👑 19 👑

129 4 7
                                    

Kwiecień, A.D. 1389
Sandomierz

Wczesna pobudka nie była najlepszym lekiem na trudną noc. Jadwigę, odkąd zamknęła poprzedniego wieczora oczy, dręczyły ponure, dziwne myśli, którym sama się dziwiła. Przekręcała się z boku na bok, starając się je zagłuszyć, ale one wracały ze zdwojoną siłą lub obierały zupełnie inne, nieznane ścieżki. Początkowo popłynęły ku zaręczynom jej najlepszych przyjaciół. Już liczyła, że uśnie spokojnie, gdy głowa postanowiła wrócić wspomnieniami do jej własnego ślubu i całego pobytu w Strzelcach. Następnie od razu przypomniały o liście od Bolka i jego dyskretnych zalotach. Zaraz potem wyobraziła sobie, że to właśnie jego żoną zostaje, nie jego ojca. Wtedy przebudziła się pierwszy raz i przespacerowała chwilę po komnacie, żeby uspokoić kołatające serce. Gdy usnęła, myśli na nowo zaczęły krążyć i znalazły się w litewskiej puszczy, gdzieś na polowaniu. Rzecz jeno w tym, że ona była ofiarą i musiała uciekać przed myśliwymi. Kiedy już straciła nadzieję, uratował ją Jogaiła. Schronił się z nią w leśnej chacie i bardzo zaopiekował. Wtedy obudziła się drugi raz i potrzebowała więcej czasu, by się uspokoić. Za trzecim razem, gdy zamknęła oczy, przypomniała sobie o Elżbietce. A potem o matce. I właśnie z matką w głowie obudziła się skoro świt.

Dyrygowała służbą odkąd spotkała pierwszego z nich na korytarzu. Ustalili wcześniej z Mieszkiem, że podzielą się przygotowaniami po połowie. On miał zorganizować miejsce, muzykantów i nie rozmyślić się w ostatniej chwili, a ona organizowała potrawy i dostarczenie panny młodej na czas do kościoła. Chciała też uwolnić tego jednego dnia Kachnę z obowiązków dwórki, dlatego sama zajęła się Kazikiem. Razem zjedli szybkie śniadanie, podczas którego po krótce wyjaśniła synowi ich zadania i też obiecała, że zabierze go na spacer wierzchem do lasu. We dwoje. Bez żadnej obstawy.

- Kachna i Mieszko będą teraz tak jak ty i ojciec? - zapytał, gdy siedziała z nim w jego pokoju.

- Będą mężem i żoną - przytaknęła.

Chłopiec zastanawiał się przez moment, wydymał wargi, kręcił głową.

- Czy ja też mogę będę miał żonę?

- Jesteś jeszcze za młody na żonę - odparła.

- Ale kiedy już będę dorosły i odpowiedni. To będę miał?

Kazimierzówna nabrała głęboko powietrza, myśląc nad właściwą odpowiedzią. Kazik zsunął się ze swojego krzesła i wgramolił matce na kolana. Przeczesała jego jasną czuprynkę.

- To zależy od ciebie. Ucieszę się, jeśli znajdziesz kogoś z kim będziesz szczęśliwy.

- Tak jak ty z wujem Jogaiłą?

Zaskoczyło ją jego pytanie. Nie sądziła, że to dostrzegł. Ona nie była aż tak bystrym dzieckiem, żeby zauważać takie szczegóły. Nikt też nie poruszał kwestii wielkiego księcia od dawna. Nie mogła mu mieć tego za złe, w końcu nie dowiedział się, co naprawdę zaszło w Wołkowysku i dlaczego obiecany wyjazd na Litwę na razie nie ma prawa bytu. Choć, kto wie, może coś się zmieniło? Zastygła z lekko uchylonymi ustami, wpatrując się tępo w syna. Dopiero po chwili odzyskała na nowo zmysły.

- Nie o taki rodzaj szczęścia mi chodziło.

- Ale ja chcę być taki szczęśliwy jak ty z nim. Bo byłaś z nim szczęśliwa, prawda?

Uśmiechnęła się pobłażliwie i pogłaskała go po ramieniu.

- Okazał się dobrym przyjacielem.

- Więc dlaczego nie mogę być taki szczęśliwy? Wuj już nie jest dla ciebie ważny?

Kolejne pytanie, które zbiło ją z tropu. Czy naprawdę byli aż tak nieostrożni, że nawet dziecko dostrzegło, że nie są sobie obojętni?

Jej przeszłość... Ich przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz