Rozdział 18

655 42 3
                                    




POV Ria

 Otworzyłam szeroko oczy i dźwignęłam się do siadu. Wspierałam się od tyłu na rękach. Oddychałam głęboko zwalczając zamglony widok i kotłujący się lęk. W pierwszych sekundach myślałam, że śniłam. Miałam pierdolony koszmar o ciąży. Że wyniki testów były pozytywne, a w moim łonie rozwijało się nowe życie. Owoc miłości pomiędzy mną a Damienem. Fasolka poczęta w trakcie naszych szalonych nocy, poranków, czy popołudni.

 Spotkałam się z ogromnym rozczarowaniem, a raczej lękiem przed przyszłością napotykając przed sobą dwie zmartwione twarze. Taya i Castiel nachylali się nade mną ocucając z omdlenia. Zerknęłam w bok napotykając pozytywne testy ciążowe. Czar prysł. Sen okazał się rzeczywistością. Pieprzenie, bolesną i niesprawiedliwą prawdą. Patrząc na nie czułam wobec siebie skrajne emocję. Nienawidziłam siebie za tak głupią wpadkę. Ze swojego roztargnienia, przez wszystkie wydarzenia odbierające nam szczęśliwe życie. Przez ten cały stres spowodowany licznymi wydarzeniami zapomniałam zapisać się do ginekologa na przedłużenie antykoncepcji. Zapomniałam pamiętać o tak ważnym zabezpieczeniu przy trybie naszej aktywności seksualnej i sposobie jej wykonywania. To powinien być priorytet. A teraz stał się nim rozwijające się we mnie zarodek.

 To nie czas na dzieci.

 Słowa Damiena odbijały mi się echem w głowie. On ich na razie nie chciał. Zatem jak miałam go poinformować? Nie mogłam na razie tego zrobić. Nie dopóki nie byłam gotowa. Nie póki sama nie potrafiłam przyswoić tej wiadomości.

 Byłam w ciąży.

 Tego było za dużo.

 Podpierając się Castiela udałam się na kanapę. Padłam na nią jak długa wlepiając spojrzenie w sufit. Byłam nieobecna. Miałam pustkę w głowie. Nie potrafiłam się odezwać, pozostawiając nastolatków bez odpowiedzi, wskazówek, czy czegokolwiek. Taya pochwyciła w dłonie dwa plastiki i odłożyła je na mój brzuch. Zerknęłam na nią spod byka. Nie musiała przypominać mi, że za kilkanaście tygodni ten brzuch nie wyglądałby tak samo. 

— Mamuśka, nie patrz tak na mnie. Sam fakt, że wzięłam to do rąk mnie brzydzi. Ale nie mogłyby tak leżeć. Jeszcze ktoś by je znalazł. — wybraniała się, unosząc ręce w poddańczym geście.

— I co teraz, śnieżynko?

 Poczułam jak kanapa ugina się w okolicach nóg. Młody przysiadł na skraju mebla, patrząc na mnie swoimi niebieskimi ślepiami.

 I co teraz?

 Musiałam pogodzić się z faktami. Iść do ginekologa by mieć nieskazitelnie potwierdzenie, dowiedzieć się kiedy mogło dojść do zapłodnienia. Przemyśleć w jaki sposób powiedzieć tatusiowi, że będzie miał potomstwo. I w tym wszystkim nie zwariować.

 Zrobiło mi się gorąco. Duszno, parno. Czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła. Zepchnęłam Castiela z sofy. Ignorując zawroty głowy, trzymając się za brzuch udałam się do łazienki. Padłam przed muszlą kolejny raz w tym tygodniu wymiotując.

 Płucząc twarz zimną wodą, przepłukując usta po wymiotach nie mogło opuścić mnie wrażenie, że był to dopiero początek problemów. Jakbym zapomniała, że gdzieś tam za granicami Kalifornii czeka sobie psychopata pragnący mojej głowy. Oczywistym było, że problemy miały nadejść.

 Spoglądając na swoje odbicie widziałam tylko rozpacz. Skóra nie przypominała swojego pierwotnego koloru. Była szara, matowa. Pod oczami miałam koszmarne sińce. Usta popękane, włosy nastraszone. Wyglądałam fatalnie i tak też się czułam.

 Wróciłam do towarzyszy, którzy chcąc nie chcą dowiedzieli się i zostali moimi partnerami w ukrywaniu tego sekretu. Przyjęłam z wdzięcznością butelkę wody. Musiałam zacząć się dobrze nawadniać.

Imperium Tom 3 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz