51

7 2 0
                                    

Szybko trzeba było przestawić się z trybu ,,wakacje,, na tryb ,,szkoła,,. W moim przypadku nawet nie chodzi o wczesne wstawanie, a o dostosowanie się do powrotu obowiązków, co dzień trzeba iść do szkoły, wytrzymać tam cały dzień, potem w domu odrabiać lekcje. Ja przynajmniej Nie mam zajęć dodatkowych, co innego Bryson, Trey, Dayton, Colt, Bridget i Jade, chłopcy należeli do szkolnej drużyny Koszykówki. A dziewczyny były cheerleaderkami, właściwie tylko ja mogłam cieszyć się całkowicie wolnym czas po lekcjach.
************

Stałam przed szkołą czekając na Bena, a koło mnie przetaczał się mnóstwo nastolatków którzy właśnie skończyli lekcje. Moją uwagę przykuło białe bmw z czarnym dachem, wyróżniało się tym innym dachem i tym, że było tak czyste, że raziło w oczy. Właściciel musiał być pedantyczny. Kiedy tylko zobaczyłam znajomy samochód podbiegłam do niego mijając białe auto, obróciłam głowę i zobaczyłam kierowcę, mężczyzna w środku również spojrzał w moją stronę i speszona odwróciłam wzrok wpadając do samochodu Bena.
************

Pamiętny biały samochód widziałam jeszcze kilka razy. Nie widziałam więcej kierowcy ale zakładałam, że to czyjś starszy brat odbierający rodzeństwo ze szkoły, bo sądząc po tym razie, kiedy go widziałam, był za młody na ojca, lekko podejrzane było to, że auto zawsze stało na parkingu, jakby dłużej czekał, a nie dopiero co podjechał, chociaż tak tez moglo być.
***********

Ten cały mój wolny czas, który miałam w przeciwieństwie do większości moich przyjaciół w tym momencie akurat spędzałam na trybunach przy szkolnym boisku do koszykówki, gdzie moi wszyscy chłopcy mieli trening. Ich trener bardzo poważnie podchodzi do ćwiczeń, po tym jak tylko dowiedział się o nadchodzących meczach I trenują trzy razy w tygodniu, wtedy, w piątek, przypadał ostatni w tym tygodniu i tak się składa że dzisiaj kibicowałam im, bo po szkole mieliśmy jechać z Brysonem na zakupy, ciocia miała w przyszłym tygodniu i musieliśmy znaleźć prezent, a nie opłacało mi się wracać do domu i czekać na Brysona.
Po skończonym meczu, który rozegrali chłopcy między sobą, pokazałam Treyowi, gdyż on akurat na mnie patrzy, na migi że będę czekać przed wejściem. Jak pokazałam, tak zrobiłam.

Niedługo musiałam czekać aż Trey dołączył do mnie i towarzyszył mi w oczekiwaniu na Brysona. Przenieśliśmy się na parking znajdujący się poza bramą, gdzie niedaleko zobaczyła to charakterystyczne, białe bmw, trochę wzbudził we mnie niepokój, bo o tej porze w szkole znajduje sie naprawde malo osob i są znikome szanse, że kierowca musi odebrać któregoś kolegę z drużyny chłopaków. Kiedy tylko wyszliśmy poza teren szkoły drzwi bmw otworzyły się, a młody mężczyzna ubrany w jeansy I białą koszulę skierował się w naszą stronę.

-Hej dzieciaki! - zawołał, na pewno do nas, ponieważ nikogo innego nie było w zasięgu  wzroku. Obróciliśmy się więc niepewnie do mężczyzny. Cieszyłam się, że przynajmniej nie byłam sama, ramię Treya skutecznie zapewniało mnie o bezpieczeństwie, czułam, że przy nim nic mi nie grozi.

- Derek Cobbler, Policja - przedstawił się wyjmując odznakę. Wiadomość o tym, że jest z policji z jednej strony uspokoiła mnie, bo jako policjant nie powinien nam zrobić krzywdy, ale z drugiej strony czego od nas chciała policja?

-Ty jesteś Clara Crumbel ?- zwrócił się bezpośrednio do mnie

-Tak, to ja.

-możemy porozmawiać w cztery oczy ?  -zapytał, zerkając na Treya, na co się spięłam

-Czego pan od niej chce ? - głos zabrał mój chłopak

-Spokojnie młody, chcę porozmawiać - uniósł ręce w obronnym geście

-Proszę, więc rozmawiajcie

-na osobności - powiedział i przeniósł wzrok na mnie

-chodź Clara, tam jest  ławka usiądziemy, twój kolega będzie miał nas cały czas na widoku- niechętnie skinęłam głową, nie jest to normalna sytuacja, ale Trey jest blisko, na pewno mi pomoże w razie czego.

Zgodnie z wolą policjanta usiadłam z nim na ławce po drugiej stronie ulicy.

- nie denerwuj się, nic złego ci się nie stanie, a twój kolega cały czas na widzi

-niech pan wie, że zaraz przyjdzie też mój brat- powiedziałam, miałam na myśli oczywiście Bryona, ale spłyciłam jego rolę do roli brata, na jego wspomnienie policjant jakby zesztywniał

-o co chodzi? Ja nic nie zrobiłam - od razu zaczęłam się bronić, chociaż po przemyśleniu… tłumaczy się winny, żeby tylko Pan Derek źle tego nie odebrał, że jednak mam coś na sumieniu.

- dobrze, przejdę do rzeczy - otrząsnął się - znasz Cecil Staten? - zmarszczyłam brwi w zastanowieniu

- przepraszam, może Cecil Smith zabrzmi bardziej znajomo
- szybko poprawił swoją wypowiedź. W krótka chwilę połączyłam fakty moja matka miała na imię Cecil, a babcia ma na nazwisko Smith, musi więc mu chodzić o moja matkę.

-Tak to moja matka, ale nie wiem gdzie jest ani co robi, bardzo długo jej nie widziałam, praktycznie nie znam tej kobiety, jeśli coś zrobiła ja nie wiem o tym- zaczęłam od razu tłumaczyć, bo nie raz słyszałam, że z mojej rodzicielki niezłe ziółko.

-Nie, nic nie zrobiła, ale skoro ustaliliśmy, że to twoja matka, muszę ci coś powiedzieć - to nigdy nie brzmi dobrze, a jeśli słyszysz takie słowa od policjanta, to brzmi bardzo, bardzo źle

-Też jestem dzieckiem Cecil - w chwili gdy dotarły do mnie te słowa, obróciłam gwałtownie głowę w stronę policjanta z rozchylonymi ustami i szeroko otwartymi oczami. Nie miałam czasu dłużej przetwarzać danych bo chwilę później podszedł do nas Bryson niespeszony policjantem. Chwila. Czy policjant naprawdę był policjantem ?

-Dzień dobry - powiedział pewny siebie - Clara co ci jest? Jesteś blada, nie jest ci duszno, możesz oddychać ? - dopytywał - coś ty jej zrobił gościu - wzburzył się i popchnął Dereka.

- To ja już będę się zbierał - odparł mężczyzna - ale proszę Clara, to moja wizytówka, może ci się przydać  - nie zdążyłam nawet dotknąć papierka bo  Bryson go przechwycił

-Nie dzięki - odparł i zgniótł wizytówkę

-Bryson! - niemal na niego krzyknęłam

-Masz jeszcze jedną? - zwróciłam się do Dereka

- Przy sobie niestety nie, ale w takim razie ja będę dzwonił. Do Widzenia. - powiedział i odszedł do swojego białego samochodu.

-Kto to był Clara? Trey powiedział, że policjant.

-Bo policjant -odpowiedziałam

-Ale czego chciał ?

-niczego ważnego

-Jakim prawem kontaktował się bezpośrednio z tobą, a nie z opiekunami? Jesteś nieletnia. Nie podoba mi się ten gość. I co ci powiedział, że byłaś taka oszołomiona? Czego chciał? - powtórzył dobitniej

-Czy możemy jechać do domu? Słabo się czuje.- po usłyszeniu tych rewelacji nie miałam już ochoty na zakupy.
-nigdzie nie pojedziemy dopóki nie powiesz mi czego chciał ten policjant.

-Clari, zrozum, my się martwimy o ciebie, rozmowa z policjantem to nie koleżeńska pogawędka- wtrącił Trey

-a może właśnie to mój kolega?- warknąłem

-oho, no to ja przypuszczam, że tym kolegą chętnie zainteresuje się urząd do spraw nieletnich

-Na litość boską, to policjant!

-to nie znaczy że to dobry człowiek, skąd wiesz, że się nie podszywa pod policjanta?- zapytał Trey.

-wierzcie w co chcecie, tylko zabierzcie mnie do domu.

Nowy promień słońca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz