👑 34 👑

55 3 9
                                    

Lipiec, A.D. 1389
Legnica

Obudziła się z krzykiem na ustach. Plecy miała zlane potem, do skroni też przylepiły się kosmyki włosów. Serce waliło jej tak mocno, jak owego czasu w Krakowie, gdy śniły jej się trzy kołyski. Rozplotła węzełek przy szyi, jakby to miało pomóc zaczerpnąć jej tchu. Nadal jednak odczuwała niemiłosierny gorąc, więc prędko zwlokła się z łóżka i podeszła do okna, które otworzyła na oścież. Nabrała w nozdrza letniego, ciężkiego powietrza. Dawno nie miała tak osobliwego snu, a przy tym tak realnego. Była święcie przekonana, że spotkała w wawelskiej katedrze siostrę, a nawet widziała tam... I tego nie potrafiła sobie przypomnieć. Wołała kogoś. Tylko kogo?

***

Nie zraziła się postawą matki, choć jej obojętność sprawiała jej ból. Jakby ktoś zadawał jej ciosy tępym nożem. Dlatego starała się trzymać głowę wysoko i korzystać z pobytu w Legnicy. Mimo upalnego dnia wybrała się z synem na spacer po mieście. Tutaj było widać, że księstwo znajduje się pod panowaniem czeskim i miłość do księżnej Jadwigi nie była tutaj tak kultywowana jak w Koronie. Częściej napotykała tu zdziwione, czujne, a nawet jawnie wrogie spojrzenia. Mimo to znajdowali się też tacy, którzy byli jej więcej, niż przychylni, a nawet z urywków wspomnień pamiętali jej ojca. To z nimi zatrzymywała się na krótką pogawędkę. Przypadł też dzień targowy, przez co w mieście roiło się od kupców, handlarzy, ale również wszelkiej maści kuglarzy. Jeden z pokazów przykuł uwagę Kazika i wyprosił u matki, by mógł popatrzeć.

Uliczni artyści przedstawiali gapiom najróżniejszej maści sztuczki i umiejętności - był mężczyzna na szczudłach, był taki, który połykał ogień i kilku iluzjonistów. Księżna ze swoją skromną świtą wtopili się w tłum, jednak jeden z magików i tak ich wypatrzył. Podszedł do Jadwigi, co od razu zaalarmowało Mieszka. Dłoń szybko spoczęła na rękojeści miecza, mięśnie spięły się w gotowości. Mężczyzna wyglądał, jakby miał coś wyczarować i w pewnym momencie sięgnął do włosów Kazimierzówny. Mieszko już rzucał się na niego, gdy niespodziewanie w palcach magika znalazł się mały, czerwony kwiat. Sztuczka zrobiła wrażenie na wszystkich w pobliżu. Poniósł się pomruk aprobaty, kilka osób zaklaskało. Mężczyzna ukłonił się nisko i uniósł kwiat, wręczając go księżnej. Jadwiga z uśmiechem skinęła głową i przyjęła prezent. Kachna w międzyczasie zrugała męża spojrzeniem, który tylko wzruszył ramionami. Od początku spaceru czuł coś dziwnego w powietrzu i nie była to wina upalnej pogody. Jakby wraz z niechęcią księżnej legnickiej całe miasto czychało na Jadwigę. Ciągle tylko bacznie się rozglądał, wszędzie wypatrywał zbójów i morderców, w ogóle nie czerpał radości z popisów.

- Księżno, może wracajmy już na zamek - zasugerował cicho.

Nie podobało mu się to zgromadzenie i nie zamierzał tego ukrywać. Kątem oka widział spojrzenie żony.

- Jeszcze moment, Mieszko - odparła, nawet na niego nie patrząc - Kazikowi się podoba.

- Księżno, nalegam.

Kazimierzówna odwróciła do niego głowę ze zdziwionym wyrazem twarzy.

- Coś się stało?

Zacisnął usta, bo nie był pewny, czy dzielić się z nią swoim obawami.

- Nie podoba mi się tu.

- Dlaczego? Przez tłum? Przecież to normalne w taki dzień.

- Nie o to chodzi.

- O co w takim razie?

Nie zdążył odpowiedzieć, bo poczuł jak Kachna się na nim uwiesza. Zaraz ją podtrzymał, gdy prawie osunęła się na ziemię. Tłum odrobinę się rozstąpił, jednak nie za bardzo przejął się zasłabnięciem dwórki. Mieszko z kolei nie próżnował. Zaraz wziął ją na ręce, ale wyraźnie się wahał. Nie chciał zostawić księżnej i księcia samych. Jadwiga zobaczyła to w jego oczach.

Jej przeszłość... Ich przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz