👑 22 (+) 👑

171 5 19
                                    

Maj, A.D. 1389
Wilno

Nie pierwszy raz wielki książę wzywał go do siebie w "ważkiej sprawie". Z jakiegoś powodu obdarzył go zaufaniem i powierzał niektóre misje, najczęściej zwiadowcze. Z początku czekał przed salą tronową, gdzie zawsze go przyjmował, ale przyszedł do niego osobisty sługa wielkiego księcia i oznajmił, że ten oczekuje go w swoich prywatnych pokojach. Z niepewnością przekroczył ich próg. Całą drogę zastanawiał się, czego może chcieć. Jak ważka jest sprawa, skoro wymaga takiej rozwagi? Zastał go przy oknie, co akurat było częstym obrazkiem. Olgierdowicz od dziecka była ruchliwy i nie potrafił długo siedzieć w miejscu.

- Wzywałeś, wielki książę - odezwał się, kiedy drzwi się za nim zamknęły.

- Planujesz kolejny wyjazd? - zapytał, nie odrywając wzroku od widoku za oknem.

- Myślałem o podróży na zachód, ale...

- To dobrze - przerwał mu - Pojedziesz do Krakowa - odwrócił się w jego stronę.

Mężczyzna zmarszczył brwi.

- Do... Do Krakowa?

- Do Polski - potwierdził, zbliżając się do stołu.

- Chcesz poznać kolejne ruchy króla?

Jogaiła stanął na środku komnaty, tyłem do rozmówcy. Dyskretnie wysunął z rękawa kawałek chustki. Przesunął kciukiem po wyhaftowanym kwiatku i uśmiechnął się mimowolnie. Wepchnął ją z powrotem.

- Chcę, żebyś kogoś dla mnie znalazł - oznajmił, poważniejąc.

Tego bynajmniej się nie spodziewał. Nawet postąpił krok w kierunku księcia.

- Znalazł?

Olgierdowicz odwrócił się do niego z rozbawioną miną.

- Czyżby słuch ci się pogorszył od twoich podróży?

- Nie, skąd, słuch wciąż mam dobry, po prostu... - zawahał się, szukając odpowiednich słów - Nigdy nie prosiłeś o nic takiego.

- Spokojnie, nie będziesz musiał nikogo łapać, obezwładniać ani przywozić mi martwego w worku - uspokoił go, śmiejąc się pod nosem - Wystarczy, że będziesz robił to, co zawsze.

Wolnym krokiem, z rękami za plecami, wrócił do swojego miejsca przy oknie. Mężczyzna patrzył za nim, w napięciu oczekując na ciąg dalszy. Wydłużająca się cisza uświadomiła mu, że książę nie zamierza być wylewny. Co nie powinno go dziwić. Nigdy nie był.

- Zatem... Kogo mam szukać?

- Księżnej Jadwigi. Córki króla Kazimierza.

***

Stary Sącz

Dwórki obserwowały jak królowa bawiła się nieopodal ze swoją córką. Obrazek ten był niezwykle beztroski, wręcz wzruszający. Rzadko miały okazję widywać taką Annę. Tak naprawdę nigdy jej takiej nie widziały. Ku zdziwieniu wszystkich, Wilhelm nie zabronił żonie wyjazdu, a nawet dało się usłyszeć w jego głosie pewną aprobatę, że królowa pragnie odreagować ich kłótnię. Anna nie zamierzała tracić czasu i ryzykować, że zmieni zdanie, więc zaraz następnego dnia udała się do Sącza wraz z córką i dwórkami.

- Musiało jej brakować takich chwil - westchnęła Margit.

- Pamiętam jak bawiła się tak z Jadwigą w Budzie - dodała Erzebeth.

- Bawiła się z Jadwigą? - zdziwiła się Śmichna.

- Kiedyś były nierozłączne - wyjaśniła starsza Lackfi - Jak ty byś się zachowała, gdybyś od pacholęcia była wychowywania w obcym kraju, wśród obcych ludzi? Trzymałabyś się z jedyną bliską ci osobą.

Jej przeszłość... Ich przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz