👑 14 👑

124 4 9
                                    

Lipiec, A.D. 1388
Wilno

Wraz z bratem siedział w ciszy, w jednej z komnat. Zabronił sobie przeszkadzać. Musiał pomyśleć, chciał być sam, ale nie mógł zostawić Skirgiełły samego. Odkąd wrócili z Wołkowyska, starszy Olgierdowicz nie odklejał się od dzbana, nie odzywał się, patrzył gdzieś w dal pustym wzrokiem - obwiniał się o śmierć księżniczki. Jogaiła westchnął i przeniósł wzrok z okna na brata. Ten ze spuszczoną głową wpatrywał się w miodową ciecz.

- Myślisz, że długo cierpiała? - spytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi.

- Jej Bóg na pewno zapewnił jej dobrą śmierć - odparł wielki książę, aż sam się zdziwił z takich słów w swoich ustach.

- Nie ma dobrej śmierci, Jogaiła. Każda jest okrutna. A ta była niepotrzebna. Ja powinienem umrzeć, nie ona.

- Skirgiełło, przestań się obwiniać.

- Obiecałem sobie i księżnej, że jej pomogę - wymamrotał - Zawiodłem. Tak jak wtedy ojca.

Jogaiła przełknął ślinę na wspomnienie tamtych dni. Nigdy do nich nie wracali. Odszedł od okna i zbliżył się do stołu.

- Myślisz, że ma mi to za złe? - uniósł mętny wzrok na brata.

- Kto?

- Jadwiga. To przeze mnie jej córka nie żyje. A miała przed sobą jeszcze wiele lat, które zaprzepaściłem.

- Jadwiga taka nie jest. Wie, że zrobiłeś wszystko, co mogłeś - przekonywał.

- Jeszcze niedawno byłeś pierwszy do bluźnierstw przeciwko niej. A teraz jej bronisz - spojrzał na wielkiego księcia cynicznie - Nie znasz jej, nie wiesz jaka jest.

- Ma dobre serce. Nie obwinia cię.

- Nie znasz jej, Jogaiła - powtórzył, nie patrząc na brata - Nie znasz, a chciałeś ją sobie do łoża sprowadzić. I nie próbuj mi wmówić, że nie - uprzedził go - Już ja wiem, co widziałem i słyszałem. Cały Wawel o was gadał i gadać będzie. Już zrobili z niej twoją kochankę i niech ci to wystarczy.

Jogaiła nieznacznie zacisnął szczękę.

- Sam mnie namawiałeś, żebym się z nią ożenił - przypomniał.

- Wtedy mi to bardziej pasowało. Teraz to nie czas. Mamy na pieńku z Polakami.

- Małżeństwo mogłoby być gwarancją sojuszu. Trwalszą, niż zwykłe słowo.

Skirgiełło obrzucił wielkiego księcia spojrzeniem.

- I ty to mówisz? Ty, który ożenił i wydał za mąż wszystkich z rodzeństwa, ale sam trzyma się od tego z daleka. Proszę bardzo - odstawił dzban na stół - Skoro chcesz, to czemu nie wysyłasz swatów?

Na to młodszy już mu nie odpowiedział, a Skirgiełło sobie przytaknął. Oboje wiedzieli, że małżeństwo nie należało do priorytetów wielkiego księcia. Nawet, gdyby jego żoną miałaby zostać Jadwiga.

***

W komnacie roznosił się lekko już zmętniały zapach ziół i dymu. Łoże zdawało się jeszcze delikatnie parować, pościel była pomięta i zawilgotniała. Ona leżała na brzuchu, z twarzą schowaną w poduszce. On ręce miał skrzyżowane pod głową i wpatrywał się tępo w sufit.

- Masz mętlik w głowie... - odezwała się.

Nie odpowiedział.

- Coś cię dręczy - mówiła dalej.

Westchnął cicho.

- Nie wiem, co planują Polacy - odparł.

Uniosła się na łokcie, przypatrując mu intensywnie. Wiedziała doskonale, że nie to zaprząta jego myśli. On nie miał o tym pojęcia. Głowa podpowiadała mu politykę, ale nie to było prawdziwym powodem jego nerwów. I ten powód nie przypadł jej do gustu. Przysunęła się bliżej.

Jej przeszłość... Ich przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz