32

21 2 0
                                    

Upragnione wakacje nadeszły dla mnie nieco wcześniej niż dla innych, dwa tygodnie przed zakończeniem roku szkolnego całą czwórką wyjechaliśmy w podróż dookoła świata a właściwie na Hawaje, to kolejny punkt na świecie który zaliczę z Redfordami i kolejny krok do poznania świata, po drodze zaliczamy jeszcze jeden przystanek, który miał być dla mnie niespodzianką, rodzinka stwierdziła jednak, że do kolejnych lotów trzeba mnie wcześniej przygotować psychicznie. Ostatecznie liczy się to, że właśnie siedzę na pokładzie samolotu do Georgii, a pozostali próbując odwrócić moją uwagę od lotu toczą rozmowę na temat kolejnego kierunku podróży

-Może do egiptu ? - zaproponował wujek

-Niee, tam za gorąco - zaoponował Bryson
-a Meksyk ?

-Niedawno byliśmy.

-A ty Clara gdzie chciałabyś pojechać ? - zapytała nagle ciocia

-Zawsze chciałam zobaczyć wieżę eiffla - odpowiedziałam i usłyszałam prychnięcie kuzyna

-to przereklamowane, paryż jest taki fajny tylko na zdjęciach i filmach

-byłeś tylko raz, może tym razem udałoby się zwiedzić Luwr i pobudzić te twoje komórki mózgowe, odpowiedzialne za poczucie estetyki i wrażliwość artystyczną, do życia - zwrócił się do chłopaka wujek.

-jestem bardzo wrażliwy na sztukę, widziałeś tą kaczkę na moim biurku ?

-To pingwin - od razu wtrąciłam się, bo wiedziałam o czym mówi i  źle mówi.

-No, teraz widzę właśnie tę twoją wrażliwość - odparł wujek przenosząc wzrok ze mnie na Brysona.

Po naradzie rodzinnej ja dalej myślałam o rodzinie, tylko tej z innej strony. Myślałam o liście od Wendey. Przez tyle lat nie miałam powodów żeby jej nie ufać, byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, jedna sytuacja kiedy moja kuzynka została zmanipulowana nie może  przekreślić całej znajomości, zwłaszcza teraz kiedy liczba zaufanych członków rodziny bardzo się ograniczyła a ja muszę z kim mieć poobgadywać i powspominać rodzinkę. W zaistniałych okolicznościach uznałam, że porozmawiam z kiedy będziemy już w moim rodzinnym mieście, ułożyłam w głowie nawet sprytny plan.
    
*****
Po kilku godzinach lotu jechaliśmy wypożyczonym samochodem do domu babci, tam od razu po przylocie byliśmy umówieni na herbatkę, potem zameldować się w hotelu,z racji tego, że była niedziela reszta czasu miała służyć odpoczynkowi.

     Następnego dnia, w poniedziałek rano rozmawiałam z Brysonem bo mogę potrzebować jego pomocy. Wiedziałam, że tego dnia miał jechać z wujkiem wypożyczyć samochód też sobie na własność. Kuzyn chętnie zgodził się zapewnić mi podwózkę twierdząc, że i tak nie ma nic lepszego do roboty tutaj.
O godzinie 14 siedziałam w domu babci spędzając z nią jak najwięcej czasu. O godzinie 14:05 usłyszałyśmy klakson samochodu, domyśliłam się, że Bryson po mnie przyjechał. Babcia odprowadziła mnie na ganek. Od razu po przekroczeniu progu drzwi ujrzałyśmy samochód i obie stanęłyśmy jak wryte.

-O matko -szepnęła babcia

-o matko - powtórzyłam po niej.

Przed domem stał zielony mustang. Czy on zawsze musi tak rzucać się w oczy, tym razem to nie on, tylko ten samochód.
Pożegnałam się z babcią i wsiadłam na miejsce pasażera, po czym bez przywitania zaatakowałam werbalnie kuzyna

-ja rozumiem, fajny samochód, sportowa bryka… Ale zielony !?

-normalnie nie pozwoliliby mi takiego kupić, to korzystam teraz. -popatrzyłam na niego jakby miał dwie głowy.

-dobra, kieruj do tej szkoły.

-prosto - powiedziałam z westchnieniem pokazując ręką.

*****
Po piętnastu minutach dojeżdżaliśmy do budynku szkoły a ja nie mogłam pozwolić, żeby Bryson przed szkołą zaparkował tym limonkowym wehikułem.
-Wiesz co? Możesz tutaj stanąć i poczekać, po co masz ze mną jechać do samej szkoły, masz już wakacje - powiedziałam kiedy mijaliśmy supermarket

-mówiłaś, że nie zajmie ci to długo, poczekam przy szkole, to na szczęście nie moja szkoła więc w dupie mam czy to szkoła, przedszkole czy dom kultury. Nikt mnie nie zagoni na zajęcia i to się liczy.- odpowiedział a ja z westchnieniem odwróciłam głowę ku bocznej szybie. Nie ma cienia wątpliwości, że pojawienie się Bryona wywoła szum, a o tej godzinie kończy sporo klas i będzie dużo ludzi. No cóż, może po prostu się do niego nie przyznam.

Kiedy Bryson zaparkował na szkolnym parkingu do dzwona pozostały dwie minuty.

-Dobra, to ja idę a ty tu na mnie poczekaj, za jakieś piętnaście minut wrócę

-spoko- odparł wyjmując telefon z kieszeni

Podeszłam do drzwi wejściowych, stanęłam z boku, żeby nie zastawiać wyjścia i zadzwonił dzwonek zaczynający weekend, może  nie dla wszystkich uczniów, część miała jeszcze jedną godzinę, ale moja tara klasa kończyła właśnie teraz.

Uczniowie przetaczali się przez drzwi a ja uważnie lustrowałam każdą twarz, żeby nie przegapić przypadkiem tych najważniejszych. Widziałam wiele znajomych twarzy, dwie osoby powiedziały do mnie nawet ,,hej,, z szokiem, widziałam też Jude, klasową gwiazdkę, niezbyt przyjazna osoba, z reguły jestem osoba bezkonfliktową, ale z nią odbyłam kilka ostrych wymian zdań, zauważyła mnie i atakowała pogardliwym wzrokiem Nie zareagowałam, ale śledziłam dziewczynę wzrokiem. Widziałam, że ona widziała gościa na szkolnym parkingu, Bryson wysiadł z samochodu i akurat zawzięcie rozmawiał z jakimiś chłopakami, zrobiła się wokół niego i jego fury spora widownia, trudno więc było ich zauważyć, Jude zauważyła i właśnie zmierzała w jego stronę i zagadała odrywając chłopaka od rozmowy z innymi uczniami mojej starej szkoły, oj niestety widziałam jak oczy mu się zaświeciły jak zobaczył taką dziewczynę jak Jude samą zagadują. Ta scena tak mnie pochłonęła, że zapomniałam niemal po co tu stałam.
Na szczęście nie przegapiłam tego kogo szukałam. Kiedy Courtly i Hunter przeszli przez drzwi dołączyłam do nich zrównując krok.

--Dzień dobry, nie przeszkadzam ?

-Aaaaaaa Clara - pisnęła Courtly od razu mnie obejmując

-O kurde Clara, co ty tu robisz ? - zapytał Hunter niezwłocznie dołączając do uścisku

-Można powiedzieć, że byłam przejazdem i stwierdziłam, że odwiedzę stare śmieci. W sensie szkołę nie was. - zachichotałam tłumacząc niedociągnięcie.

-Nie wierzę. na długo przyjechałaś ? - dopytywała dziewczyna

-Nie wiem dokładnie, ale tylko trzy, cztery dni, zahaczyliśmy tu w drodze na wakacje, więc korzystam, Bryson mnie przywiózł. - skinęłam kciukiem  na kuzyna

-Wow, tym przyjechałaś ? - zapytał Hunter

-Tak, tak jak mówiłam, Bryson mnie podwiózł,  on tutaj wozi się takim cackiem.

-Mogę zobaczyć -dopytywała chłopak.

Oczywiście, typowy mężczyzna, tylko zobaczył zabaweczkę i przyjaciółka już nie ważna

-Jasne, może was podwieziemy, jak podejdziemy do Brysona powiedz mu, że super bryka, ten kolor świetny i w ogóle super duper - podpowiedziałam

-Ty też możesz się pozachwycać, wiesz jak dziewczynie się podoba samochód to też jakoś działa na chłopaków. -zwróciłam się do Courtly.

Podchodząc do Bryona nieuniknionym było spotkanie Jude, która zapewne flirtowała z moim kuzynem, ja wytrzymam, ale Courtly i hunter widzieli ją dzisiaj przez jakieś siedem godzin bez przerwy, oni mogą nie wytrzymać.

-Siema wypasiona fura, skąd ty wziąłeś takie cacko - zagadał Hunter

-Hunter, ty nawet nie patrz na ten samochód bo coś mu się stanie od samej twojej bliskości. - Jude nawet ni dała dojść do głosu mojemu kuzynowi. I teraz wkraczam ja.

-Hej Bryson, możemy podwieźć Courtly i Huntera ? Mamy po drodze. - zwróciłam się do kuzyna wymijając jude i stając z nim twarzą w twarz.

-Spoko nie ma problemu.

-Super dzięki, to przepraszam cię Jude ae my będziemy się już zbierać - powiedziałam ociekającym miodem i arszenikiem głosem. Mina dziewczyny, bezcenna.

Nowy promień słońca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz