👑 12 👑

108 5 12
                                    

Czerwiec, A.D. 1388
Wilno

Z zaciśniętą szczęką słuchał raportu posłańca z południa. Nie patrzył na niego, bo gdyby wzrok mógł zabijać, on dawno leżałby martwy. Tak jak wszyscy poprzedni, których posłał jego brat. Szczęście w nieszczęściu, bo udało im się odeprzeć atak i przegonić stamtąd wroga, Krzyżacy też się wycofywali, jednak wielu ludzi poniosło niepotrzebną śmierć, wioski popalono i ograbiono. Dobrze, że do zimy jeszcze daleko i mogli się z tego podnieść. Jednak największą złość i tak czuł na Jadwigę - osobę, którą obwiniał o śmierć prostych ludzi. Przecież zwykłe mieszczaństwo, poddani byli tak bliscy jej sercu. A jeśli to też była gra.

- Coś jeszcze? - spytał, gdy mężczyzna zamilkł.

- To na razie wszystko, książę.

- Odpocznij. Do wieczora dostaniesz rozkazy i wrócisz do mojego brata.

Posłaniec pokłonił się i wyszedł, odprowadzany wzrokiem przez równie poirytowanego Skirgiełłę. Uderzył pięścią w ścianę i zbliżył się do brata.

- Okłamała nas.

Jogaiła nie odpowiedział. Patrzył tępo za okno, zgrzytając zębami.

- Pożałują - syczał dalej starszy.

- Starczy, Skirgiełło.

- Nie wierzę, że jesteś taki spokojny - wyrzucił - Jeszcze niedawno sam wyklinałeś ją za wszystkich bogów, a teraz...

- Wiem, co robiłem, Skirgiełło! - huknął zniecierpliwiony - Nie musisz mi przypominać! Jednak nie czas teraz na pretensje.

- To co w takim razie...

- Ludzie potrzebują pomocy - nie dał mu dojść do słowa - Na nich na razie należy się skupić. Z Polakami rozprawimy się później.

Starszy Olgierdowicz przetrawił słowa brata, odetchnął.

- Więc co zamierzasz? Najedziesz Polskę?

Wielki książę jakby nie słyszał pytania. Patrzył dalej za okno. Już od dawna zastanawiał się and sposobem jak mógłby ukarać winną całemu temu zamieszaniu osobę.

***

Stary Sącz

Nie zaprzestała wizyt u córki. Choć zaczęło jej się polepszać, żałoba w jej sercu i żal do samej siebie nie zniknął. Niekiedy, przy wieczornych modlitwach towarzyszył jej syn, tak jak dziś. W podziemiach panowała przenikliwa cisza, chłód owionął już ciało księcia. Starał się nie przysypiać, ale oczy same mu się zamykały. Otarł powiekę i podniósł się z klęczek, powłóczący nogami w stronę matki. Położył dłoń na jej ramieniu, nadal walcząc z sennością.

- Mateńko... - szepnął.

Otworzyła oczy i zwróciła głowę w stronę latorośli. Nie musiał nic mówić, po samym wyrazie jego zaspanej twarzy dostrzegła, z jaką sprawą przyszedł. Posłała mu blady uśmiech.

- Już idziemy - zapewniła równie cicho.

Przeżegnała się, wstała z kolan i wyciągnęła rękę do Kazika, którą ochoczo przyjął i razem wyszli z podziemi. Odprowadziła go od jego pokoiku, pomogła przygotować do snu i czuwała, dopóki nie zasnął. Patrząc na niego ostatni raz, zamknęła za sobą drzwi i udała się do siebie. Jej nagłe wejście do izby wystraszyło krzątającą się tam dwórkę, która aż upuściła małą misę z wodą do wieczornej toalety. Cała zawartość rozlała się na posadzkę. Kachna zaklęła pod nosem i klęknęła prędko, by posprzątać swój bałagan. Jadwiga z zagadkową miną obserwowała całe zajście.

Jej przeszłość... Ich przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz