👑 1 👑

228 5 22
                                    

Maj, A.D. 1388
Lasy krakowskie

Delikatny szum rzeki wpływał wprost do jego uszu, wygrywając melodię z jego bijącym sercem. Taflę lekko marszczyły niewielkie fale, powodowane przez wiatr, który kołysał koronami drzew. Czekał na nią, tak jak zwykle. Spotykali się właśnie tu, nad tym brzegiem. Zawsze przychodziła później, niż on. Jej nadejście uprzedzał piękny śpiew. Zaczął się obawiać, że nie przyjdzie. Czas mijał, słońce zbliżało się do linii horyzontu, robiło się chłodniej. A jej wciąż nie było.

Pamiętaj mnie

Choć rozłąki idą dni

Pamiętaj mnie...

Tak, to była ona. Zbliżała się, czuł to wyraźnie. Lekko rozchylił gałązki, za którymi się krył. Lubił patrzeć na nią, zanim ukaże swoją obecność.

I otrzyj smutku łzy

Nieważne, gdzie mnie rzuci los

Bo pamięć w sercu trwa

Niech koi cię mój słodki głos

W samotną noc jak ta...

W końcu się pojawiła, piękna jak zawsze. Ale tym razem nie była sama. Za rączki prowadziła dwójkę dzieci - chłopca i młodszą od niego dziewczynkę. Wszyscy byli ubrani w białe, swobodne stroje, wiatr rozwiewał im włosy. Usiedli wspólnie na brzegu.

Pamiętaj mnie

Chociaż odejść muszę stąd

Pamiętaj mnie

Gdy strun wygrywa gorzki ton...

Dziewczynka oparła się o jej ramię, zapewne uśpiona jej melodyjnym śpiewem. On też zrobił się senny, ale wszystkimi siłami starał się trwać, żeby nie przegapić żadnej chwili i móc sycić wzrok jej widokiem. Nadal śpiewała, choć jej głos z każdym słowem drżał coraz bardziej. Przejrzyste niebo nagle zasłoniły chmury, zrobiło się szaro i ponuro. Rzeka zaczęła wartko płynąć, fale agresywnie atakowały brzegi. Wiatr szarpał gałęziami, był zimny i ostry. Zadrżał. Dopadła go nagła niemoc. Wiatr świszczał w uszach, coś uciskało go w piersi, zaczął szybciej oddychać, byleby łapać powietrze. Przestał słyszeć jej śpiew. Nim opadł bezwładnie na ziemię, zdawał się słyszeć żałosne wołanie.

Usiadł gwałtownie na łożu. Serce dudniło mu w piersi, płuca zdawały się ściśnięte, przez co nie umiał złapać głębszego wdechu, po skroniach spływał pot, czuł mokry i zimny dreszcz na plecach. Pierwszy raz spotkanie z nią wywołało w nim tak gwałtowne emocje i obudził się z niepokojem. Zawsze budził się z żalem, że musiał się z nią już pożegnać, ale mimo to czuł pewien spokój i lekkość. Otarł twarz dłońmi, wypuszczając powietrze z uwolnionych wreszcie z uścisku płuc. Do namiotu wszedł jego łaziebny i najbardziej zaufany sługa - Opanasz.

- Zły sen? - zapytał.

Wielki książę pokiwał tylko głową, dalej normując walące serce.

- Mamrotałeś coś przez sen - wyjaśnił - Dzisiaj nie przyszła?

Nalał swojemu panu wody do kubka i podał mu. Ten, nim odpowiedział, upił kilka łyków. Odetchnął.

- Przyszła. Ale nie była sama. Prowadziła dwójkę dzieci.

Jej przeszłość... Ich przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz