Rozdział 39

881 44 4
                                    


POV Ria 

 Kręciłam się po materacu nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji, w której byłoby mi wygodnie. Prócz tego, że zdychałam bo było mi za gorąco, to jeszcze było mi coraz ciężej się przekręcać. Zwłaszcza było mi trudno, gdy Damien przygniatał mnie sobą. A raczej ręką, którą mnie obejmował. Którą zaborczo ochraniał zaokrąglony brzuszek. Nie było nocy, podczas której tego nie robił. Trzymał na nim dłoń, obejmował mnie szczelnie. Nie chciał puścić. I jak zazwyczaj nie miałam z tym problemu, a wręcz dążyłam do tej bliskości to zdarzały się noce, czy poranki gdzie mi to bardzo przeszkadzało i miałam ochotę mu ją odciąć. Ten dzień właśnie nadszedł. Wcisnęłam plecy w tors ukochanego by móc dostrzec godzinę na zegarze. Była równo ósma rano i aż zaczęłam się zastanawiać, dlaczego to nagrzewające mnie stworzenie jeszcze nie otworzyło swoich pięknych ślepi. Przysięgam, że odkąd rozpoczęłam piąty miesiąc ciąży to nie potrafiłam spać dłużej niż do dziewiątej. Przestawił mi się cały zegar biologiczny, przez co jak zawsze kładłam się koło północy albo po, to podczas ciąży potrafiłam się robić senna i marudna koło szóstej. Trochę mnie to przerażało, bo przywykłam i lubiłam swoje poprzednie funkcjonowanie.

 Z głębokim westchnięciem ponownie zmieniłam swoje położenie. Czułam jak pot zaczął mi się skraplać na czole. Te wahania temperatury doprowadzały mnie do skraju tolerancji.

 Zrzuciłam z siebie kołdrę i przesunęłam się na krawędź swojej połowy, która była znacznie chłodniejsza od połowy Damiena i jego samego. Podwinęłam pod piersi cienką bluzkę. Rozczulona zaczęłam wodzić opuszkami po podkreślonym brzuchu. Moje cudne dziecko. Mój skarb i cud. Patrząc, że udało mi się utrzymać ciąże po wszystkim co stało się ponad dwa miesiące temu, to nasze dziecko było cudem. Naszą nagrodą za przetrwanie tego wszystkiego. Moją nagrodą za zawziętość i siłę. Uśmiechnęłam się pod nosem wbijając paluchy w tę galaretę, jaką stał się brzuch. Zaraz po tym objęłam go napawając się tym uczuciem. Jak na piąty miesiąc to był całkiem spory. Pomimo że starałam się jeść rozsądnie i nie odmawiałam sobie żadnych aktywności fizycznych to z każdym tygodniem rosłam. I normalnie byłabym na siebie wściekła, ale obecność naszej buby wszystko zmieniał. Wiedziałam, że przybranie na masie było czymś na porządku dziennym i z początku nie przejmowałam się nabytymi kilogramami.

— Kocham ten widok. — Zwróciłam głowę w lewo dostrzegając jak intensywnie się na mnie gapił. Zaparł się na przedramieniu by móc skrócić między nami dystans. — Kocham was. Moje największe szczęście.

 Przełknęłam gule w gardle przeganiając wzruszenie. Nie chciałam zacząć dnia od płaczu. Te hormony zrobiły ze mnie cienką i miękką kluskę.

 Bezzwłocznie się do mnie przysunął by poświęcić uwagę dziecku. Zniżył się i musnął skórę. Przeszedł mnie dreszcz, a uśmiech samoistnie się poszerzył. Kochałam ich miłością, której nie potrafiłam określić. Ona zwyczajnie była nieokreślona. Bezcenna.

 Wyznaczył serię muśnięć by zakończyć podróż na wargach. Na nich zatrzymał się na dłużej. Muskałam je oddając pocałunek.

— Jak się czujesz? — zapytał odsuwając się na długość rąk.

— Coraz lepiej, ale mi cholernie gorąco. Dałoby radę zmniejszyć grzanie grzejników? Nie mieszkamy w Skandynawii by tu aż tak grzać. 

— Mamy zimę, koszmarze. Nie chcę żebyś się teraz rozchorowała.

— Ale mam zapacać całą pościel, bo moja termoregulacja chyba potrzebuje serwisowania?

 Nie czekając na odpowiedź odepchnęłam go od siebie by móc wstać. Poczłapałam do okna. Rozsunęłam zasłony i otworzyłam taras. Zimno i chłód bijący od płytek tarasu buchnęło mi w twarz. Od razu zrobiło mi się lepiej. Przez kilka sekund napawałam się tym uczuciem dopóki nie zostało mi zabrane. Damien zatrzasnął balkon i uchylił okno.

Imperium Tom 3 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz