25

28 3 0
                                    

Tej nocy kładłam się spać wsłuchując się w krople deszczu delikatnie dudniące o parapet. Prawie odpłynęłam z zamkniętymi oczami, kiedy głośny i długi grzmot skutecznie mnie rozbudził. Kurwa. Bałam się tego momentu, cholernie bałam się burzy. W domu ciężko to znosiłam, nie raz nawet chodziłam do sypialni taty i tam razem z nim zasypiałam, po prostu potrzebowałam przytulenia. A teraz kto mnie przytuli ?

Cała zakryłam się kołdrą i mocno przytuliłam poduszkę, w nadziei, że przeczekam tą katastrofę naturalną i w tym czasie postanowiłam jedno, muszę zainwestować w pluszaka. W takich przypadkach poduszka do przytulenia nie wystarcza. Kołdra też nie. 

Po piętnastu minutach straciłam nadzieję na szybki koniec burzy. 

Czy Bryson uzna że jestem dziwna jeśli przyjdę do niego się przytulić? Niewykluczone. Możliwe. Bardzo prawdopodobne. 

Czy się tym przejmuję ? Tym razem prostsza odpowiedź. Nie. Nie w takim momencie. 

Czy się jednak wącham? Tak. Gdybym miała możliwość zrobiłabym listę za i przeciw, ale kiedy wraz z kolejnym grzmotem spod moich powiek wypływają łzy, nie wącham się. Wyskakuję spod kołdry i ruszam do pokoju Brysona. Pukam do drzwi, bo może chłopak jeszcze nie śpi, nie wiem nawet która jest godzina. 

Odpowiada mi cisza więc otwieram drzwi, jednak ku mojemu zaskoczeniu chłopak nie śpi, tylko gra na laptopie, leżąc na łóżku. Słysząc, że drzwi się otwierają skierował na mnie swój wzrok ? 

-pukałam ale najwyraźniej nie słyszałeś - od razu usprawiedliwiam swoje wtargnięcie wystawiając palec wskazujący. 

-okej, co się stało, płakałaś ? - zupełnie zapomniałam o mokrych mokrych policzkach 

-emm, bardzo zajęty jesteś? - zapytałam

- raczej nie, zaraz miałem kłaść się spać. Co. Się. Stało ? - zapytaĺ akcentując ostatnie pytanie. 

-chciałam porozmawiać. - chciałam wymyślić wymówkę 

-oke… to siadaj - wskazał na swoje łóżko. 

-tylko czemu o pierwszej w nocy ? Co jest takie ważne?

- co chciałbyś dostać na urodziny - powiedziała pierwsze co mi przyszło do głowy. 

- Clara, naprawdę przyszłaś o pierwszej w nocy pytać o prezent urodzinowy ? - przetarł twarz dłonią a ja wzdrygnęłam się widząc błysk za oknem, po chwili usłyszałam również huk. Zacisnęłam powieki aby powstrzymać łzy. 

- tysięcy boisz burzy. - stwierdził Bryson z uśmieszkiem. Co ja sobie myślami przychodząc tutaj, oczywiście że się zorientował.

-tak, cholernie boję się burzy i boję się być sama, mogę zostać tutaj ? - zapytałam szlochając. Bryson przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy kilka sekund za długo, i straciłam nadzieję na pomoc. 

-wiesz co, zapomnij że tu byłam. - chciałam wracać do swojego pokoju, ale kuzyn zatrzyma mnie chwytając za nadgarstek.

- czekaj Clara. Możesz tu zostać. 

- nie muszę, jeśli dasz mi jakiegoś pluszaka zostawię cię w spokoju - powiedziałam żeby rozładować trochę napięcie, już i tak się dzisiaj ośmieszyłam, gorzej być nie może. 

- nie mam pluszaka ale możesz zostać, kładź się. Powiedział ze śmiechem podając mi koc który trzymał po drugiej stronie łóżka.

- dziękuję. 

Leżeliśmy spokojnie przez jakieś pięć minut, czyli do kolejnego grzmotu, wtedy poczułam rękę Brysona chwyta moja, a druga głaszcze mnie po głowie. Z oczu znów popłynęła mi łza, tym razem jednak ze wzruszenia.

-Gdzie ty byłeś przez całe moje życie ? 

- Daj spokój, to ja powinienem pytać gdzie byłaś. Ty całe życie miałaś wokół całą rodzinę i mnóstwo przyjaciół. Pamiętasz ile razy w życiu wcześniej się widzieliśmy ? - zastanowiłam się chwilę

-Nie wiem, z pięć razy ?

-No. Mniej więcej. A z rodziną od strony taty wcale nie było lepiej, zawsze żyłem sam, rodzice bardzo mnie kochali, ale teraz mam im za złe to, że tak mnie izolowali od wszystkich, zwłaszcza teraz kiedy mam ciebie i widzę co traciłem przez całe życie. -ścisnęłam go mocniej za rękę w geście wsparcia.

-Ale jak słusznie zauważyłeś, masz teraz mnie. Ja… bałam się tu przyjeżdżać, no bo, nie znałam was, bałam się ciebie, wiesz, żeby nie było, że zabieram ci rodzinę, uwagę rodziców, czy coś. 

--Niepotrzebnie, ja bardzo się ucieszyłem,że będę mieć siostrę. Zawsze chciałem mieć rodzeństwo, wtedy razem bylibyśmy osamotnieni.

-zobaczysz, jeszcze nadrobimy ten czas. 

-Naprawdę cieszę się, że tu jesteś, wprowadziłaś coś nowego do tego domu, jesteś jak taki nowy promień słońca w pochmurny dzień jakim jest moje życie.

-Dobra, teraz spróbuj zasnąć - dodał Bryson po chwili milczenia. Na tym skończyła się nasza rozmowa, a ja spokojnie zasnęłam tuląc się do kuzyna. 

*******

Dzień imprezy przyszedł szybciej niż przypuszczałam, po nocnych zwierzeniach z Brysonem zaczęliśmy spędzać trochę więcej czasu razem, razem też dekorowaliśmy dom na przyjęcie, pomagali nam tylko Glory i Ben którzy na koniec zmyli się grożąc, żebyśmy ię tylko bezpiecznie bawili, wiedziałam, że na pewno w obrębie posiadłości zostali jacyś ochroniarze, musiało więc być bezpiecznie. 

Przemyślałam sprawę z Breen i poprosiłam o pomoc Madlen. Miała za zadanie przyciągnąć Breen na imprezę urodzinową Brysona, dostały dwa bezimienne zaproszenia na ,,balangę jakiej wiat nie widział,, które ,,jakimś cudem,, udało się zdobyć Madlen ( nie chwaląc się, ja byłam tym cudem ), a ona za względu na długoletni staż przyjaźni postanowiła zabrać Breen a nie mnie. Co dalej ? Wyjdzie w praniu. 

Wszystko gotowe, we dwójkę czekaliśmy na gości, Bryson nie krył już naszych więzi rodzinnych, więc nie musiałam wyjść p przyjść później, czy zaszywać się w swoim pokoju, który zamknęłam na klucz, mimo, że na piętro podobno nie było wstępu. Ciekawe jak Bryson tego dopilnuje. 

Była jeszcze jedna sprawa którą chciałam załatwić z kuzynem w cztery oczy, bez zbędnych gapiów.

-Bryon.

-Co ? - oderwał się od układania alkoholów na blacie kuchennym

-Chciałam złożyć ci życzenia

-więc słucham - uśmiechnął się i skrzyżował ręce na piersi  

-No więc, wszystkiego najlepszego, dużo czasu dla przyjaciół, i trochę więcej dla mnie, żebyś się nie zmieniał, bo mimo, że znamy się stosunkowo krótko, to kocham cię. A tu prezent. Proszę. - podałam mu torebkę z prezentem.

-Też Cię kocham Clara - powiedział po czym mnie objął, zanim odebrał prezent. Otworzył go od razu.

-Skąd wiedziałaś, że potrzebuję portfela ? 

- Mam swoje źródła - uśmiechnęłam się zwycięsko, Bridget jednak wie co robi. Chłopak obejrzał portfel a później, ponownie zanurkował dłonią do torebki, żeby wydostać z niej kubek na długopisy w kształcie pingwina. 

-A to ? 

-A to kubek na długopisy. - wyjaśniłam

-Okej a czemu jest pingwinem ? - Ha. Poznał. Znaczy, że mam jakie umiejętności manualne.

-Chciałam ci jeszcze kupić do zestawu długopis z różowym pomponem. 

-Więc gdzie jest ? - zapytał ironicznie 

-W sklepie, nie zasłużyłeś, nie doceniasz mojej pracy - powiedziałam i pokazałam mu język.

-Sama to zrobiłaś ? 

-Tak. Brzyki ? - mógł być brzydki, ale wygląda na pingwina co samo w sobie było sukcesem

-Nie, jest wietny, ie pomyślałbym nawt, żę sama to zrobiłaś. - powiedział, po czym przytulił mnie. 

Naszą wzruszającą chwilę przerwało przybycie pierwszych gości.

Nowy promień słońca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz