👑 13 👑

174 4 12
                                    

Czerwiec, A.D. 1388
Stary Sącz

Zaciskała palce na pościeli, kręcąc nerwowo głową i oddychając głęboko. Podświadomie czuła wilgoć potu na ciele, choć umysł wmawiał jej, że to woda jeziora, w którym przecież się znajdowała. Dookoła znajdowała się ciemność, pewnie krył się w niej las, ale tego nie mogła stwierdzić. Ledwie blask księżyca rozświetlał czarną nicość wody, która okrywała ją po pas. Kuliła się, obejmowała ciasno ramionami, na ciele pojawiła się gęsia skórka. Miała wrażenie, że za chwilę coś złapie ją za nogę i wciągnie w dół, prosto w głębię. I już nie zdoła się stamtąd wydostać.

- Nie... - szepnęła, przekręcając głowę na drugi bok.

Skronie zrosił pot, ciemne kosmyki oblepiły czoło. Z końcówek włosów kapała woda, a przecież tafla nawet tam nie sięgała. Rozejrzała się z przestrachem wokół, szukając pomocy w ciemnej nocy. Wtem dobiegł ją plusk wody. Drgnęła nerwowo, wytężając wszelkie zmysły.

- Zostaw mnie... - poprosiła nocną marę, obejmując brzuch ręką.

Nieświadomie nasunęła na siebie kołdrę. Nagle poczucie strachu zniknęło, chłód przestał być dokuczliwy, ostatecznie ustępując miejsca unoszącej się nad lustrem wody mgle, która owionęła ją ciepłą aurą. Rozluźniła się, opuściła lekko ramiona. Przymknęła oczy, wypuściła powietrze przez usta. Wtedy z naprzeciwka ktoś zaczął się zbliżać. Nie zdradził go jednak szum i plusk wody, a ten zapach, który doskonale znała. Aż nie chciało jej się wierzyć. Rozchyliła powoli powieki, od razu unosząc odrobinę głowę. Nie pomyliła się - jej spojrzenie zaraz skrzyżowało się z tymi ciemnymi oczami, które ścigały ją wzrokiem na Wawelu. Uśmiechał się, tak jak tylko on potrafił, patrzył na nią.

- Miałaś zły sen? - zapytał.

Pokiwała głową, wtulając się w niego. Pozwolił na to, przygarniając ją do siebie. Nawet nie zadrżała, gdy spotkała się z jego nagim torsem. Zareagowała tak, jakby robili to codziennie. Głaskał ją delikatnie po plecach, przeczesywał ciemne włosy.

- Będzie lepiej - zapewnił - Ale jeszcze nie teraz.

Oderwała policzek od jego klatki piersiowej i spojrzała na niego.

- Dlaczego? O czym ty mówisz?

Powoli wypuszczał ją ze swoich objęć. Nie chciała tego, nie chciała tracić tej gwarancji bezpieczeństwa, swojej oazy, ale on sam zaczął się od niej odsuwać. Ciepła mgła nagle zamieniła się w śniegowy pył, który unosił się nad wodą. Zimny wiatr roztrzepał jej włosy, zakrył na moment twarz. Potrzebowała dłuższej chwili, by się z nimi uporać, a gdy już to zrobiła, jego nigdzie nie było. Została sama, zmarznięta i przestraszona. Coś objęło jej serce i zaczęło niemiłosiernie ściskać, jakby chciało wydobyć z niego wszelkie życie. Jęknęła, przyłożyła tam dłoń, skuliła się z zimna i bólu. Mrużyła oczy, aż zrobiło jej się niedobrze. Ktoś ją wołał, ale nie była w stanie nawet poruszyć palcem, taka była zmarznięta. Dopiero, gdy coś pociągnęło ją w tył, gdy poczuła na plecach lodowatą wodę, otworzyła z krzykiem oczy.

Chwilę zajęło jej by zrozumieć, że nie tonie, nie jest sama w ciemnym jeziorze, ale w swojej izbie, w klasztorze w Sączu. Kachna siedziała przy niej, ściskała ją za dłonie, sprawdzała czy ma ciepłoty, mówiła coś, patrzyła na nią z przerażeniem. Jadwiga stopniowo uspokajała oddech, choć serce nadal waliło mocno i szybko, a ślady po uścisku zdawały się na nim pozostać.

- Wezwę medyka - postanowiła.

Chciała wstać, ale wręcz żelazny uścisk dłoni księżnej powstrzymał ją od ruszenia się z posłania. Kazimierzówna nawet nie zdawała sobie sprawy jak mocno ją trzymała i jak bardzo się trzęsła.

Jej przeszłość... Ich przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz