6

47 5 0
                                    

-Hej ! Co ty tu robisz ?! 

Obróciłam się do kobiety w okularach która stała za mną. 

-J…ja, przepraszam. Chciałam tylko zobaczyć. - tłumaczyłam się.

-Nie pracujesz tutaj. - stwierdziła 

-Nie - Upewniłam ją 

-Pracujesz dla konkurencji ? Dla kogo ?

-Co ? Ja… ja nie.. - Nie dała mi się wytłumaczyć, tylko pociągnięciem za ramię wyprowadziła z pomieszczenia.

-Z resztą… nie mnie będziesz się tłumaczyć.

Pociągnęła mnie za sobą do pomieszczenia gdzie wcześniej zniknęła ciocia i wparowała pukając, ale pozwolenie na wejście nie za bardzo ją interesowało. 

-Przepraszam bardzo że przerywam spotkanie, ale mam bardzo ważną sprawę. Mamy intruza. Powiedz może najpierw jak tu w ogóle weszłaś skoro tu nie pracujesz ? 

Na bordowej welurowej kanapie w pomieszczeniu siedziało dwóch mężczyzn około trzydziestki. Ja się nie znam ale wyglądali na homoseksualistów. Jeden z krótką brodą, ubrany w kolorowy garnitur i białą koszulę. Drugi, bez brody, też w białej koszuli, żółtych szelkach i bordowych spodniach. A na fotelu od kompletu do kanapy siedziała moja ciocia.

-Przepraszam, ja, ja nic złego nie zrobiłam.

-Przepraszam bardzo Adele, ale zanim coś jeszcze powiesz,  to moja córka, pozwoliłam jej się rozejrzeć po pracowni i zapewniam, że jest nieszkodliwa.

-Pani c…córka ? Przepraszam najmocniej 

Nie skomentowałam tego, że ciocia nazwała mnie swoją córką, ale podziałało, bo kobita puściła mnie. 

-Też przepraszam, żę nikogo nie powiadomiłam o jej obecności. No cóż panowie skoro to wszystko, my będziemy się zbierać. - Powiedziała ciocia oschłym tonem.

-Naturalnie Bella, zmykajcie a my z Raphaelem zabieramy się do pracy, a jeśli twoja córka nie zdążyła wszystkiego obejrzeć, zapraszamy na zwiedzanie z przewodnikiem. - mężczyzna w garniturze mówiąc to przesłodzonym głosem wskazał na niebie, widać że teraz chciał się podlizać.

-Tak, oczywiście, teraz kiedy możemy spodziewać się tak ważnego gościa - drugi mężczyzna spojrzał na mnie - postaramy się być przygotowani.

-Dobrze, do widzenia państwu.

Kiedy kierowałyśmy się do windy, obie milczałyśmy, ale w środku ciocia zaczęła rozmowę. 

-Przepraszam kochanie, że nazwałam cię swoją córką, po prostu nie chciałam tłumaczyć im całej sytuacji.

-Nic nie szkodzi, dawno przez żadną kobietę nie zostałam nazwana córką. Teraz ju od nikogo nie usłyszę. - westchnęłam cicho.

-Jeśli tylko będziesz chciała zostać nazwana córką, zgłoś się do mnie, może nie zasługuję na tytuł twojej matki, ale obiecuję, że będziemy traktować cię jak rodzoną córkę. - odparła ciocia i przyciągnęła mnie do swojego boku,

-W takim razie, chyba możesz nazywać mnie córką. - uśmiechnęłam się.

***********

Do domu wróciłyśmy o godzinie 17, zjadłyśmy obiad przygotowany przez Glory i poszłam do swojego pokoju rozpakować zakupy. Przed drzwiami przystanęłam na chwilę i spojrzałam na drzwi od pokoju Brysona, nawet nie wiedziałam czy jest w domu, nie widziałam go i nawet nie mogłam tego sprawdzić, bo chciał przecież żebym nie wtrącała się w jego życie. 

Układałam właśnie nowe książki na biurku kiedy ktoś zapukał do moich drzwi.

-Prozę ! - odparłam, a o pokoju weszła ciocia.

-Witaj Clari, możesz na chwilę zejść na dół ? 

-Tak, jasne, już idę.

-Oh musimy pomyśleć o jakiejś półce na te twoje kiążki. - dodała kiedy dostrzegła co robię.

Na dole, w salonie siedzieli ciocia wraz z wujkiem który w międzyczasie musiał wrócić z pracy.

-Usiądź proszę Clari, mamy coś dla ciebie - wujek wskazał na różowe pudełko na stoliku kawowym i podał mi je. 

Ostrożnie otworzyłam wieczko, pudełko było dość ciężkie na wierzchu zobaczyłam dwa klucze połączone breloczkiem ze słonecznikiem i serduszkiem. 

-Na wszelki wypadek powinnaś mieć swoje klucze, w domu przeważnie ktoś jest, jak nie domownicy to Ben, Glory albo ktoś inny z służby lub ochrony, ale nigdy nic nie wiadomo. - wujek zaczął tłumaczyć a ja wyjmowałam dalej. Wydostałam małe metalowe pudełko, takie, jak na wizytówki, po otworzeniu zobaczyłam błękitno białą kartę kredytową i karteczkę z zapisanym pinem.

-Mówiłam że kwestię kieszonkowego jeszcze przegadamy, stwierdziliśmy z wujkiem, że wygodniej będzie je przelewać na konto, na początek masz pięć tysięcy co miesiąc będziesz dostawać pewną kwotę, możesz z tym zrobić co chcesz, to twoje pieniądze, ale wiedz że mamy dostęp do tego konta i wgląd gdzie dokonywane są transakcje, jeżeli jednak będziesz potrzebowała gotówki powiedz to któremuś z nas, nie będzie problemu. - ciocia mówiła to z takim spokojem, ja jedynie pokiwałam głową bo wewnątrz nie mogłam uwierzyć że od ręki dostałam pięć tysięcy dolarów i to ,, na początek,,. Bałam się sprawdzać pudełko dalej.

Najcięższą rzeczą jak się okazało był laptop i tablet z logiem apple 

-Telefonu chyba na razie nie potrzebujesz, ale własny komputer jak najbardziej, jeśli co nie będzie pasować pretensje do wujka, on to załatwiał. - ciocia uśmiechnęła się zwycięsko jakby wiedziała że coś będzie nie tak. 

-Dziękuję bardzo. - Może uroniłam łzę, ale i tak przytuliłam dwójkę nowych opiekunów 

- Oh Darren muszę ci powiedzieć coś ważnego. Clara zgodziła się żebyśmy nazywali ją córką, to w sumie wyszło przypadkiem, ale ja się z niego bardzo cieszę. Zawsze chciałam mieć córkę, ale cóż, był tylko Bryson.

-Tylko jeżeli wam to nie przeszkadza 

- Ja też się bardzo cieszę z tego przypadku. - odparł wujek i mnie przytulił. 

-Aha Clari, jeszcze jedno zanim wrócisz do pokoju, w środę jedziemy do pulmonologa, odbierzemy cię wtedy wcześniej ze szkoły. 

-Dobrze ciociu. - z uśmiechem na ustach powędrowałam na górę.

Wróciłam z różowym pudełkiem do pokoju i pierwsze co zrobiłam, to doczepiłam do nowych kluczy breloczek taty, chciałam mieć go blisko siebie, a właśnie nadarzyła się okazja do zrealizowanie planu. Następnie zaczęłam zajmować się nowym sprzętem, urochomiłam najpierw laptopa, stwierdziłam, że tabletem zajmę się jutro. Zmieniłam tapetę 

( najważniejsze), zalogowałam się na maila i inne aplikacje.

 Kiedy skończyłam ogarniać laptopa wyszłam na balkon przetestować mój kokono-huśtawkę z nadzieją, że na niebie nie będzie chmur i przy okazji uda mi się popatrzeć na gwiazdy, w innym wypadku zabrałabym książkę, ale było za ciemno na czytanie. 

-Teraz nie tylko będziemy rodziną ale rodzeństwem. - wzdrygnęłam się na ten głos, ale szybko zorientowałam się, że to tylko Bryon znowu pali na balkonie i uświadamia mnie, że słyszał moją rozmowę z jego rodzicami.

-Ty nie musisz mnie nazywać siostrą, spokojnie ja ciebie nie będę nazywać bratem, i nikomu nie powiem nawet że się znamy, będę dobrą współlokatorką.

-To dobrze - posłał mi cwany uśmieszek, zgasił peta, i zostawił mnie samą.  

Nowy promień słońca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz