21

36 3 0
                                    

Z dedykacją dla Dudiego ⛵️

Tego ranka mimo nocnych przygód, ja czułam się wyśmienicie, czego nie można powiedzieć o Brysonie.
-Dzień dobry - powiedział na wpół przytomny chłopak wchodząc do jadalni, gdzie razem z ciocią i wujkiem jedliśmy już śniadanie.
-Ooo dla ciebie chyba nie będzie taki dobry, główka boli co ? - zagadnął wujek
- O której wczoraj wróciłeś ? - zapytała ciocia
- Nie wiem nawet, nie pamiętam.
-O północy- odpowiedziałam za niego.
-obudziłem cię? Jak tak to sory. - mruknął chłopak, oj żebym się po prostu obudziła byłoby dobrze, ale na razie nie będę wywlekać na światło dzienne jego nocnych przewinień.
Dopadłam później kuzyna podczas odrabiania pracy domowej, siedział przy swoim biurku pochylony nad podręcznikiem, kiedy weszłam do jego pokoju. Zapukałam wcześniej oczywiście, to, że nie poczekałam na odpowiedź, to inna kwestia, ale kulturka przede wszystkim.
-Cześć.
-Hej - odpowiedziała niewzruszony moją obecnością.
-Co robisz ?
-Odrabiam angielski. - widać nie był w humorze
-Aha. Mi się nudzi.
-To się rozbierz i ubrania popilnuj. - odburknął.
-Haha, bardzo śmieszne, chciałam ci pomóc, ale odechciało mi się, może pójdę się rozebrać, jak będę miała szczęście, może znajdzie się ktoś kto popilnuje mi ubrań. - odpowiedziałam z uśmieszkiem na twarzy
-Kurwa, czego chciałaś ? - odwrócił się do mnie
-Na początku zobaczyć co robisz i porozmawiać o wczoraj, potem pomóc ci w zadaniu, ale teraz to mi się wszystkiego odechciało. - walnęłam się na łóżko chłopaka, chciałam też co prawda podziałać na jego układ nerwowy, ale tego nie musiał wiedzieć, na myśl przyszło mi też to, jak już swobodnie się czułam, w relacji z Brysonem, jak i całym moim nowym życiu.
- Właśnie. A propos wczoraj. Ty mnie zaprowadziła do pokoju ?
-Nic nie pamiętasz ?
- No nie za bardzo, coś jak siedziałem na podłodze, potem w łóżku, ale to tylko przebłyski.
-Emm, tak, ja zaprowadziłam cię do łóżka, po tym jak majaczyłeś coś o Jade, Treyu i marmoladzie. A skoro jesteśmy przy tym to mam pytanie, Trey też był na tej imprezie ? - to nurtowało mnie odkąd chłopak wspomniał o Treyu paplającym na podłodze.
-Tak, tak jak cała paczka.
Skoro i tak pojawił się na imprezie to dlaczego chciał się równocześnie spotkać ze mną.
-Okej. – Odmruknęłam
-Serio ? Tylko tyle ?
-Tak - odpowiedziałam i opuściłam pomieszczenie. Po powrocie do swojego pokoju zadzwoniłam do Bridget i poprosiłam, żeby wybrała się ze mną na zakupy w następny weekend, podejrzewałam, że szykuje się jakaś impreza, więc chciałam odpowiednio wcześniej zarezerwować czas dziewczyny. Urodziny Brysona zbliżały się wielkimi krokami, a ja nie miałam pomysłu na prezent, liczyłam na wsparcie Bridget.

*************
Szkoła, korytarz, szafka. Standard, rutyna, nuda. Ku mojemu szczęściu znalazł się ktoś kto nudę przerwał. Breen podbiegła do mnie uradowana.
-Witam w ten pogodny dzionek. - zaszczebiotała.
-A tobie co się stało ? Brałaś coś ?
-Niee, nie musiałam po tym jak przed szkołą zobaczyłam jak Bryson kłócił się z Jade spojrzał na mnie i uśmiechnął się. -Boże Nie wierzyłam, że moja koleżanka zachowuje się jak wariatka bo mój kuzyn uśmiechnął się. Właściwie nigdy nie widziałam u nikogo ta
kiego zachowania z takiego powodu.
-To chyba dobrze - posłałam jej uśmiech i postanowiłam cieszyć się jej szczęściem.
-Bardzo dobrze, ona najbardziej się koło niego kręci, skoro są pokłóceni może przestanie, a nawet jeśli nie, to jego zainteresowanie nią spadnie, przez co ktoś inny może mieć szansę.
-I tym kimś innym  jesteś ty ?
-Skąd wiedziałaś ?
-Intuicja - obie zaśmiałyśmy się i pkierowałyśmy do sali na lekcje biologii.
Marsz przez ścieżkę mierci zwaną szkolnym korytarzem przerwała nam męska sylwetka stojąca na środku naszej drogi. Podniosłam głowę, żeby zobaczyć, że to Trey.
-Hej Clara, możemy porozmawiać ? - zapytał niepewnie.
-Wybacz ale zaraz mam zajęcia. - odpowiedziałam chłodno i wyminęłam chłopaka, a w ślad za mną poszła Breen. Byłam zła na Treya, chciał się ze mną spotkać i równocześnie iść na imprezę ? Chciał mnie tam zabrać mimo, że nie chciałam ? Czy on sam naprawdę nie zamierzał się tam pojawić czy mnie okłamał ? Miałam wiele pytań, moż rozmowa faktycznie kilka by rozwiązała, ale musiałam jeszcze pokazać moją złość, niech widzi, że nie ma ze mną łatwo, musi się postarać żeby zdobyć trochę mojego czasu na rozmowę.
-Wow laska. Trey Anderson ? Nieźle - powiedziała z uznaniem Breen.
-Nie wiem o co chodzi, ale przemyśl tą rozmowę z nim. - spojrzałam wymownie na dziewczynę, lecz nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć ona mnie wyprzedziła.
-Nie patrz tak na mnie tylko pomyśl, i popatrz na niego. Widziałaś jak się na ciebie patrzył ? On ma względem ciebie jakieś zamiary, i przemyśl. Jak ja w końcu uwiodę Brysona, ty spotykałabyś się z Treyem, moglibyśmy chodzić na podwójne randki. - powiedziała z ekscytacją, na co ja jedyni pokręciłam głową i przyspieszyłam kroku.
Na lekcji nudziłam się, bazgrałam coś z tyłu zeszytu jednym uchem słuchając nauczycielki, a Breen siedząca obok mnie grała na moim telefonie w jedną z kilku gier. Nagle dziewczyna wzdrygnęła się i wystawiła urządzenie w moją stronę.
-Jakaś Wendey do ciebie dzwoni. - zdziwiona odebrałam urządzenie od dziewczyny zastanawiając się dlaczego kuzyna dzwoni do mnie o tej porze, nasze strefy czasowe dzieliło tylko dwie godziny, u nas była 11 u niej musiała być 13, dziewczyna więc tak jak ja powinna być w szkole. Podniosłam rękę i zapytałam nauczycielką o wyjście do toalety, w międzyczasie telefon przestał dzwonić ale kiedy tylko wyszłam na korytarz oddzwoniłam. Dziewczyna odebrała w mgnieniu oka.
-Clara ? - usłyszałam ich zachrypniętym głos po drugiej stronie słuchawki.
-Wendey, coś się stało? Nie masz teraz lekcji ?
-Nie, wyszłam wcześniej, przepraszam jeśli przeszkadzam, ale musiałem szybko się z tobą skontaktować.
- Mów co się stało. - przeraziłam się lekko.
-Ja nie chciałam do ciebie dzwonić ale nie mam wyjścia. Nikt nie może mi pomóc.
-Wendey, do rzeczy.
-Potrzebuję pieniędzy. - wzburzylam się na tą odpowiedz. Ostatnio masz kontakt podupadł, nie rozmawiałyśmy już tak często na początku mojej wyprowadzki, i teraz po dłuższej przerwie ona dzwoni do mnie bo potrzebuje pieniędzy. Wtedy przypominam siebie dlaczego ciocia nie utrzymuje kontaktu z resztą rodziny.
-Co się stało? - pytam spokojnie, dam jej szansę.
-Jeden typ mnie szantażuje, przed chwilą groził mi i poddusił, wiszę mu pieniądze, mówi, że jeśli nie oddam do końca tygodnia, znajdzie moją rodzinę. Clara boję się.
-O Boże. - to jedyne co zdołałam z siebie wydusić opadłam na ławkę stojącą na korytarzu analizując wszystko co powiedziała mi dziewczyna.
-Wendey, teraz nie mogę nic zrobić, jestem w szkole, ale zadzwonię później i porozmawiamy, ty też powinnaś się uspokoić.
-Dobrze, do usłyszenia. - rozłączyła się.
Kazałam Wendey uspokoić się, ame sama przez resztę dnia nie byłam spokojna i nie mogłam się na niczym skupić.
-Clara co ci się dzieje ? Po tym telefonie na lekcji jesteś jakaś dziwna. - na jednej z pierwszych powiedziała Madlen.
-Przepraszam, to moja kuzynka dzwoniła, martwię się, coś złego się u niej dzieje.
Dziewczyna pogładziła moje ramię w pokrzepiający geście.
Wróciłam do domu w takim samym stanie, jak przez pół dnia w szkole. Byłam zmartwiona, przestraszona i zdezorientowana. Nie wiedziałam co robić jak pomóc dziewczynie na odległość.
Na początek musiałam dowiedzieć się czegoś więcej, wybrałam więc numer kuzynki aby ponownie tego dnia usłyszeć jej głos.
-Halo ?
-Wendey, to ja Clara. Posłuchaj, chcę Ci pomóc, ale musisz mu powiedzieć coś więcej, dobrze ?
- Tak dobrze - jej głos brzmiał zdecydowanie pewniej niż wcześniej, to dobrze, nie chodziła cały czas załamana.
-Od początku. Dlaczego ktoś cię szantażuje ?
-To chłopak z mojej szkoły, ze starszej klasy, raz na imprezie upiłam się i robiłam jakieś dziwne rzeczy, on powiedział że ma nagrania i jak nie zapłacę mu pięć tysięcy wyciekną do internetu i do moich rodziców.
-Pięć tysięcy za nagrania ?! - wzburzylam się. Tak teraz żyłam w bogactwie, ale dalej, w takich sytuacjach moja część skąpca odzywa się.
- Tak, ja nie mam takich pieniędzy, do rodziców nie pójdę bo będą pytać po co mi taka kwota, nie wiedziałam co robić.
- okej, ja też nie mam takich pieniędzy, w tym nie mogę ci pomóc, ale możemy coś razem wymyślić.
- a nie możesz poprosić ciocię czy wujka ? Dla nich taka kwota to pewnie nieznacząca kropla w morzu.
-No nie wiem - odpowiadam niepewnie, nie chciałam wciągać w to cioci Rosabelli. Tym Bardziej, że Wendey to rodziną od strony mamy, nie byli więc dla siebie tak bliską rodziną.
-Proszę spróbuj chociaż.
-Dobra, zobaczę co da się zrobić i zadzwonię.
-Dziękuję, jesteś kochana.
Rozłączyłam się i padłam na łóżko myśląc co zrobić, miałam pieniądze na moim koncie, pierwsze pięć tysięcy, i dodatkowo inne pieniądze, miałam prawie dziesięć tysięcy, nie chciałam ich jednak oddawać kuzynce, wątpię, że kiedy była w stanie oddać.
Potrzebowałam porady, nic chciałam jeszcze prosić o pomoc cioci czy wujka, skierowałam się więc do pokoju Brysona.
Ledwo zdążyłam wyjść z pokoju kiedy usłyszałam wołanie cioci.
-Clara !
-tak ciociu ? - kobieta już stała u szczytu schodów.
-Twoja babcia nie może się do ciebie dodzwonić.
-Przed chwilą rozmawiała z Wendey, linia była zajęta.
-Czyli już rozmawiałaś z Wendey. Właśnie w tej sprawie dzwoniła babcia, jest właśnie w domu Wendey i była świadkiem bardzo niepokojącej rozmowy
- o czyli już wiesz - odparłam cicho
- ja wiem, ale ty chyba jeszcze nie, chodź, usiądziemy - kobieta pokierowała nas do mojego pokoju i zajęła miejsce na łóżku, ja przysiadłam obok niej.
-Wendey wcale nie potrzebuje pomocy. Pamiętasz jak opowiadałam, że rodzina chciała ode mnie pomocy finansowej kiedy dowiedzieli się jak żyje ? - pokiwałam głową.
-Twoja babcia w domu Wendey słyszała jak jej rodzice rozmawiają o tym że właśnie Wendey właśnie rozmawia z tobą. Dopytywałam o co chodzi, i od razu zadzwoniła, najpierw do ciebie, jak nie odbierałaś, zadzwoniła do mnie.
- o co chodzi ciociu ?
- Twoja ciotka Berta, wymyśliła, że wykorzystają to, ze mieszkasz teraz z nami i masz dostęp do pieniędzy. Chcieli wyłudzić od ciebie gotówkę. - ciocia położyła dłoń na moim ramieniu.
-Nie, nie. Jak ? Oni ? Wendy ? - Nie przepadałam za ciocią Bertą, mimo to tata chciał żebym utrzymywała kontakt z rodziną mamy, z nią więc też się widywałam. Nie obchodziło mnie jej zachowanie i ten durny pomysł. Nie obchodziły, gdyby Wendey nie brała w tym udziału. Zawsze byłyśmy jak siostry, to była moja ulubiona kuzynka, razem w dzieciństwie robiliśmy tyle rzecz, jako nastolatki też, była moja przyjaciółka. I tak ohydnie mnie oszukała, nabrała. Jak dobrze, że babcia dzisiaj postanowiła odwiedzić rodzinę Wendey. Zdążyła zapobiec moje głupocie, bo nie wiem co bym zrobiła.
Ułożyłam głowę na ramieniu cioci.
-spokojnie słoneczko, nic się nie stało, wszystko jest dobrze, ale możesz zadzwonić do babci  i ją uspokoić, ona nie wie co Wendey powiedział dokładnie i co ty mogłaś zrobić.

Nowy promień słońca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz