Czerwiec, A.D. 1388
WilnoZ zaciśniętą szczęką słuchał raportu posłańca z południa. Nie patrzył na niego, bo gdyby wzrok mógł zabijać, on dawno leżałby martwy. Tak jak wszyscy poprzedni, których posłał jego brat. Szczęście w nieszczęściu, bo udało im się odeprzeć atak i przegonić stamtąd wroga, Krzyżacy też się wycofywali, jednak wielu ludzi poniosło niepotrzebną śmierć, wioski popalono i ograbiono. Dobrze, że do zimy jeszcze daleko i mogli się z tego podnieść. Jednak największą złość i tak czuł na Jadwigę - osobę, którą obwiniał o śmierć prostych ludzi. Przecież zwykłe mieszczaństwo, poddani byli tak bliscy jej sercu. A jeśli to też była gra.
- Coś jeszcze? - spytał, gdy mężczyzna zamilkł.
- To na razie wszystko, książę.
- Odpocznij. Do wieczora dostaniesz rozkazy i wrócisz do mojego brata.
Posłaniec pokłonił się i wyszedł, odprowadzany wzrokiem przez równie poirytowanego Skirgiełłę. Uderzył pięścią w ścianę i zbliżył się do brata.
- Okłamała nas.
Jogaiła nie odpowiedział. Patrzył tępo za okno, zgrzytając zębami.
- Pożałują - syczał dalej starszy.
- Starczy, Skirgiełło.
- Nie wierzę, że jesteś taki spokojny - wyrzucił - Jeszcze niedawno sam wyklinałeś ją za wszystkich bogów, a teraz...
- Wiem, co robiłem, Skirgiełło! - huknął zniecierpliwiony - Nie musisz mi przypominać! Jednak nie czas teraz na pretensje.
- To co w takim razie...
- Ludzie potrzebują pomocy - nie dał mu dojść do słowa - Na nich na razie należy się skupić. Z Polakami rozprawimy się później.
Starszy Olgierdowicz przetrawił słowa brata, odetchnął.
- Więc co zamierzasz? Najedziesz Polskę?
Wielki książę jakby nie słyszał pytania. Patrzył dalej za okno. Już od dawna zastanawiał się and sposobem jak mógłby ukarać winną całemu temu zamieszaniu osobę.
***
Stary Sącz
Nie zaprzestała wizyt u córki. Choć zaczęło jej się polepszać, żałoba w jej sercu i żal do samej siebie nie zniknął. Niekiedy, przy wieczornych modlitwach towarzyszył jej syn, tak jak dziś. W podziemiach panowała przenikliwa cisza, chłód owionął już ciało księcia. Starał się nie przysypiać, ale oczy same mu się zamykały. Otarł powiekę i podniósł się z klęczek, powłóczący nogami w stronę matki. Położył dłoń na jej ramieniu, nadal walcząc z sennością.
- Mateńko... - szepnął.
Otworzyła oczy i zwróciła głowę w stronę latorośli. Nie musiał nic mówić, po samym wyrazie jego zaspanej twarzy dostrzegła, z jaką sprawą przyszedł. Posłała mu blady uśmiech.
- Już idziemy - zapewniła równie cicho.
Przeżegnała się, wstała z kolan i wyciągnęła rękę do Kazika, którą ochoczo przyjął i razem wyszli z podziemi. Odprowadziła go od jego pokoiku, pomogła przygotować do snu i czuwała, dopóki nie zasnął. Patrząc na niego ostatni raz, zamknęła za sobą drzwi i udała się do siebie. Jej nagłe wejście do izby wystraszyło krzątającą się tam dwórkę, która aż upuściła małą misę z wodą do wieczornej toalety. Cała zawartość rozlała się na posadzkę. Kachna zaklęła pod nosem i klęknęła prędko, by posprzątać swój bałagan. Jadwiga z zagadkową miną obserwowała całe zajście.
CZYTASZ
Jej przeszłość... Ich przyszłość
Fanfic👑 Królowie są Bożymi pomazańcami, ale też popełniają ludzkie błędy... 💔 Zaufanie skrzywdzonej kobiety jest cenniejsze, niż najdroższe złoto... ✨ Nie masz patrzeć na świat tak, by widzieć tylko ją. Musisz patrzeć dalej. A najlepiej, gdybyście pat...