42

15 2 0
                                    

Leżałam w łóżku przykryta kocem po czubek głowy, mimo że chciało mi się trochę siku, nie zamierzałam wychodzić. Resztę wyjazdu spędzę w łóżku. Trzy dni pod kocem, zapowiada się ciekawie, ale na pewno nie wyjdę na spotkanie tym  trzem wrzodami. Może strzelanie focha nie jest najmądrzejszym zachowaniem, ale ktoś musi ich nauczyć jak postępować z kobietami.

Dopiero wieczorem drzwi do pokoju otworzyły się, ale udawałam, że śpię.Opierając się na zmysłach, wywnioskowałam, że Bryson zabrał część swoich rzeczy przysiadając na chwilę na łóżku i wyszedł znowu zostawiając mnie samą. Długo nie mogłam zasnąć, dopadł mnie straszny ból głowy i mięśni, najwyraźniej dzisiejsza wycieczka dała mi w kość. Rano zaś chyba dośc długo spałam bo aż Bryson postanowił mnie obudzić, a zazwyczaj to ja budzę się przed nim.

-Clara ja wiem, że przeżywasz ten Disneyland, ale nie możesz się cały czas izolować- powiedział wchodząc do sypialni..

-Odejdź- to jedyne co zdołałam powiedzieć, bo byłam półprzytomna, było mi zimno i gdy odezwałam się, poczułam kłucie w gardle.

-Co ci jest?-zapytał podchodząc bliżej- Dobrze się czujesz?- pokiwałam przecząco głową.

-Ja może pójdę po mamę, zaczekaj tu.- rozkazał mi, jakbym zaraz miała wyskoczyć przez okno, albo zwiać szybem wentylacyjnym.

Wraz z ciocią do mojego pokoju przyszli wszyscy moi współlokatorzy otaczając łóżko dookoła.

-No, co się stało? - ciocia zwróciła się do Brysona

-Właśnie nie wiem, zobacz jak ona wygląda, mało tego cała drży.- ciocia przysiadła koło mnie i przyłożyła rękę do mojego czoła.

-Pięknie. Masz gorączkę. Co wyście wczoraj robili dzieciaki?

-Nic takiego- usłyszałam jak Trey cicho odpowiedział

-Dobra, trudno. Ja wyskoczę do apteki, za pół godzinki powinnam wrócić, a was chłopcy proszę, nie zostawiajcie jej samej.

Nie zostawili, siedzieli w pokoju, dzielnie zagadując mnie, chociaż nie słuchałam tego co mówili, chciałam spokoju, ale nie mogłam ich wygonić, mojego szeptu spowodowanego bólem gardła, nikt by nie usłyszał. Po pół godziny ciocia wkroczyła do pokoju. Dayton I Trey podnieśli się z podłogi, Bryson na łóżku ułożył się w pozycji półsiedzącej, a ja…  ja leżałam dalej i czekałam sama nie wiem na co.

-dobra, mam leki na gorączkę, witaminę c i tabletki na gardło, to udało mi się zdobyć bez recepty. Przyniosę ci wodę do popicia i przykro mi, ale resztę wyjazdu będziesz musiała zostać w pokoju- mówi ciocia znikając za drzwiami sypialni by po chwili wrócić z kubkiem herbaty i szklanką z wodą.

-Jadłaś coś dzisiaj?- pyta podając mi herbatę, a ja kręcę głową przecząco.

-To będziesz musiała zjeść śniadanie, nie możesz brać leków na pusty żołądek

-Ja pójdę załatwić jakieś śniadanie- wtrącił się Bryson

-Dobrze, dziękuję

Razem z Brysonem, pokój opuścili również Trey i Dayton, zostałam sama z ciocią.

-No masz, zachorować na wakacjach, nigdy nie miałam w życiu takiej sytuacji, jesteś wyjątkowym przypadkiem. - zaśmiałyśmy się obie

-Mam nadzieję, że przez te trzy dni poczujesz się lepiej, bo nie chciałabym zabierać cię na ośmiogodzinną podróż w takim stanie. Teraz odpoczywaj się, przyjdę jak chłopcy załatwią śniadanie.

Chyba usnęłam, bo nie wiem nawet kiedy zostałam obudzona i zmuszona do zjedzenia śniadania i zażycia leków.

-Możecie wyjść zwiedzać, czy co tam mieliście w planach, ja z nią zostanę. - ciocia odezwała się do moich współlokatorów głaszcząc mnie po głowie.

-Może pani iść, ja mogę zaopiekować się Clarą.

-Jesteś pewien Trey, masz wakacje...

-Byłem w paryżu mnóstwo razy, nie mieliśmy właściwie żadnych konkretnych planów, tylko działania na spontanie, a wy pewnie macie zarezerwowane już jakieś bilety, szkoda by było gdyby przepadły.

-Wzasadzie masz rację. Ale na pewno sobie poradzisz.

-Proszę się nie martwić.

-Dobrze, tylko napiszę ci jakie dawki leków podać Clarze. - odpowiedziała ciocia wyjmując z torebki jakiś notatnik. Kiedy wyszła, a ja zostałam z Treyem.

-Gdzie Bryson i Dayton?

-Poszli na zakupy, niedługo powinni wrócić.- odpowiedział Trey przysiadając koło mnie

-A miało być tak pięknie, najwyraźniej Paryż ma do mnie jakieś uprzedzenia, zawsze coś idzie nie tak- powiedziałam już normalnie, tabletka na gardło pomogła.

-Nie martw się, nie pozwolę, żebyś żyła z myślą, że nie zwiedziłaś paryża

-Ja tu jeszcze wrócę

-Dobrze,  teraz może spróbuj przespać gorączkę

-Dlaczego wszyscy każą mi spać, spałam w nocy, potem będę miała zaburzony rytm dnia

-Ale sen chyba działa, przed śniadaniem bardzo szybko usnęła

-Dawno i nieprawda- odburknęłam, a Trey wyszed z sypialni zostawiając mnie samą.

Nowy promień słońca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz