36

23 2 0
                                    

Kolacja to taki moment w ciągu dnia, gdzie cała rodzinka zasiada przy jednym stole, dlatego to dobra okazja na zebranie rodzinne i przekazanie ważnych informacji.

-Jedziemy do Paryża - oznajmił w pewnym momencie wujek.

-Do Paryża?- zapytałam uradowana

-Tak, udało się, na początku mieliśmy jechać sami z Rosą i naszymi znajomymi, ale nagle Trey chce jechać i Bryson też, więc oczywiste, że Clara też jedziesz.

I tym sposobem cały wieczór uśmiechałam się jak głupi do sera. Muszę chyba podziękować Treyowi i Brysonowi, za to, że jadą, bo o mały włos a wymarzona wycieczka przemknęłaby mi koło nosa.

Po kolacji zawitałam w pokoju kuzyna, za każdym razem pukałam, gdyż po nim nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Raz weszłam kied

-Hej- przywitałam się wchodząc do pokoju

-Co tam?

-Dlaczego jedziesz do tego Paryża- zapytałam kładąc się na łóżku obok kuzyna

- z Treyem stwierdziliśmy, że dawno nas tam nie było.

-mhm i nagle zatęskniłeś za Paryżem? Jeszcze niedawno tak hejtowałeś to miasto

-ja nie tęsknię, to Trey coś sobie ubzdurał, a ja jako dobry kolega zgodziłem się mu towarzyszyć

-mi byś się nie zgodził towarzyszyć - powiedziałam oskarżycielsko

-ty to co innego, ciebie trzeba by ciągle pilnować, a Treya, jak się zgubi, to wiem, że sam znajdzie drogę powrotną.

-wiesz co? Miałam ci podziękować ale chyba jednak sobie na to nie zasłużyłeś. - powiedziałam wychodząc i trzaskając drzwiami.

******************

Tydzień. Dokładnie tyle czasu miałam na psychiczne przygotowanie się do lotu samolotem, a poza tym spakowanie i ogarnięcie wszystkiego co potrzebne n a wyjazd.
Uwaga spoiler, tydzień nie wystarczył i już w drodze na lotnisko trzęsłam się jak galareta.

Na lotnisku doznałam niemałego szoku widząc grupę naszych towarzyszy, mnóstwo ludzi, policzyłam, wyszło na dziesięciu dorosłych i dwoje nastolatków, nie licząc mojej rodziny. Tych młodych nawet znałam, wiedziałam, że Trey jedzie, ale o Daytonie nikt nie wspomniał.

-Matko jedyna - szepnęłam  zwalniając kroku

-No, też tak myślę- odpowiedział mi głos Brysona, który jak gdyby nigdy nic wyminął mnie i podszedł do naszej grupy.

-Kochani!- głos podniosła moja ciocia

-Jak zapewne wiecie w tym roku, mamy nowego kompana podróży. To jest Clara, wszyscy o niej słyszeliście, ale dzisiaj możecie poznać osobiście naszą córkę. -powiedziała ciocia podchodząc do mnie.
Wszyscy o mnie słyszeli, świetnie, ciekawe co słyszeli. Nie miałam jednak warunków, żeby się nad tym zastanowić bo w mgnieniu oka koło mnie znalazło się pięć kobiet które jakby tylko czekały aby mnie poznać.

Kiedy już każdemu z osobna się przedstawiłam odnieśliśmy bagaże na odprawę a ja uczepiłam się Brtysona jak rzep i zamierzałam trzymać się go cały wyjazd.

-Ito tak zawsze wygląda?- zapytałam

-Pomyśl, że kiedyś było jeszcze dwa razy więcej dzieci.

-Ile dzieci ?

-No, byli jeszcze Bridget, Colt  z bratem, Jade i siostra Treya. Od jakichś trzech lat rodzice latają sami, bo jakbys jeszcze się nie zorientowała, to właśnie rodzice ludzi z naszej ekipy.

-Tak, domyśliłam się.

-Super, więc czeka nas tydzień z Treyem i Daytonem

-To twoi przyjaciele, nie cieszysz się.

-Trey to przyjaciel, Dayton tylko tak myśli, wiesz on jest młodszy i zawsze rodzice kazali nam się nim zajmować, co było wkurwiające

-Tylko rok młodszy! - oburzyłam się,  bo Dayton był w moim wieku.

-Jak ci nie odpowiada ich towarzystwo zawsze masz mnie- powiedziałam i wyszczerzyłam się w stronę kuzyna.

-Mhm - mruknął w odpowiedzi i zagłębił się w swoim telefonie.

Samolotem trzęsło jak zawsze. Zajmowałam miejsce obok Treya, wolałabym Brysona bo on przynajmniej zdaje sobie sprawę z mojego lęku i chwytanie go za rękę byłoby mniej upokarzające, ale Trey zdaje się nie miał oporów przed trzymaniem mnie więc chociaż tyle dobrego.
Zdążyłam się zorientować, że na tego typu wyjazdach dzieci mają swój świat, a dorośli swój. Nikt się nami w samolocie nie interesował, na lotnisku także zajmowaliśmy się sami sobą, dorośli ufali nam, że nikt się nie zgubi, a ja ufałam chłopakom, że  nie zgubią mnie. Dopiero kiedy, uwaga, trzema taksówkami dotarliśmy do hotelu, a nasze bagaże zostały nam przekazane, ciocia miałą do mnie sprawę.

-Clara, jak rezerwowalismy pokoje, dla was wypadł jeden czteroosobowy, masz coś przeciwko mieszkaniu z tą trójką, czy wolisz sama?

-Albo z nimi, albo sama tak?- dopytałam

-Tak

-Myślę, że z Brysonem mieszkam cały czas, więc dwóch chłopaków w tą czy w tą nie zrobi mi różnicy, mogę być z nimi.- To nie tak, że naprawdę chciałam mieszkać z chłopakami, ale naoglądałam się za dużo seriali kryminalnych i za nic nie zostałabym sama w hotelowym pokoju.

-Dobrze, myślę, że są tu same zaufane osoby więc nie musisz się bać Treya czy Daytona w razie czego - na słowa cioci kiwnęłam głową, po czym obróciłam się w stronę Brysona który powstrzymywał śmiech. Zapewne przypomniał sobie, jak obie te zaufane osoby dobierały się do mnie na imprezach, po czym oboje dostali od niego po mordzie.

-No z czego rżysz?

-Nie, nic, nieważne. - odpowiedział zdawkowo, odchodząc kawałek dalej do znajomych.

-W takim razie, proszę, możesz wziąć klucz do waszego pokoju, albo wiesz co, dam ci wszystkie, rozdasz potem chłopakom- poczułam się jak na wycieczce szkolnej otrzymując od cioci cztery karty do pokoju.
  
  Podeszłam do chłopaków każdemu wręczając kartę.

-Dobra, pokój 208, to chyba na czwartym piętrze, idziemy? -wszyscy zgodnie pokiwali głowami i chwycili za swoje walizki, kiedy ja chciałam to zrobić, ktoś chwycił moją dłoń powstrzymując mnie.

-ja to wezmę, ty możesz iść przodem i otworzyć pokój- powiedział Trey

-oh, dziękuję- odparłam uśmiechając się, to był miły gest, nigdy nie spotkałam się jeszcze z takim gentlemanem.

Zgodnie z tym, co powiedział Trey, jako pierwsza weszłam do pokoju. O ile jeszcze niedawno poczułam się jak na szkolnej wycieczce, tak po zobaczeniu pokoju, to wrażenie skutecznie się zatarło.

-Wow- to pierwsze co powiedziałam. Pokój był ogromny, a to dopiero salon, po obu stronach tego pomieszczenia znajdowały się drzwi do dwóch osobnych pokoi i jeszcze jedne, troszkę inne, zapewne prowadzące do łazienki. Chłopcy postawili walizki na środku salonu kiedy ja powoli obróciłam się wokół własnej osi podziwiając warunki w jakich przyjdzie mi żyć przez najbliższy tydzień. To niemal królewskie warunki, wszystkie meble drewniane ze złotymi wykończeniami. Na środku stała kanapa i stolik kawowy zwrócona w stronę telewizora. z boku stała druga, mniejsza kanapa ta koło siebie miala kominek. Zaciekawiona zajrzałam do łazienki, podczas gdy moi towarzysze już zajmowało się mini lodówka umieszczana w komodzie.

Przekraczając próg łazienki otworzyłam edzo zamknięte usta. Marmur wszędzie, marmurowa wanna, marmurowe ściany, marmurowa umywalka i blat nad którym wisiało lustro w ktorym moglam sie przejrzec od pasa w gore. A koło umywalki dostrzegam jeszcze jeden drobny element wyposażenia- malutkie szamponiki. Na ten widok uśmiechnęłam się do siebie, Boże, właśnie spełniło się moje marzenie. Taka mała rzecz, a cieszy.

(seriale kryminalne czyt. ojciec mateusz)

Nowy promień słońca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz