Rozdział 35

761 45 6
                                    


POV Ria 

 Otępiała zaczęłam mrużyć oczy powoli odzyskując przytomność. Zaczynałam odczuwać wszystkie bodźce. Smród stęchlizny i krwi. Przeraźliwy, rozchodzący się po całym ciele ból. Bolał mnie brzuch, który chciałam zakryć by chronić dziecko. Bolała mnie głowa, a raczej łupała przy najmniejszym ruchu, czy najcichszym dźwięku. Ciążyła mi na karku. Czułam suchość w gardle, pieczenie na twarzy. Spływała po niej krew, z wargi i czoła. Byłam poturbowana, ale żyłam. Jeszcze.

 Niekontrolowana łza spłynęła mi po poliku kiedy uświadomiłam sobie, że najprawdopodobniej tak miałam skończyć. Zabita w jakimś mokrym i stęchłym miejscu. Miałam umrzeć zabita przez Ericka Pereza, który przyszedł po odwet za swojego dziedzica.

 Damien. Matko, jak ja chciałam się do niego teraz przytulić. Pocałować go i pozwolić mu mnie objąć i nigdy nie wypuszczać. Wybaczyć mu wszystko i błagać by wybaczył sam sobie. Może to kwestia mojego otępienia i zamroczenia przez utratę przytomności, ale nie miałam mu nic za złe. Nie chciałam by znowu się zadręczał. By się o coś obwiniał. Chciałam by sobie wszystko wybaczył. Kurewsko pragnęłam dla niego szczęścia. Damien Williams nie zasługiwał na całe zło, które go otaczało. Zasługiwał na szczęście. Najbardziej w świecie chciałam by był szczęśliwy. By już więcej nie cierpiał.

 Ukłucie w podbrzuszu natarczywie przypominało mi o naszym dziecku, a wspomnienie miny Damiena, gdy go informowałam o ciąży wykreowało się w zmęczonym umyśle. W jego pięknych oczach, którym uwielbiałam się przyglądać zalśnił blask szczęścia i nadziei. Zawsze chciał mieć dzieci. Chciał mieć je ze mną, a kiedy przyszło nam dostać ten piękny dar od życia mieliśmy to stracić. Gdy Perez będzie pociągać za spust nie będzie wiedzieć, że nie zabiłby tylko mnie, a jeszcze dziecko.

 Nie mogłam mu na to pozwolić. Nie mogłam pozwolić się zabić. Byłby to kolejny cios w Damiena. Odebrałabym mu szczęście jakim było dziecko. Gdybym odeszła wraz z dzieckiem sprawiłabym mu niewybaczalny ból. Miałam być przyczyną jego uśmiechów, a nie bólu.

 Nie dam się zabić. Zrobię wszystko by to przeżyć. Musiałam kupować czas by Damien zdążył mnie odnaleźć. Był moją jedyną deską ratunku. Był moim oparciem. Wierzyłam w niego. Musiałam to robić, bo inaczej istniała duża szansa, że bym się poddała. Mogłoby wydawać się, że moje zaufanie do niego zostało zniszczone, ale było to błędne stwierdzenie. Ufałam mu i dlatego wierzyłam, że przyjdzie z ratunkiem.

— Wstawaj, Red!

 Poczułam promieniujący ból na policzku. Zaraz po nim nastąpiło wylanie na mnie wiadra z wodą. Nie była to zwykła lodowata woda. Była z solą. Wrzasnęłam rozbudzona bólem. Wszystkie rany kurewsko zapiekły od soli. Jebani zaczęli już swoje tortury.

 Otworzyłam oczy obarczając mężczyznę nienawistnym spojrzeniem. Ku zaskoczeniu nie był Perezem.

— Widzę, że mało ci porażek. — wysyczałam, raniąc suche gardło.

 Były król Los Angeles spokojnie odstawił wiadro na stolik niewzruszony moimi słowami. Nie słysząc odzewu zaczęłam się rozglądać. Zamglony wzrok nie był moim sprzymierzeńcem, ale zdołałam rozpoznawać kontury. Byliśmy w jakimś pokoju. Nie była to piwnica, ani piętro. Z rozbitych okien dochodziło zimno i wilgoć. Padał deszcz, a krople z mocą uderzały o aluminiowy parapet. Ściany nie były ceglane, a blaszane co potęgowało tę symfonie. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie mogliśmy się znajdować.

— Nie radzę ci nic kombinować. — mruknął, widząc jak się rozglądam. — Choć, próbuj. Kiedy zdasz sobie sprawę, że nie masz szans na ratunek, będzie już za późno.

Imperium Tom 3 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz