Kiedy ty i chłopacy poszliście do JK, Jisoo siedziała na kanapie, razem ze mną. Czarnowłosa przeglądała sobie coś na telefonie, a ja patrzyłam jak Rose zajmuje się ranami Jimin'a, które ty mu zrobiłaś. Widziałam w oczach dziewczyny ból, żal i innych podobnych uczuć. Pewnie się nie spodziewała, że jej znajomy jest zdolny zrobić komuś krzywdę. Szkoda było mi jej.
- Są dość blisko siebie? - powiedziałam szeptem do Jisoo, a ona zwróciła na mnie wzrok.
- Są dla siebie jak rodzeństwo, ale można było się spodziewać czegoś więcej szczerze - odpowiedziała moja przyjaciółka, zdejmując spojrzenie z telefonu - Ale teraz chyba nic z tego.
- Dlaczego?
- Jennie, ten pan ciebie skrzywdził, jesteś dla Rosie jak siostra, jesteś dla niej ważna... Rozumiesz?
- Tak... Nie będzie z kimś kto skrzywdził mnie lub ciebie lub Lise.
- Dokładnie.
- No ale... Nic mi nie jest, przecież żyje, nie powinniśmy mieć do końca życia urazy dla niego... A szczególnie Rose bo widać, że mu na nim zależy.
- Ale ona...
- Tak wiem... Pogadam z nią - wstałam z kanapy, a następnie podeszłam do blondynki - Rosie... Pogadamy? - zapytałam, a dziewczyna zwróciła na mnie wzrok.
- Jasne - odpowiedziała, a następnie udaliśmy się w bardziej ustronne miejsce, czyli do mojego pokoju - Więc o co chodzi? - zapytała, gdy już byliśmy same.
- Pewnie... Pewnie się nie spodziewałaś, że Jimin może komuś zrobić krzywdę - zaczynam, a Rosé tylko westchnęła i oparła się o ścianę.
- Zawiodłam się na nim - powiedziała Chaeyoung, schylając wzrok - Nie wierzę, że potrafił zrobić komuś krzywdę, że ci zrobił krzywdę...
- Wiem, ale hej nic mi nie jest - podeszłam do przyjaciółki, a ona podniosła wzrok z podłogi i spojrzała w moje oczy - Jestem tutaj, stoję przed tobą, cała i zdrowa, a Jimin pewnie żałuję, że to zrobił.
- Pewnie temu, że jesteś moją przyjaciółką, nie wiadomo czy by żałował jakbyś była dla mnie kimś obcym.
- Wiem... Ale i tak warto z nim porozmawiać co? Widzę jak ci na nim zależy, a mu na tobie...
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi... Teraz znajomymi - przerwała mi blondynka.
- Porozmawiaj z nim. Widzę jak bardzo on pragnie abyś nie była na niego zła.
- Nie jestem na niego zła tylko...
- Ale wiesz jak to jest, druga osoba może myśleć inaczej. Porozmawiaj z nim, nawet możesz mu zrobić warunek aby przestał no... Krzywdzić ludzi, a jak będzie dalej to czynił to tylko pokaże jak ty go obchodzisz. No dawaj Rosie, przecież ciebie nie zagryzie... A jak coś to Lisa się nim zajmie.
- Tak... Dzięki Jennie.
- Spoko, a teraz idź z nim porozmawiać.
Chaeyoung wyszła z pomieszczenia i po pewnym czasie już swobodnie i przyjemnie rozmawiała z Jimin'em. Widać było, że się dogadali. Cieszyłam się z tego faktu. Po kilku godzinach wróciłaś ty z Hyunjin'em i Felix'em. Nie udało wam się znaleźć Jungkook'a. Mijały miesiące i nigdzie nie było śladu po chłopaku. Każdego dnia starałaś się go znaleźć, ale bez skutecznie. Widać, że tym wszystkim się martwiłaś i się bałaś, a najbardziej się bałaś o mnie. Nie chciałaś abym była sama nawet na sekundę. Jak musiałaś gdzieś wyjść to zawsze dzwoniłaś po Tae lub po kogoś innego aby był przy mnie. Ty się bałaś o mnie, ja o ciebie. Za każdym razem, jak musiałaś gdzieś iść martwiłam się, że coś może ci się stać. Nastał ósmy miesiąc mojej ciąży. Pokój dla dziecka był gotowy. Jasno szare ściany, z zwierzątkami, jasne meble, biały, puszysty i miękki dywan na środku pokoju, łóżeczko o takim samym kolorze co dywan stało po prawej stronie, a szafa, przewijak i inne takie potrzebne rzeczy stały po lewej. Zabawek było mnóstwo, a najbardziej to pluszaków. Nie znaliśmy jeszcze płci dziecka, ponieważ ja i Tae dopiero chcieliśmy poznać jak maleństwo się urodzi i niedługo już poznaliśmy. Oglądałam razem z chłopakiem film w naszym mieszkaniu. Wpadłaś na trop, gdzie może być Jungkook, więc udałaś się tam razem z chłopakami. Nagle do mieszkania wbiegł Hyunjin, nawet nie pukając i od razu dość szybko powiedział, że była strzelanina i zostałaś ranna. Tyle razy mówiłam żebyś uważała. Zaczęłam się bać. Zaczęłam się bać o ciebie. Poczułam skurcz. Dość mocny skurcz. Zaczęłam rodzić. Mężczyźni od razu zabrali mnie do samochodu. Taehyung jak szalony zaczął jechać w stronę szpitala, a Hyunjin ciągle powtarzał mi, że wszystko będzie dobrze, że niedługo będziemy w szpitalu i inne. No cóż nie zdążyli.
- Hyunjin... Ja nie... Ja nie wytrzymam - ścisnęłam dłoń czerwonowłosego.
- Jennie... Niedługo będziemy już w szpitalu - powiedział i nagle mogliśmy usłyszeć dźwięk klaksonu.
Hyunjin od razu zapytał się co się stało, a Taehyung odpowiedział, że był jakiś wypadek i nie wiadomo ile będziemy stać w korku. Oni sobie teraz żartują? Poczułam nagle silny skurcz.
- Hyunjin - ścisnęłam mocniej dłoń mężczyzny.
Chłopak zwrócił na mnie wzrok, a brunet chwycił za swój telefon i zadzwonił na numer alarmowy. Zaczął przyjmować poród. Tae dokładnie wszystko robił co mu mówiono, a Hyunjin trzymał mnie za rękę i mówił coś tam do mnie, ale zbytnio go nie słuchałam. Tak cholernie bolało, ale nagle mogłam usłyszeć płacz dziecka. Poczułam ulgę. Spojrzałam na bruneta i po chwili mogłam ujrzeć moje i jego dziecko.
- Jennie, mamy synka - powiedział przeszczęśliwy Tae, otulając naszego małego księcia swoją czarną, skórzaną kurtką.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech i po chwili mogłam już przytulić moje maleństwo do siebie.
- To jak będzie miał na imię ten mały słodziak? - nagle odezwał się czerwonowłosy, a ja na chwilę na niego spojrzałam, a następnie ponownie wróciłam wzrokiem na mojego księcia.No moi drodzy to od was zależy, jak dziecko będzie miało na imię, więc jeżeli chcecie i wpadniecie na jakiś pomysł na imię to piszcie śmiało, a ja jakieś wybiorę. To tyle z ogłoszeń i życzę miłego dnia, wieczoru, nocy i innej pory, o której to czytasz : )
CZYTASZ
Jenlisa - Your medicine
FanfictionKontynuacja w książce Jenlisa - My medicine. Po próbie samobójczej Lisy, Jennie musi się nią zaopiekować i pomóc wrócić do spokojnego życia. Wszystko wracało do normy, ale los postanowił dać kolejne schody do przejścia. Może w końcu będzie dobrze, a...