Rozdział 28

626 39 4
                                    




POV Ria

 Sprzątając wnętrze mercedesa napotkałam w nim przedmioty, które mogłyby zostać przedmiotami objętymi nadzorem konserwatora zabytków. Stare łuski za czasów pościgu, który zaprezentował mi Perez zlecając to przypadkowym zabójcą. Papiery po batonach proteinowych i paragony za ich kupno. Ten samochód był na serwisie dobry miesiąc. Łatali go z dziur od kul, wstawili nowe okna i zrobili przegląd. Ale w pakiecie mycia samochodu zapomnieli wyczyścić jego środek. I nie zaskoczył mnie widok pudła z ważnymi informacjami odnoszącymi się do mnie i Damiena. Wyciągnęłam je z samochodu i położyłam obok drzwi prowadzących do posiadłości od strony garażu.

 Pierwsze przymusowe wolne jakie nakazał mi Ryan poświęcałam na porządki tego grata. Cóż, cierpiałam chyba na nadpobudliwość. Bo dłuższe uziemienie mnie w łóżku, czy domu sprawiało, że mi odpierdalało. Dobrowolnie postanowiłam posprzątać środek mercedesa! To już było niepokojące, szczególnie wiedząc co mogło w nim zalegać. Ale z dwojga złego odnalazłam pudło i mogłam wrócić do głównego powodu do zmartwień. Kurewsko nie podobała mi się cisza ze strony Nevady. Była to najprawdopodobniej cisza przed burzą. Takie przynosiły największe sztormy.

 Związałam worek ze śmieciami i wyrzuciłam go do odpowiedniego kontenera. Wchodząc z powrotem do domu pochuchałam w dłonie. Chwila na dworze, a ja już marzłam. Zgarnęłam pudło zamykając za sobą drzwi do garażu. Przekręciłam dwukrotnie klucz i włączyłam alarm. Nowe zabezpieczenia były dokładane i wymagające.

— Czy ty przypadkiem nie miałaś odpoczywać? — zagadnęła staruszka, odkurzając hol. — Wykończysz się Ria.

— Złego diabli nie biorą. Nie zliczę ile razy uchroniłam się przed śmiercią. — zaśmiałam się niezręcznie.

 Wypowiedzenie tego na głos było błędem. W myślach brzmiało to znacznie lepiej. Jednakże niekiedy prawda powinna zostać niewypowiedziana.

 Czmychnęłam pod jej bacznym, karcącym wzrokiem. Zatrzymałam się dopiero w biurze Damiena. Nieco się rozluźniając wysunęłam tablicę ze zbiorem informacji o Perezie. Widok mojej twarzy na jej środku utwierdzał mnie, że wszystko rozpoczęło się przeze mnie. Porzuciłam ponure rozmyślania zabierając się za dokładne przeczytanie notatek. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Zazwyczaj tylko przelotnie na nie zerkałam. I to był mój kolejny błąd. Zauważyłam kilka błędów, dość znaczących błędów. Jednym z nich była zła kolejność chronologiczna. Młody Perez złapał mnie po turnieju zawodowym w Las Vegas. Wtedy byłam już dość rozchwytywaną zawodniczką i w zawodowstwie i podziemiu. Nie przed moją sławą, tak jak miał na tablicy. Drugim błędem był czas, w którym ponownie odezwał się do mnie Erick. Było to niedługo po pierwszej walce w Czerwonych Bramach. Dłużej skupiłam się na Czarnym Balu i rzezi. Damien poświecił byłemu królowi Los Angeles dość sporo miejsca. Naturalnie, że się nim interesował. Byli konkurentami, a tylko idiota nie śledziłby poczynań rywali. Nie podobało mi się szukanie na siłę jego powiązań z Perezem. Raz przekazywał wiadomość. Był pionkiem w grze Nevady i nikim więcej. Nie wydawało mi się żeby był kluczowy w tym rozegraniu.

 Przeszukując pudło nie znalazłam w nim rzeczy, o których bym nie wiedziała. Damien skrupulatnie chronił swoją przeszłość, więc nic o niej nie było wspomniane. Natomiast swoją znałam, więc czytanie akt z nią związanych nie było dla mnie atrakcyjne. Jedyne co mnie ucieszyło to widok broni Nevady. Tej, którą zabiłam potomka Ericka. Sprawdziłam czy magazynek był pełny. Był, co tylko spotęgowało uczucie. Przywykłam do jej obecności. Dobrze układała mi się w dłoniach i nie posiadała większego odrzutu. I miała tłumik. Pistolet, który używałam od Damiena nie przypasował mi tak, jak ten.

 Zabezpieczyłam go i schowałam za pasek dresów. Miałam zamiar go wymienić. Albo mieć dwa. Zawsze dodatkowa ochrona i ewentualna przewaga. Zamknęłam karton i odłożyłam go pod tablicę. Odrobinę zawiodłam się zawartością.

Imperium Tom 3 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz