Rozdział 36

750 48 4
                                    


POV Damien 

 Mobilizacja do działania szła bardzo sprawnie. W przeciągu kilku minut zdołałem zebrać grupę piętnastu egzekutorów i tropicieli. Poszli do zbrojowni zabezpieczyć się przed całą akcją. Mieli przygotować wystarczający zapas amunicji, kamizelki kuloodporne, pistolety różnych kalibrów, bomby dymne, broń długą. Prócz tego mieli zebrać naszych ludzi z punktów medycznych i przygotować szpital na ewentualne przywiezienie rannych. Mieli być gotowi na wszystko.

 W takim przypadku, w którym rozchodziło się o Rię cieszyłem się, że posiadałem kontakty i niekiedy mogłem być postrzegany jako pierdolony Bóg. Dawało mi to jakąś przewagę, która obecnie była potrzebna. Mogłem zapewnić wszystko na już nie martwiąc się o kolejki, czy czekanie na przybycie służb. W takich przypadkach jeszcze bardziej doceniałem swoje możliwości i swoich lojalnych ludzi.

 Z Ryanem u boku przeszliśmy na górę do opuszczonych pomieszczeń, które przed przejęciem Nokautu służyły jako biura jakiejś korporacji. Zewnątrz wciąż wyglądało to jak na opuszczone pomieszczenia, ale miały swoje zastosowania. Wprowadziłem do nich serwerownie i pomieszczenia z wieloma komputerami i dużymi monitorami. Miałem dwa miejsca z informatykami. To w Nokaucie było użytkowe w nagłych wypadkach takich jak ten. Żeby z miejsca móc coś znaleźć, albo kogoś odnaleźć.

— Jest problem, bossie. — poinformowali na starcie.

 Troje mężczyzn zawzięcie pracowało przy stanowiskach. Jeden z nich się odciął by spojrzeć na nas ze strachem, ale i z determinacją. Nie spodobała mi się ta deklaracja. Kurwa, byłem przesiąknięty nerwami i obawami. Niecierpliwiłem się, bo już pragnąłem odbić swoją kobietę. Zapewnić jej bezpieczeństwo. Zabrać ją do szpitala by została przebadana. By sprawdzić czy nic jej nie było i to samo tyczyło się naszego dziecka. Wiedziałem o ciąży od kilku godzin, a już zdołałem zwariować na tym punkcie. Zależało mi na Rii, a wraz z nią na naszym dziecku. Dlatego tak bardzo nie spodobała mi się ta informacja. Wszystko miało iść gładko i bez żadnych komplikacji, a na starcie coś poszło się jebać.

— Co jest? — zapytałem zachowując spokój.

 Wewnętrznie mogłem płonąć i umierać, ale na zewnątrz musiałem udawać. Nie mogłem sobie pozwolić by ktoś zobaczył moje słabości. Moją złość i balansowanie na krawędzi zachowywania równowagi. Byłem bliski spuszczenia wszystkich łańcuchów i samodzielnego pojechania na miejsce i zabicia wszystkich, którzy stanęliby mi na drodze. Ktokolwiek zamierzał mi przerwać musiał liczyć się ze śmiercią. Nie było siły wyższej, która zdołałaby mnie powstrzymać przed przeprowadzeniem nalotu i masowego morderstwa.

— Lokalizacja, w której znajduje się królowa to jakiś opuszczony magazyn. Nigdzie dookoła nie ma kamer, więc nie możemy zobaczyć ilu ludzi kręci się wokół, ani jak wygląda infrastruktura. Za to włamaliśmy się na bieżący widok z satelity. — Wyświetlił na dużym ekranie widok budynku z góry. — Według informacji znalezionych w Internecie wewnątrz jest duże pomieszczenie główne i kilka mniejszych stanowiących pomieszczenia socjalne. Pewnie królowa znajduje się w jednym z nich. Do wszystkich pokoi prowadzą dwa korytarze.

— Co teraz? — Ryan wpatrywał się w obraz analizując możliwości dostania się do środka. — Nie wiemy gdzie są wejścia, ile ich jest. Nie wiemy iloma ludźmi dysponuje Perez.

— Niewieloma. Kilku tropicieli podążyło zrobić obchód. Według raportu nikt nie kręci się po terenie. Wszyscy siedzą wewnątrz. Niedaleko ich bazy stoi pięć samochodów, więc szacujemy na około dwudziestu ludzi.

 Nas było koło piętnastu. Dziesięciu wchodziło do środka, pięciu rozstawiało się po kątach ze snajperkami. Naszą przewagą był brak ich wiedzy o naszym lokalizatorze, przez który znaliśmy ich położenie. Nie wiedzieli, że mieli oczy i uszy, które zdawały nam raporty. Byliśmy na wygranej pozycji i nic nie stało nam na przeszkodzie. Wygraną mieliśmy w kieszeni. Przynajmniej tak sądziłem i wszystko na to wskazywało.

Imperium Tom 3 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz