Luty, A.D. 1390
ŁuckTego dnia śnieg padał wyjątkowo intensywnie. Wiatr też przeraźliwie dął, świszcząc w drewnianej konstrukcji koleby. Co prawda służba obiła ją skórami, by nie traciła tak szybko ciepła, jednak jadący w niej pasażerowie czuli ziąb nawet w kościach. Pomimo wszystkiego, co na siebie włożyli, mroźne powietrze jakimś cudem przeniknęło pod liczne warstwy i wiatr zdawał się hulać nawet tam, omiatając nagą skórę białym szronem. Jadwiga już dawno schroniła Kazika pod połami swoich płaszczów i futer, część z nich oddała zmarzniętej Rucie, rozdzieliła też pomiędzy prowadzącą ich straż. Reszta służby z kuframi i innymi przedmiotami, w obawie przed przysypaniem, wyruszyła o wiele wcześniej i teraz najpewniej grzała się po tawernach i przydrożnych karczmach. A przynajmniej taką księżna miała nadzieję.
Legnicę opuściła zaraz następnego dnia po tym jak zawarła z matką pokojowe porozumienie. Nie chciała tam dłużej przebywać, choć Ruprecht bardzo ciepło ją ugościł. Chłód ze strony matki okazał się jednak mocniejszy. Później wróciła na ziemie Korony. Odwiedziła m.in. Kalisz, Poznań i Łęczycę. Również obowiązkowym punktem jej podróży był Kowal, w którym to urodził się i został ochrzczony jej ojciec. Zapragnęła zobaczyć choć odrobinę litewskich ziem, dlatego do Lwowa jechali bardzo okrężną drogą, prowadzącą chociażby przez Łuck. Do granicy z Rusią było już naprawdę niedaleko, ale przez ostatnią pogodę wędrówka ciągnęła się tygodniami.
Los chciał, że śnieżyca dopadła ich na otwartej przestrzeni. Wokół rozciągała się śniegowa pustynia, gdzieś w oddali powinien zaczynać się las. Nie mieli pewności, czy przez te zamiecie nie zgubili kierunku, bo straż ledwo widziała czubki uszu własnych koni. Cisnęli się jak najbliżej toczącej się wolno po ubitym śniegu koleby, by się wzajemnie nie zgubić. Początkowo koła swobodnie poruszały się po białej pokrywie, jednak z biegiem czasu zaczęła zbierać się świeża, miękka warstwa, w której poczęli tonąć. Konie zapadały się po nadgarstki, koła coraz słabiej dawały opór i częściej blokowały się w śniegu. Wkrótce jasnym się stało, że jeśli cudem ta zamieć nie ustanie, ugrzęzną tu na dobre i zostaną zasypani. A nikomu z podróżujących nie widziała się biała śmierć. Z ust Jadwigi buchnęła para. Popatrzyła na Rutę, która usilnie walczyła z mrozem. Księżna skostniałymi dłońmi zdjęła z głowy futrzaną czapę i podsunęła dwórce, by ta schroniła w niej zmarznięte ręce.
- Pani... - wyjąkała.
- Nie dyskutuj - odparła twardo - Nie jest mi tak zimno.
Kłamała. Przestała już czuć stopy i czubek własnego nosa. W jakiś sposób grzał ją Kazik, śpiący pod płaszczem, ale oddała mu całe swoje ciepło i drgawki coraz częściej dopadały lodowate członki.
- Pani, marzniesz - drążyła.
- Nie marznę - ucięła - Ty jesteś blada jak śnieg.
To porównanie wybrzmiało ciężkim echem pomiędzy nimi. Ruta postanowiła już nic nie mówić, Jadwiga starała się coś zobaczyć przez zabite skórami okienka koleby. Pojazdem zachybotało, a potem mocno szarpnęło. Dało się słyszeć kwiki i rżenie koni oraz krzyki strażników. Przede wszystkim jednak złowieszczy szum wiatru. Zapukała donośnie w drewno koleby. Zignorowała przeszywający jej nerwy ból.
- Strażnik! - krzyknęła przez zimne gardło.
Znów coś zatelepało, pod kołami chrzęścił śnieg, choć stali w miejscu. Rozwiązanie było jedno - ugrzęzli.
- Strażnik! - spróbowała ponownie.
Szukała dłonią gwózdka, którym umocowano skórę, by go wyjąć lub rozerwać materiał i zobaczyć, co się dzieje. Siłowała się przez moment z płachtą, po czym w końcu puściła i zdołała wyjrzeć na zewnątrz. Widok, który zastała, ją przeraził - ciemna nicość, którą rozświetlała jedynie biel śniegu. Słyszała hałas i przerażenie.
CZYTASZ
Jej przeszłość... Ich przyszłość
Fanfic👑 Królowie są Bożymi pomazańcami, ale też popełniają ludzkie błędy... 💔 Zaufanie skrzywdzonej kobiety jest cenniejsze, niż najdroższe złoto... ✨ Nie masz patrzeć na świat tak, by widzieć tylko ją. Musisz patrzeć dalej. A najlepiej, gdybyście pat...