- Jutro, w tym miejscu gdzie teraz stoimy, o ósmej - powiedział nieznajomy do mojego ucha i nie zdążyłam nic powiedzieć ani nic bo nagle uciekł.
Co to miało być? Kim on jest? Co on ode mnie chce? Głosu nie rozpoznaje, przyjrzeć się jego twarzy nie miałam zbytnio jak... Co jest?
- Mamusiu kim był ten pan? - nagle mogłam usłyszeć głos mojego synka, więc się ocknęłam i zwróciłam na niego wzrok.
- Nie wiem maluszku... Nie myśl o tym i nie mów o tej sytuacji nikomu - powiedziałam, przejeżdżając po chłopca włosach.
Taehyun już miał coś powiedzieć, ale nagle podeszłaś do nas ty, więc tego nie zrobił.
- Już jestem - powiedziałaś, stając obok nas i chowając telefon do kieszeni - W porządku?
- Tak... Wracajmy już do domu - powiedziałam, łapiąc mojego syna za rękę.
Już nic nie powiedziałaś tylko w ciszy poszliśmy w stronę mieszkania. Gdy już byliśmy na miejscu to usiadłam na kanapie i zaczęłam myśleć o sytuacji, która się wydarzyła na placu zabaw. Kim był ten typ? Myślałam tak nad tym aż nagle usłyszałam hałas.
- Rany Taehyun ciszej trochę co?! - powiedziałam na głos, a raczej krzyknęłam do dziecka, które postanowiło zrobić sobie wieże z klocków, a następnie sobie ją rozwalić - I weź posprzątaj te klocki!
Pięciolatek wpatrywał się na mnie w ciszy i w bezruchu. Można było zobaczyć, że się przestraszył, ale raczej teraz nie zwracałam na to uwagi.
- Skarbie, po co te nerwy? - mogłam po chwili usłyszeć twój głos i nagle poczuć twoją dłoń na moim ramieniu - Przecież nic się nie stało - następnie powiedziałaś, siadając przy mnie.
Westchnęłam ciężko i już nic nie mówiłam. Przyciągnęłam swoję nogi do siebie i zaczęłam tak siedzieć aż nagle odezwał się Taehyun.
- Mamusiu... Pić - powiedział cicho i niepewnie, unikając kontaktu wzrokowego.
Westchnęłam ponownie, a następnie wstałam na równe nogi i złapałam chłopca za rękę. Bez słowa poszłam z nim do kuchni i po chwili puściłam jego dłoń.
- Co chcesz do picia? - zapytałam, zwracając na niego wzrok.
- Soku - odpowiedział, wskazując na katron.
Wlałam mu napoju do kubka i po chwili mu go podałam. Taehyun od razu zaczął pić i po chwili odstawił pusty kubeczek na stół. Poszedł spowrotem do salonu i zaczął ponownie się bawić. Powolnym krokiem podążyłam za nim i usiadłam przy tobie. Zaczęłam obserwować, jak ponownie dziecko bawi się klockami aż w końcu przymknęłam oczy.
- W porządku? - nagle mogłam usłyszeć twój głos i poczuć jak zaczynasz się bawić moimi włosami.
- Tak... Ale jestem trochę zmęczona - mruknęłam.
- Jeżeli chcesz to może się prześpij, będę miała oko na Taehyun'a.
- Nie... Nie chcę mi się spać.
- No dobrze.
Mijał czas, a ja ciągle miałam w głowie to co się stało na placu zabaw. Nagle zadzwonił do mnie Tae z zapytaniem czy mogę mu i dla Jina w czymś pomóc. No świetnie nie dość, że spotkanie z jakimś typem mam jutro mieć to jeszcze to. Oczywiście się zgodziłam. A i czy oszalałam, że jednak się zdecydowałam spotkać z nieznajomym typem, który mnie zaczepił na placu zabaw? Tak... Ale chcę to wszystko wyjaśnić. Powiem to dla ciebie lub dla kogoś? Nie. Następnego dnia już się przygotowywałam na spotkanie z tym człowiekiem. Przebrałam się itp. i mogłam już wychodzić.
- Lisa, Taehyun wrócę wieczorem - powiedziałam trochę głośnej abyście mogli mnie usłyszeć, przy tym chwytając już za klamkę drzwi wyjściowych.
Już miałam wychodzić aż nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę. Zwróciłam wzrok na mojego synka.
- Ale mieliśmy iść na basen - powiedział, a ja dopiero teraz o tym sobie przypomniałam.
No brawo Jennie.
- Skarbie... A nie możemy iść kiedy indziej? - zapytałam z nadzieją w głosie, a w oczach chłopca mogłam ujrzeć zawiedzenie.
- Ale obiecałaś...
No świetnie zaraz mi się tu rozpłacze.
- Maluchu... - nie dokończyłam bo Taehyun już zniknął w swoim pokoju.
- Co się stało? - nagle mogłam usłyszeć twój głos i zobaczyłam jak powoli wychodzisz z sypialni.
Nic nie powiedziałam tylko spojrzałam na zegar. Już powinnam wychodzić jeżeli chcę zdążyć na te spotkanie na ósmą... Ale Taehyun. Mogę tylko wybrać jeden wybór. Po chwili weszłam do pokoju pięciolatka... On jest ważniejszy... Najważniejszy. Ujrzałam go siedzącego na łóżku ze schyloną głową. Świetnie Jennie. Podeszłam powoli do niego, a następnie usiadłam. I co teraz powiedzieć? Przecież jednym słowem mogę wszystko zniszczyć. Jennie myśl. Złapałam go za rękę. I co dalej? Nie wiem. To myśl. Ehh...
- Taehyun... - i co powiedzieć? - Szykuj kąpielówki i się zbieramy.
Chłopiec spojrzał na mnie zdziwiony. Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę i wskazałam głową na półkę aby wziął daną rzecz.
- Ale... Nie musisz czegoś załatwić? - zapytał, wstając na równe nogi i podchodząc do półki.
- No... Jesteś ważniejszy - powiedziałam, wstając z łóżka i podchodząc do drzwi - Weź kąpielówki i inne jeszcze rzeczy jakie tam chcesz i gdy już będziesz gotowy to czekaj w salonie.
Pięciolatek tylko skinął głową, a ja po chwili szykowałam ręczniki i inne potrzebne rzeczy aż nagle wpadłam na pewnien pomysł. Zapytałam się czy chcesz jechać z nami i chciałaś. Gdy już byliśmy gotowi to zaczęliśmy jechać nie do miejsca docelowego.

CZYTASZ
Jenlisa - Your medicine
FanfictionKontynuacja w książce Jenlisa - My medicine. Po próbie samobójczej Lisy, Jennie musi się nią zaopiekować i pomóc wrócić do spokojnego życia. Wszystko wracało do normy, ale los postanowił dać kolejne schody do przejścia. Może w końcu będzie dobrze, a...