczyznę.

— Która godzina?

 Zaczął masować mi plecy płynnym, kojącym ruchem. Rozluźniałam się i rozpływałam pod jego dotykiem.

— Siódma. — odpowiedziałam, przymykając powieki.

 Na nowo zachciało mi się spać. Wystarczyło, że mnie przytulił. Że poczułam ciepło jego ciała i wszystko wracało na właściwe tory.

— I ty nie śpisz? — zagadnął z nutą kpiny. — Zaskakujesz mnie, koszmarze.

— Jak tak dalej będziesz mnie tulić to zasnę. — mruknęłam wpół sennie. Złożyłam pocałunek na środku klatki piersiowej. — Kocham cię.

 Poczułam pod polikiem jak serce mężczyzny przyspieszyło bicie, a dłonie zwolniły ruchy. Jak złożył na czole lekkie muśnięcie.

— Uczucie jest wzajemne, koszmarze.

 Nie zdołałam powstrzymać się przed wyszczerzeniem.

— Idź spać. Zadzwonię do Rafaela by przyjechał po ciebie i zawiózł do Nokautu.

 Pokiwałam głową zgadzając się z takim rozwiązaniem. Coraz bardziej oddalałam się od jawy wchodząc w fazę początkowego snu.

— Poczekasz aż zasnę?

Imperium Tom 3 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz