Następnego dnia rano wstałam zgodnie z budzikiem i ubrałam się trochę lepiej niż wczorajsze dresy, postawiłam na jeansy i białą bluzkę z długim rękawem i zeszłam na dół.
W kuchni przy wyspie siedziała ciocia popijając kawę z tabletem w ręce, znowu elegancko ubrana w ołówkową spódnicę i białą bluzkę.
-Dzień dobry ciociu
-O, dzień dobry Clari, już wstałaś ? Przecież dzisiaj nie idziesz do szkoły.
-Wiem, można powiedzieć że nie chciałam marnować dnia.
-Gdyby tylko Bryson miał takie podejście… On pewnie jeszcze śpi, chociaż za godzinę zaczyna zajęcia. Mniejsza z tym, jeśli chcesz możemy sobie zrobić babski dzień, zjemy razem lunch, pójdziemy na zakupy, mogę ci też pokazać moją firmę. - zaproponowała ciocia
-Tak, świetny pomysł.
-Dobrze, jak zjesz śniadanie to się zbierzemy, a teraz idę obudzić śpiącego królewicza. - obie zaśmiałyśmy się, a przy moim boku pojawiła się starsza kobieta.
-Witam, mam na imię Glory i jetem to gosposią i kucharką.
-Dzień dobry, jestem Clara
-W Takim razie Claro co masz ochotę zjeść. mam przygotowane gofry, ale możesz wybrać coś innego, przygotuję to.
-Gofry będą okej, dziękuję - Nie byłam przyzwyczajona jadać gofrów na śniadanie, za dużo z tym roboty i za długo to trwa, ale skoro ktoś mi to proponuje, nie śmiem odmawiać.
Dwadzieścia minut później Bryson zbiegł ze schodów, wparował dokuch i porywając jednego gofra wybełkotała pożegnanie, i wyszedł do szkoły. Chwilę później przyszła ciocia i kazała mi się zbierać. Wróciłam więc do pokoju, zabrałam jakąś torebkę, spakowałam właściwie tylko telefon i chusteczki, po czym wróciłam na dół, gdzie czekała już ciocia, do swojego eleganckiego zestawu dodała czarne szpilki, wyglądała jeszcze lepiej a ja zaczęłam się zastanawiać czy nie wrócić na górę przebrać się, ale doszłam do wniosku, że nawet nie mam takich ubrań które choć troche dorównałyby cioci.
Musiałyśmy poczekać aż Ben wróci ze szkoły, na szczęście nie trwało to długo. Po naszym wejściu do auta zapytał dokąd ma się udać, ja sama tego nie wiedziałam, ciocia podała jakiś adres i po dziesięciu minutach jazdy wysiedliśmy przy wielkim centrum handlowym.
-Najpierw zrobimy drobne zakupy, a później pójdziemy coś zjeść. -Stwierdziła kobieta
Buszowałyśmy po różnych sklepach, tych droższych i tańszych, tym sposobem dorobiłam się nowych butów marki Nike, torebki chanel, bo ciocia stwierdziła ,,co to za kobieta jak nie ma nic chanel,, no tak, zgodziłabym się z nią może, gdyby nie to, że wcześniej nie znałam żadnej kobiety która posiadała chanel. Kupiłyśmy kilka nowych ubrań, takich bardziej eleganckich, w takich bardziej eleganckim sklepie.
Zmierzałyśmy do części restauracyjnej kiedy nagle ciocia zatrzymała się.
-Mówiłaś że lubisz czytać prawda ?
I wtedy zobaczyłam, że zatrzymałyśmy się przed księgarnią.
-Chodź, wybierzesz sobie kilka książek, żebyś się za bardzo nie nudziła.
-Dziękuję - odparłam i przytuliłam ciocię.
Czułam się jak w raju, pełno książek, a ja mogę kupić kilka na raz. Kiedyś, jeśli chodziłam do księgarni kupowałam maksymalnie jedną książkę, biorąc pod uwagę ich ceny, nie posiadam więc w domu zbyt dużo książek. Teraz, tutaj miałam ich jeszcze mniej, bo chciałam zabrać tylko te najpotrzebniejsze rzeczy, nudne książki w tym wypadku zostały u babci.
Wybrałam pięć książek, ciocia też wzięła jedną dla siebie, a nasze torby zaczęły robić się ciężkie, przyszła więc pora na ewakuację z centrum, po zjedzeniu babeczek w jednej z kawiarni zeszłyśmy na podziemny parking, gdzie czekał Ben, otworzył bagażnik i wydawał się być niewzruszony ilością naszych zakupów.
-Teraz pojedziemy do mojej firmy, ja mam jedną rzecz do załatwienia w biurze, a ty przy okazji zobaczysz jak pracuję.
Tak też się stało, i pół godziny później stałam przed dużym szklanym budynkiem.
Kierowałam się za ciocią do wejścia. Po przekroczeniu recepcji, wjechałyśmy windą na trzecie piętro.
-Na tym piętrze, jest studio projektantów, i szwalnia, ale szyją tu tylko prototypy, jeśli chcesz, możesz tam wejść i zobaczyć, ja będę w tym pokoju na prawo, będę rozmawiać z projektantami, zajmie mi to max pół godzinki.
*********
Ciekawiło mnie jak wygląda szwalnia czy ta pracownia projektantów, więc za namową cioci weszłam do pierwszego pomieszczenia. Biorąc pod uwagę stojące maszyny, manekiny i mnóstwo materiałów. W sali na wieszakach wisiało kilka kreacji, były dziwne, z różnymi wymyślnymi elementami, ale były też takie bardziej normalne, na przykład długa beżowa sukienka z jednym ramiączkiem którą ozdabiało mnóstwo trójwymiarowych motyli i kwiatów. W oko wpadła mi jeszcze jedna sukienka, również miała szyfonowe, czarne rękawy, natomiast reszta krótkiej sukienki była pokryta srebrnym brokatem, miała dość spory dekolt.
pomyślałam, że chciałabym kiedyś założyć coś takiego, nigdy dotąd nie miałam okazji, najbardziej eleganckie wydarzenie w moim życiu to ślub jakiegoś kuzyna.
Wyszłam ze szwalni i otworzyłam drzwi do drugiego pomieszczenia naprzeciwko, swoją drogą zrozumiałam dlaczego na korytarzu było tak mało drzwi, te pomieszczenia były ogromne, więcej po prostu by się nie zmieściło.
Powolnym krokiem wkroczyłam do studia projektantów. Każda ściana przyozdobiona była kartkami z projektami, w tym pomieszczeniu również stało kilka manekinów, niektóre ubranie niektóre nie. Weszłam w głąb pomieszczenia, kiedy nagle poczułam szarpnięcie za ramię.
-Hej ! Co ty tu robisz ?!
CZYTASZ
Nowy promień słońca
RomanceStara- nowa rodzina siedemnastoletniej Clary to jej jedyna nadzieja która uratuje ją od zamieszkania w domu dziecka. Jednak przeprowadzka ze spokojnego miasta do Nowego Jorku może być ciężka. Dogadanie się z kuzynem w podobnym wieku wszyscy uznaliby...