Liam:
Kurwa lepszego chłopaka nie mogłem sobie wymarzyć. Theo jest poprostu taki uroczy momentami. Potrafi pocieszyć kiedy trzeba. I za to go kocham.Po rozwieszeniu każdego rodzaju ozdób świątecznych czyli jakiś krasnali, nie krasnali jakiś reniferów, lampek choinkowych i też nie, rzuciłem się z Theo na kanapę próbując odpocząć. Spojrzałem na zegarek i była 15:42.
Za oknem troche ciemno już było, dlatego ojciec zgasił światło i powłączał z mamą te "lampki" i świecące przedmioty, które Theo i ja rozłożyliśmy.
Przyznam, że nawet fajnie to wyglądało.Przytuliłem się do Theo, a chłopak odwzajemnił gest.
Nagle sobie coś przypomniałem
Cholera miałem odebrać paczki z paczkomatu
Liam ty debilu.
Podniosłem się z kanapy w mgnieniu oka i podbiegłem do stojaka z kurtkę
~Theo musisz mnie podwieźć szybko do centrum~ powiedziałem na szybko
~po co?
~musze coś załatwić~ wytłumaczyłem.
~Ej Liam jedziesz do miasta?~ spytał ojciec
~tak~ odpowiedziałem
~a to ja cię podwiozę, bo też mam sprawę w mieście~ powiedział
~a ty mój drogi zostajesz ze mną i pomagasz mi w kuchni~ powiedziała mama, a Theo przewrócił oczami. Ja się zaśmiałem, ojciec założył kurtkę i razem wyszliśmy do auta. Z 8 minut potem byliśmy w mieście.
Czemu tak mówię? bo mieszkam na jebanym zadupiu
Ehh
Nie wytrzymam
Zatrzymaliśmy się pod sklepem, a ojciec zgasił auto
~a zdradzisz mi co planujesz?~ spytał
~musze odebrać paczkę z prezentem dla ciebie i Theo, a jeszcze pochodzę i poszukam po sklepach jakichś prezentów fajnych dla mamy~ wytłumaczyłem
~a, okej. Jak coś to pisz~ poprosił w sumie bardziej
~no dobra
Chwilę jeszcze posiedziałem z ojcem w aucie w głuchej ciszy i nagle postanowiłem wyjść informując ojca, by poczekał na mnie w aucie, bo "zaraz wracam".
Cos co zawsze kończy się na godzinie nieobecności, a w razie czego znam drogę do domu.
Wyszedłem do tego paczkomatu. Odpaliłem se kod na telefonie, podszedłem do tego śmiesznego ekraniku i wpisałem dane te które potrzeba oraz kod do paczki.
Poczekałem chwile i "szafka" z moimi rzeczami się otworzyła. Wyjąłem gitare, książkę oraz "niespodziankę" dla ojca.
Zamknąłem "szafeczkę" i pobiegłem do auta. Otworzyłem bagażnik i odstawiłem rzeczy. Zamknąłem tył auta i wszedłem na siedzenie pasażera.
~Dobra możemy jechać.~ powiedziałem.
~dobra~ powiedział ojciec i odpalił auto po chwili odjeżdżając z parkingu. Odpaliłem telefon i zacząłem pisać z Masonem o jakichś tam pierdołach. Zajechaliśmy do jakiegoś sklepu z kosmetykami.
Kurna mać co moja mama by chciała na święta.....
Podobno "synek mamusi" japierdole
Połaziłem troche po sklepie.
Coś tam wybrałem i poszedłem do ojca. Podyskutowaliśmy o czymś mało ważnym i skierowaliśmy się do kasy. Zapłaciliśmy za rzeczy i skierowaliśmy się do auta. Na chwile się zatrzymałem, bo poczułem na sobie czyjś wzrok.
CZYTASZ
loving forgiveness///Thiam
FanfictionO mordercy do bardzo dobrego człowieka. Od znienawidzenia do zakochania na śmierć Czyli o morderczej miłości ** - skip * - zmiana orientacji *** ~Mason, nie wiem czy to dobry pomysł~ powiedział Liam idąc w środek salonu ~a masz lepszy?~ zapytał ~je...