Rozdział 3

792 45 4
                                    


POV Ria 

 Letnie igrzyska Czerwonych Bram odbiły się szerokim echem. Wydarzenie odbyło się pomyślnie. Ludzie byli zachwyceni, a wraz z nimi Damien. Kochałam go obserwować kiedy z dumą patrzył na swoje największe osiągnięcie. Jego władcza aura rosła na sile, on rósł w oczach. Napawałam się dumą celebrując jego sukces. Czerwone Bramy to instytucja, społeczność, którą stworzył bez niczyjej ingerencji. Imponował swoimi postanowieniami, które zacięcie spełniał. I mimo że wszyscy go z początku skreślali, nie dawali szans na utrzymywanie się na rynku. Pracą, wyrzeczeniami i konsekwencją osiągnął szczyt. Stał się hegemonem. Władcą podziemnego świata w Californii. Po latach król Los Angeles chował się w jego cieniu. Strącił ze stołka dotychczasową potęgę na nowo budując historię.

 Cieszyłam się, że mogłam mu towarzyszyć w takich chwilach. Być częścią tej historii.

 Po wydarzeniu pełnym emocji do domu wróciliśmy nad ranem. Byłam wykończona. Przez długie funkcjonowanie na nogach. Po dopingowanie zawodników, za których trzymałam kciuki, bo uważałam, że powinni wygrać. Zmęczona po orgazmie jaki zagwarantował mi partner. To wszystko przełożyło się na to, że gdy zobaczyłam łóżko padłam na nie jak długa pogrążając się we śnie.

 Obudziłam się czując na twarzy mokry jęzor pozostawiający maseczkę ze śliny. Zaalarmowana otworzyłam oczy natrafiając na czarne ślepia. Zion stąpał przednimi łapami po poduszce obok mojej głowy. Domagał się chwili atencji. Półprzytomna pogłaskałam go po główce. Zadowolony zaczął gryźć mnie po palcach. Podciągnęłam wyżej kołdrę nie chcąc tak szybko opuszczać łóżka. Nie spodobało się to futrzakowi, który liczył, że wstanę i go nakarmię.

 Chwila.

 Ja, pies, sypialnia, piętro domu.

 Jak poparzona dźwignęłam się do siadu patrząc na psa z niezrozumieniem. Połowa Damiena była zimna, a on sam nie był obecny w pomieszczeniu. Natomiast był Zion, którego tu nie powinno być. Szanowałam zdanie Damiena i nie wpuszczałam psa na górę. Również spałam, więc to nie byłam ja. Chyba że w magiczny sposób zaczęłam lunatykować. Ale, gdyby to wchodziło w grę to Damien prędzej zaprowadziłby mnie do łóżka, a nie pozwolił wnieść psa na górę. Zion też nie wszedłby, bo nie potrafił wchodzić jeszcze po schodach. Były na niego za wysokie.

— Co ty tu robisz? — Zadałam pytanie nie oczekując żadnej reakcji. — Dobrze, że pan cię nie widzi.

 Zion pokiwał swoją małą główką noskiem wskazując szafkę nocną. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc co z niej chciał. Stała tam tylko lampka nocna. Szczeknął poganiając mnie do zajrzenia.

— Opętało cię coś?

 Przeturlałam się na stronę partnera by móc ją dosięgnąć. Mała karteczka stała wsparta o nóżkę lampki. Sięgnęłam po przedmiot.

 „Ten jeden raz pozwalam mu wejść na górę. Czekam na ciebie w Nokaucie. D."

— Poważnie? Widzę, że już do końca przejąłeś jego stronę?

 Zion wskoczył na mnie mlecznymi zębami wyrywając papier. Szarpiąc go poszedł z nim za drzwi, po czym zadowolony z siebie wrócił pod nogi. Zaczęłam w siebie wątpić. Ilekroć próbowałam coś wykrzesać z tego psa, nauczyć go komend, albo stosować praktyki behawiorystyczne pomagające ułożyć szczeniaka, to polegałam na polu bitwy. Ten mały gówniarz mnie nie słuchał. Ale wystarczyło by Damien powiedział coś stanowczo to nagle okazało się, że pies miał dobry słuch. Że rozumiał. Williams przeszkolił go do wskazania kartki. Wpuścił go do sypialni! I gdzie tu była sprawiedliwość?!

Imperium Tom 3 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz