Rozdział 40.

966 49 21
                                    


POV Ria 

— Ria, oddychaj. Spokojnie.

 Zirytowana, przerażona i wściekła jednocześnie posłałam Tayi zabójcze spojrzenie. Jakiekolwiek słowa w tym momencie działały na mnie jak płachta na byka. Nie potrzebowałam żadnych słów wsparcia, chodź od tego tu była. Potrzebowałam się jakoś rozluźnić, ale było to cholernie trudne, gdy w głowie kłębiło mi się tysiąc myśli. Niepokojących myśli podjudzanych przez stres.

 Wstałam z miejsca przerywając pracę makijażystki. Ona też była zirytowana, bo w spokoju nie mogła wykonać swojej pracy. Z tego stresu nie potrafiłam usiedzieć w miejscu, a wzmożona ruchliwość małego demona mi nie pomagała.

— Jak mam być spokojna?! — warknęłam, przechylając i wypijając na raz wystudzoną herbatę. — Taya, popatrz na mnie! Wyglądam jak balon. Ledwo się toczę i zaraz biorę ślub! Tu nie da się być spokojnym!

— Czym ty się, kurwa, martwisz?! — Wkurzona i również zestresowana zmusiła mnie do powrotu na krzesło. — Ria, jesteś w ósmym miesiącu ciąży. Naturalnym jest to, że wyglądasz jak bombka, ale dla Williamsa zawsze będziesz najpiękniejsza. A to, że nosisz jego dziecko dodaje ci atrakcyjności i seksapilu.

 Ku groźbą makijażystki, która miała dość poprawiania mi makijażu, który spływał wraz ze łzami, poryczałam się ten trzeci raz. Nie przejmując się kobietami podeszłam do stojącego lustra obejmującego mnie od stóp do głowy. Rozsunęłam poły szlafroku i zaczęłam się przeglądać. Lustrowałam swój wygląd nie mogąc pojąć dlaczego zgodziłam się na ślub, w momencie którym wyglądałam tak a nie inaczej. Brzuch był już pokaźnych rozmiarów. Byłam spuchnięta od zebranej wody. Jedynie co mnie ratowało od wyglądania jak ten ludzik od reklamy opon to, to że stale starałam się coś ćwiczyć. Dalej miałam podkreślone mięśnie nóg, choć nie tak jakbym chciała. O mięśniach brzucha szkoda było mówić. Jedynie co się jeszcze utrzymywało to zarys ramion i bicepsów.

— Jak się zaraz nie uspokoisz to pójdę do Williamsa i powiem mu, że narzekasz na swój wygląd.

— Spróbuj tylko to zrobić.

 Jeśli by to zrobiła to mogłabym pożegnać się z całą ceremonią. Spóźnilibyśmy się na własny ślub. Damien zrobiłby wszystko bym porzuciła negatywne myśli o swoim wyglądzie. Nie rozumiał moich obiekcji co do swojego wyglądu, ale mnie nie potępiał. Kochałam być w tym stanie. Czuć ruch dziecka i wiedzieć jak się rozwija, ale nienawidziłam tego uczucia ciężkości i opuchniętych palców, czy stóp. Dodatkowo męczyłam się i łapałam zadyszkę po samym wejściu na piętro. To był największy minus tego stanu, przez który cierpiała moja głowa, bo zadręczałam się myślami. A Damien zawsze robił wszystko bym je porzuciła. Prawił mi komplementy, czarował mnie. Albo pokazywał mi w łóżku jak mnie czcił i jak bardzo myliłam się w kwestii swojej kondycji.

— Dziew... Kurwa, Ria zakryj się! — Castiel wzniósł głowę do góry czekając aż przestanę się obnażać.

— Czego chcesz? — zapytałam zakładając szlafrok i podchodząc do okna.

 Zaczęłam się przyglądać firmie dociągającej ostatnie poprawki przed ceremonią. Na nasze życzenie ślub i kameralne wesele odbywały się w posiadłości w pięknym ogrodzie, który zaczął kwitnąć, a pierwsze kwiaty już obciążały gałęzie i krzewy.

— Błagam cię, powiedz, że przynajmniej u was jest lepiej, bo ja walczę z jej histerią.

— Damien dostaje pierdolca i zapijają się z Ryanem whisky. Nigdy nie widziałem go tak zestresowanego.

Imperium Tom 3 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz