👑 4 👑

153 6 27
                                    

Maj, A.D. 1388
Lasy tynieckie

Biskup Radlica odwrócił się do zebranych po skończonej mszy. Za chwilę król wraz z Litwinami i swoimi urzędnikami miał wybrać się na polowanie, wieńczące to spotkanie. Zaraz wszyscy zaczęli kierować się do swoich namiotów lub koni, żeby się przygotować. Jadwiga, trzymając swoje dzieci za ręce, wstała z klęczek. Planowała wybrać się ze swoimi pociechami na spacer zaraz po tym jak mężczyźni znikną w leśnej głuszy. W oddali dostrzegła wielkiego księcia, który opierał się o drzewo i obserwował ją już od połowy mszy. Speszyła się i spuściła na moment wzrok, co tylko go usatysfakcjonowało. Obok niego pojawił się Skirgiełło, klepiąc brata w plecy i poruszając zabawnie brwiami. Ten pchnął go lekko, na co starszy zarechotał.

- Kogo ja widzę! - zawołał na widok księżnej i jej dzieci.

Pomachał do nich, na co Kazik odpowiedział z wesołością. Elżbietka też nieśmiało odmachała. Teraz Kazimierzówna nie mogła tak po prostu przejść obojętnie obok Litwinów.

- Mam nadzieję, że wybierasz się na polowanie razem z nami - Skirigełło zwrócił się do Kazika.

Chłopiec pokręcił głową, od razu smutniejąc.

- Chciałbym - przyznał - Ale mateńka mówi, że jestem jeszcze za mały.

Olgierdowicz popatrzył na Jadwigę, która uniosła lekko podbródek.

- Nawet o tym nie myśl, książę. Nie zdołasz mnie przekonać.

Litwin westchnął bezradnie, ale zaraz potem kucnął przed dziećmi.

- Chcecie zobaczyć jak się przygotować na takie polowanie? - zapytał, patrząc po obojgu.

Kazik zaraz obrócił się do matki, patrząc nań błagalnie. Księżniczka nie była taka chętna, ale Skirgiełło już wcześniej wzbudził w niej cień sympatii, więc była w stanie przystać na propozycję. Teraz, to Jadwiga westchnęła.

- Tylko bądźcie grzeczni - zastrzegła - I macie się słuchać księcia, jasne? - uniosła brew.

Dzieci pokiwały pospiesznie głowami, po czym złapali Skirgiełłę za ręce i oddalili się w stronę ich namiotów. Kazimierzówna patrzyła za nimi, aż Jogaiła nie odciągnął jej uwagi. Odbił się od drzewa, o które do tej pory się opierał, i zbliżył do niej o krok. Nie umknęło mu jak lekko się spięła. Jadwiga wciąż miała w pamięci tamtą jedną kąpiel, w której pozwoliła sobie na zbyt wiele. Wolała więcej nie prowokować podobnych myśli, ale wielki książę najwidoczniej był innego zdania. Choć otaczał ich las, od razu poczuła ten znajomy zapach świerku.

- Pater Noster - zagadnął - To znaczy "Ojcze Nasz"?

Skinęła głową na potwierdzenie.

- Kim oni są? Ci "my"?

Jadwiga zaśmiała się krótko.

- Nie lepiej zapytać o to duchownego? Biskup Radlica zapewne z chęcią odpowie ci na to pytanie - wskazała na Jana, który jeszcze krzątał się przy namiocie.

Jogaiła zerknął na moment w jego stronę.

- Wydaje się surowy. I nie wygląda na takiego, który chętnie tłumaczy poganinowi waszą wiarę - wrócił wzrokiem do księżnej.

- A ja z kolei chętnie wszystko wyjaśniam? - spytała zaczepnie.

- Mam taką nadzieję - uśmiechnął się.

Pokręciła bezradnie głową, śmiejąc się pod nosem.

- "My", to wierni - zaczęła - Wszyscy wierzący w Jezusa.

Jej przeszłość... Ich przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz