Był spokojny i piękny poranek. Siedziałam na kanapie i czytałam książkę. Co chwila zaglądałam na drzwi od twojego pokoju, czy przypadkiem się trochę nie uchyliły. Gdy już wychodziłaś to zwykle wciąż zaspanym głosem się ze mną witałaś. Również było i tym razem.
- Hej - powiedziałaś, przy tym ziewając.
- Hej - powiedziałam, nie zwracając na ciebie wzroku, a ty w tym czasie usiadłaś obok mnie.
- Głodna jestem - nagle powiedziałaś.
- Tam masz lodówkę - wskazałam na mebel - Odrazu i mi możesz coś tam zrobić do jedzenia.
Ty tylko przewróciłaś oczami, a następnie poszłaś robić śniadanie. Podczas posiłku prawie nie rozmawialiśmy, tylko czasem zamieniliśmy kilka zdań. Rozumiałam to i nie przeszkadzało mi, że tak teraz jest. Wystarczało mi to, że jesteś tutaj ze mną. Gdy zjedliśmy, postanowiłam pozmywać i tak zrobiłam.
- Pomóc ci? - nagle usłyszałam twój głos za pleców.
- Możesz - tylko powiedziałam i dołączyłaś się do zmywania brudnych naczyń.
Jak skończyliśmy to poszłam do salonu, a ty jeszcze wkładałaś szklanki do szafki. Usiadłam wygodnie na kanapie i nagle usłyszałam dźwięk rozbijającego się szkła.
- Lisa, w porządku? - odrazu zapytałam, podchodząc do ciebie.
- Tak - odpowiedziałaś, a następnie spojrzałaś na rozbitą szklankę.
- Nic ci nie jest? - zapytałam odrazu, oglądając twoje ręce czy przypadkiem nie masz żadnego skaleczenia.
- Rany tylko szklanka mi spadła - powiedziałaś, wyrywając swoje ręce z moich rąk - Przecież żyję.
Zdziwiłam się na twoje zachowanie. Zachowywałaś się tak ostatnio przed i po incydencie na dachu. Nie chciałam dłużej w to drążyć, więc kiwnęłam głową.
- Dobrze, posprzątam to - powiedziałam, wskazując głową na bałagan.
- Przecież ja mogę to zrobić.
- Wiem, ale ty musisz sprawdzić, czy nie ma cię w salonie na kanapie - powiedziałam, a ty bez żadnego już słowa poszłaś w wyznaczone miejsce.
Gdy posprzątałam kawałki szkła, zrobiłam nam coś ciepłego do picia. Położyłam napoje na stoliku, a następnie usiadłam obok ciebie. Nie zwróciłaś na mnie uwagi, tylko siedziałaś, a wzrok miałaś wbity w przestrzeń.
- Lisa, na pewno wszystko w porządku? - zapytałam i dopiero w tej chwili zwróciłaś na mnie uwagę.
- Tak - odpowiedziałaś, a następnie oparłaś swoją głowę o oparcie kanapy - Tylko głowa mnie trochę boli, to tyle.
- Może dać ci tabletkę?
- Nie trzeba - odpowiedziałaś, włączając telewizor.
Czas mijał w ciszy, można tylko było usłyszeć dźwięk z filmu i tykanie zegara. Byłam tak skupiona na filmie, że nie zauważyłam, jak zasnęłaś. Gdy oparłaś dopiero swoją głowę o moje ramię, to zobaczyłam, że powieki masz zamknięte. To pewnie przez twój ból głowy. Chciałam powoli odchylić twoją głowę i wstać przy tym nie budząc cię, ale nagle swoją rękę przerzuciłaś przez mój brzuch, a następnie bardziej przytuliłaś się do mnie. No i świetnie, uwięziona. Zrezygnowana oparłam głowę o oparcie kanapy, a następnie spojrzałam na twoją spokojną twarz. Odgarnęłam część twoich czarnych, jak noc, włosów, które opadały na twój policzek. Siedzieliśmy tak aż do momentu kiedy mnie puściłaś i odsunęłaś się ode mnie. Wstałam z kanapy, a następnie zobaczyłam twoją kurtkę, leżącą na podłodze. Postanowiłam ją podnieść i zanieść na miejsce. Gdy ją wzięłam do rąk to nagle z kieszeni wypadła mała torebeczka z pewnym białym proszkiem w środku. Nie czekając aż sama się obudzisz, zaczęłam szturchać cię w ramię.
- Lisa, wstawaj - powiedziałam, a ty otworzyłaś swoje oczy.
- Co? - zapytałaś zaspanym głosem, a ja w tym czasie pokazałam ci substancje.
- Wytłumaczysz mi co to jest? - zapytałam, a ty odrazu się wybudziłaś.
- Skąd to masz?
- Wypadło z twojej kurtki.
- Oddaj mi to! - krzyknęłaś i chciałaś mi to wyrwać, ale zrobiłam znak żebyś przestała i jakimś cudem zadziałało.
- Lepiej mi powiedz skąd to masz - rzuciłam torebeczkę na stolik - Od kiedy ćpasz?
- Nie ćpam. To dla mojego znajomego - mruknęłaś, unikając kontaktu wzrokowego.
- Najpierw to naucz się kłamać, a potem to rób.
- Mówię prawdę.
- Lisa, proszę cię.
- Dobra, spróbowałam tam raz czy dwa razy, już nie rób aż takiej wielkiej afery.
- Ja mam nie robić afery?! - zapytałam już trochę zdenerwowana - Tak chcesz wrócić do normalnego życia?!
- Jennie, życie nie jest normalne, a moje życie to moja sprawa i też to moja sprawa, jak będzie wyglądać i ile będzie miało procent normalności.
- No wybacz, ale w pewnym sensie jest to moja sprawa, ponieważ jestem częścią twojego leczenia.
- Nikt cię nie prosił - wstałaś z kanapy, a następnie wyrwałaś narkotyki z mojej ręki.
Wpatrywałaś się w moje oczy, a ja w twoje. W twoich oczach można było ujrzeć złość, jak i strach. Nagle mogłam poczuć, jak łapiesz mnie za moją koszulkę, a następnie przyciągasz moje ciało do swojego. Miałaś niespokojny oddech i ręce delikatnie ci się trzęsły. Twoje wargi się otworzyły, jakbyś chciała coś powiedzieć, ale nie potrafiłaś nic z siebie wydusić. Puściłaś mnie i podeszłaś do drzwi od twojego pokoju. Spojrzałaś jeszcze na chwilę na mnie, zanim za nimi zniknęłaś.
CZYTASZ
Jenlisa - Your medicine
FanficKontynuacja w książce Jenlisa - My medicine. Po próbie samobójczej Lisy, Jennie musi się nią zaopiekować i pomóc wrócić do spokojnego życia. Wszystko wracało do normy, ale los postanowił dać kolejne schody do przejścia. Może w końcu będzie dobrze, a...