👑 17 👑

112 4 14
                                    

Listopad, A.D. 1384
Wawel

Nie tak wyobrażał sobie ten dzień. Od kilku dni pogoda była znośna, nawet ciepła i liczył, że jeszcze trochę wytrzyma. Niestety, ktoś musiał ciągle rzucać mu kłody pod nogi, bo chwilę po tym jak opuścił Sandomierz, zaczęło lać. I wciąż lało. Całe miasto schowało się w domach, więc nie mógł znaleźć nikogo, kto pojechałby przodem i uprzedził o jego przybyciu. Konia zostawił w jednej z gospód bliżej zamku. Chciał tam przeczekać, aż przestanie padać, ale deszcz, zamiast zelżeć, tylko się nasilił. Nie miał czasu na zwłokę, toteż zapłacił z góry za pokój i przenocowanie konia, i opuścił gospodę, kierując się na Wawel. Tam zaczęły się kolejne przeszkody, bo nie chciano go wpuścić. Starał się przekonać strażników, ale jego przemoczony do suchej nitki wygląd ich nie zachęcał. W końcu zaczęli tracić cierpliwość, więc odpuścił. Oddalił się, ale odrobinę. Stanął pod niewielkim zadaszeniem i szukał sposobu jak inaczej dostać się na zamek. I tak, po kilku małych kłamstwach i uśmiechach, dostał się za zamkowe mury.

Problem jednak tkwił w tym, by znaleźć osobę, dla której tu przyjechał. Wawel wydawał się potężną warownią, a gdy wszedł do środka, tylko się w tym utwierdził. Wcześniej był tu raz, może dwa, tylko jako towarzysz ojca i obserwator. Nigdy nie załatwiał niczego sam, w swoim własnym imieniu. Brakowało mu wsparcia rodziciela, ale czuł jego stanowczą dłoń na ramieniu. To ona dodała mu otuchy i zmotywowała, by w końcu zacząć przemierzać tajemnicze korytarze i odnaleźć tę, dla której przebył tę ulewę. Jednak przecenił swoje umiejętności. Po długich wędrówkach opadł na ławę w jednym z zaułków i schował twarz w dłoniach, wspierając łokcie na kolanach. Szukanie szesnastoletniej dziewczyny okazało się trudniejsze, niż myślał. Może nie ma jej w Krakowie? Albo zmieniła się tak bardzo, że jej nie rozpoznałem?

- Wszystko w porządku? - dotarł do niego ciepły głos.

Uniósł głowę, a jego wzrok od razu padł na ciemnowłosą kobietę o jasnej cerze i odznaczających się na jej tle ciemniejszych ustach. Odchrząknął i podniósł się. Ubranie nadal miał mokre, ale przynajmniej włosy już odrobinę mu przeschły i z blond kosmyków nie ciekła woda.

- Tak - odparł - Wszystko w porządku.

Kobieta uśmiechnęła się lekko, skinęła głową i odeszła. Mieszko spojrzał za nią i wtedy go olśniło.

- Zaczekaj! - zawołał za nią.

Zatrzymała się, zaskoczona, i odwróciła. Rycerz podszedł bliżej.

- Jesteś dwórką księżnej Jadwigi, dobrze pamiętam?

Nie odpowiedziała, nawet nie kiwnęła głową. Spojrzała na niego z rezerwą, nawet odrobinkę się cofnęła.

- Czego chcesz? - spytała ostro.

Po ciepłym, troskliwym głosie nie było śladu.

- Chciałbym się z nią zobaczyć.

Dwórka uniosła brew.

- Myślisz, że możesz zrobić to ot tak?

- Poznaliśmy się już - przekonywał - W Strzelcach. Rozmawiała wówczas z moim ojcem, Piotrem z Sandomierza.

Brew powędrowała jeszcze wyżej. Przechyliła też lekko głowę dla lepszego efektu.

- Czego od niej chcesz?

- Pragnę jej służyć - uniósł dumnie podbródek.

Nie zamierzał bawić się w podchody, skoro ona była wobec niego tak śmiała. Brew lekko opadła, powieki delikatnie się zmrużyły. Czuł, że zaczyna sobie przypominać tamten dzień. Pamiętał, że wtedy była cichsza, niż teraz.

Jej przeszłość... Ich przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz