Rozdział 33

767 46 4
                                    


POV Ria 

 Chłodna ciesz spływała po sponiewieranym ciele nie przynosząc ulgi jakiej pragnęłam. Czułam się zbrukana. Wyniszczona i zmęczona. Przestałam już płakać nie mając czym. Wszystkie łzy zostały wstrzymane dosięgając limitu. Zaczerpnęłam ostatniego głębokiego oddechu, przymknęłam powieki i dostosowałam się do sytuacji. Pogodziłam się z nią. Może i Damien mnie zranił. Zranił moją dumę i uszkodził część zaufania, ale wyszedł z tego zasranego stanu, z którego pragnęłam go wyciągnąć. I udało się. Ale jakim kosztem. Mojego zdrowia psychicznego i obolałego ciała. Nie wiedziałam co miałam o tym myśleć. Byłam zagubiona, roztrzaskana, bliska uniesienia białej flagi. Ale nim bym ją wzniosła musiałam spojrzeć mu w oczy i się z nim skonfrontować.

 Mogłam mieć do niego żal, jednakże skoro wrócił z macek mroku musiał poznać prawdę o dziecku. Musiał poznać szczegóły rewolucji w podziemiu. Póki ludzie by go nie zobaczyli u mego boku, póki oficjalnie nie odstąpiłabym mu tronu los Czerwonych Bram wciąż tkwił w moich rękach. Musiałam załatwić formalności by w spokoju pomyśleć o sobie. Potrzebowałam jednego dnia z dala od całego rynsztoku, Ryana i Williamsa. Tak jak pragnęłam jego bliskości i jego powrotu, tak tę jedną sytuacją obrócił wszystkie karty.

 Otuliłam zmarznięte ciało bawełnianym ręcznikiem. Opuściłam pokój gościnny modląc się żeby nie spotkać nikogo na korytarzu. Na piętrze panowała cisza. Musieli być w gabinecie. Mijając zamknięty pokój zajrzałam do niego pchana przez ciekawość. Był zdemolowany. Kanapa znajdowała się po drugiej stronie pokoju. Huśtawka nie wisiała. Musiał ją zerwać, co potwierdzały dziury w suficie i łańcuchy na podłodze. Przy drzwiach znajdowały się dwie dziury w ścianie. Solidnie się wyżył.

 Wstąpiłam do garderoby ubierając się w wygodny dres. Włosy zostawiłam rozpuszczone żeby szybciej wyschły. Zawahałam się patrząc na buty. Teoretycznie mogłam chodzić w skarpetkach. Praktycznie wiedziałam, że tej nocy nie spędzę w domu, więc założyłam botki. Najwygodniejsze, najcieplejsze i najbezpieczniejsze jakie posiadałam.

 Gotowa do konfrontacji zeszłam do salonu, w którym przysiadłam na kanapie i czekałam. Czekałam aż łaskawie zejdzie na dół i spojrzy mi w oczy. Zastanawiałam się czy znalazłby w sobie odwagę, czy uciekłby jak zwykły tchórz.

 Uwagę przykuł telefon spoczywający na stoliku kawowym. Sięgnęłam po niego wraz ze słuchawkami i puściłam sobie bicie serduszka naszego dziecka. Musiałam się wyciszyć, a to był najlepszy uspokajacz.

 Wyczuwając czyjąś obecność wyłączyłam telefon. Wznosząc oczy trafiłam na przepraszający wzrok miedziano – złotych tęczówek. Oczy, które stały się moim ulubionym widokiem. Mogłabym się w nich topić, jak w płynnym złocie. Powoli i ciężko. Damien padł przede mną na kolana chowając głowę w ramionach. Wyglądał jak męczennik. Jak persona czekająca na wyrok. Pokute.

— Przepraszam cię. Przepraszam cię za wszystko, koszmarze.

 Jego głos brzmiał cicho i przepraszająco. Widziałam po nim, że żałował. Jak się zadręczał. Skłamałabym mówiąc, że byłam obojętna na ten widok. Powinnam się cieszyć, że był w takim stanie. Że rozumiał swoje błędy. Ale nie potrafiłam cieszyć się z jego cierpienia. Serce mi się krajało. Na nowo zebrały mi się łzy pod powiekami. Miałam już dość. Tych skrajnych emocji. Ciągłego martwienia się, strachu i niepewności. Chciałam znaleźć tę stabilizację. Bezpieczne położenie.

— Dlaczego płaczesz? Proszę, powiedz mi.

 Otarłam twarz nie spodziewając się, że samoistnie wypłynęły. Myślałam, że nie miałam już łez do płakania. Bolała mnie od tego głowa. Wstałam patrząc na niego z góry.

Imperium Tom 3 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz