Ignorowałam Treya już kolejny dzień. Chciałam go przetrzymać, ale równocześnie chciałam się z nim przywitać, zagadać, może odwróciłby moją uwagę od zachowania mojej rodziny. Nie miałam się komu wyżalić, tylko Bryson wiedział o całej sytuacji, po pierwsze od cioci, po drugie, pewnie słyszał mój płacz w nocy, obawiam się, że ściany w tym domu mogą nie być takie grube.
Od rana miałam słaby humor, a opuchnięte od płaczu oczy nie ułatwiały sytuacji, podczas rozmów z Breen i Madlen zganiałm to na zmęczenie i szkołę. To zawsze szkoła może być winna. Na koniec dnia kiedy kierowałam się do wyjścia murów mojej placówki oświatowej, spotkałam Brysona, wiedział jak przeżywałam całą sytuację, głównie z powodu Wendey, jak ona mogła mnie tak oszukać, przecież, kiedyś razem podkradałyśymy ciastka z blach w piekarni mojego taty. Brawo, zaczęłam jeszcze myśleć o nim, nie zdziwię się, jak niedługo każdy będzie mnie omijał szerokim łukiem z przerażenia. Bryson teraz nie bał się, chyba w jakiś sposób mnie rozumiał, bo po prostu objął mnie swoim ramieniem i pokierował dalej w stronę wyjścia. Tuż po przekroczeniu drzwi, doszedł do mnie głos zza pleców, Breen biegła w naszą stronę. Obróciłam się w jej stronę, a ze mną mimowolnie Bryson.
-Clara, mam twój podręcznik od matematyki chyba przypadkiem go…- nie dokończyła bo chyba właśnie dotarło do niej kto mnie obejmuje. A do mnie dotarło, że dziewczyna nie zna jeszcze prawdy, nie było okazji… Wyraz twarzy brunetki diametralnie się zmienił posłała mi spojrzenie, zawód zmieszany ze złością.
-Breen, to nie jest…
-Nie, wiesz co, masz po prostu ten podręcznik i nara. - odwróciła się na pięcie i odeszła, a ja westchnęłam ciężko.
-O co jej chodziło ? To nie była jakaś twoja bliska koleżanka ? - Zaciekawił się chłopak.
-Tak. Była. Znaczy jest. Cholera. Wróćmy już do domu proszę. - powiedziałam zadzierając głowę, żeby spojrzeć w oczy kuzynowi.
-Choćmy, a po drodze może wyjaśnisz mi, dlaczego Trey cały dzień pierdoli, że jesteś na niego obrażona. - Pięknie, jeszcze tego typa mi brakowało do pełni załamania.
-Nie wiem dlaczego ciągle o mnie pierdoli. Jego zapytaj. -Zwinnie wybrnęłam z niewygodnego tematu.
-Clara. - powiedział ostrzegawczo
-Wiem czemu pierdoli o tobie, ale dlaczego, że się obraziłaś ?
-Czemu o mnie mówi ciągle? - postanowiłam pociągnąć go za język.
-Ty pierwsza odpowiedz. - uśmiechnął się triumfalnie
-Ugh. Ostatnio jak miała być impreza, powiedział, że nie idzie i chciał się ze mną spotkać, a potem sam mówiłeś, że tam był, razem z innymi. - wyjaśniłam
-Teraz ty. Dlaczego o mnie mówi ? - dociekałam.
-Bo zakochało się chłopaczysko. - przystanęłam na te słowa. Trey podobał mi się wizualnie, lubiłam jego charakter, można rzec, że zauroczyłam się w nim. A słysząc takie słowa z ust jego przyjaciela, poczułam się dziwnie, on nie lubił mnie tak po prostu, czuł coś więcej ? Muszę to zbadać. Może nawet w końcu odezwę się do niego.
Po powrocie do domu zobaczyłam kilka nowych nieodebranych połączeń od Wendey, nie odbierałam jej telefonów, nie mogłam i nie chciałam z nią rozmawiać po tym, jak mnie oszukała, za to odebrałam inne przychodzące połączenie, to na grupie z Hunterem i Courtly. Chłopak zaczął rozmowę video. Kontaktowałam się z tą dwójką prawie regularnie i wiedzieli co się u mnie dzieje.
-Czeeeść ! - wykrzyknął pierwszy chłopak którego twarz zobaczyłam na ekranie.
-Hejka - odpowiedziałam z przybranym na twarzy uśmiechem.
-Co nowego Clara ? - zapytała Cortlry, wiedziałam, że mogę powiedzieć im wszystko, od dawna byliśmy dla siebie jak rodzina, wraz z moim wyjazdem trochę się pokomplikowało, ale staraliśmy się funkcjonować tak, jak wcześniej więc wszystko powiedziałam.
-Kurwa. - po moim dość długim monologu to pierwsze słowo jakie usłyszałam z ust przyjaciółki. Hunter siedział przez pierwszy moment z szeroko otwartymi oczami, przetrawiał sytuacje.
-Wendey ? Ta sama Wendey z którą bawiliśmy się kiedy przyjeżdżała do ciebie w odwiedziny?- nie dowierzał Hunter. Skinęłam głową na potwierdzenie.
-A ta Breen to też się nie popisała, nawet nie wysłuchała cię. - wzburzyła się Courtley.
-I ona nazywała się twoją przyjaciółką - Prychnął Hunter.
-A rozmawiałaś o tym z tą drugą… Madlie
-Madlen - poprawiłam przyjaciółkę.
-Nie jeszcze nie, niedawno wróciłam ze szkoły i teraz rozmawiam z wami, nie miałam czasu. Za dwa dni jeszcze ciocia z wujkiem wyjeżdżają na dwa tygodnie i zostaję sama z Brysonem, boję się trochę, niby wiem, że nic się nie stanie. On jest dla mnie bardzo dobry, troszczy się o mnie i naprawdę się dogadujemy, czuję z nim taką więź jak z Wendey, a może z nim jest nawet lepiej, chociaż znamy się ledwie dwa miesiące.
-spokojnie Clari, z tego co już nim słyszeliśmy, jest naprawdę spoko, a zostajecie pewnie z jakąś służbą biorąc pod uwagę dotychczasowe życie Redfordów. A jakby było naprawdę źle, to możesz wracać do domu tylko na noc, albo znaleźć najbliższy samolot i odwiedzić nas w Georgii, twoja babcia ucieszyłaby się, nie mówię nawet o nas. - Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.
-Myślę, że tu wytrzymam, ale swoją drogą muszę naprawdę pomyśleć o odwiedzinach. Ale wiecie jakie samoloty są okropne ?
-Wiemyy - odpowiedzieli chórem. Wiedzieli bo przez dwa tygodnie od mojej przeprowadzki paplałam jaki ten lot był okropny. O locie do Argentyny też wiedzieli, ale wtedy miałam kogo trzymać za rękę, więc było znośnie.
-Tak bardzo mi was brakuje, was i taty. - chyba zaczęłam płakać.
-Nam ciebie też, chciałabym teraz móc cię przytulić. - powiedziała Courtley.
CZYTASZ
Nowy promień słońca
RomanceStara- nowa rodzina siedemnastoletniej Clary to jej jedyna nadzieja która uratuje ją od zamieszkania w domu dziecka. Jednak przeprowadzka ze spokojnego miasta do Nowego Jorku może być ciężka. Dogadanie się z kuzynem w podobnym wieku wszyscy uznaliby...