39

14 2 0
                                    

We czwórkę doszliśmy do pierwszego punktu wycieczki- Place de la Concorde. Na samym środku placu stał wielki róg jednorożca. A właściwie, egipski obelisk z Luksoru, jak się dowiedziałam z wikipedii, gdyż żaden z moich trzech przewodników nie potrafił mi powiedzieć czym jest owy czub, chociaż kilkukrotnie słyszałam od nich historie, ile to razy oni nie byli w Paryżu.
  
  Pomimo swojej wysokości 23 metrów, obeliks nie zrobił na mnie wrażenia, jedynymi przyciągającymi wzrok częściami, były złote elementy na samej górze i na samym dole.

    Chłopcy niezmiernie ucieszyli się z faktu, że architektura tego miejsca nie zachwyciła mnie i nie chciałam zostać dłużej, dlatego też zgodnie ruszyliśmy w stronę pól elizejskich.
 
  Uwaga spoiler, pola wcale nie były polami, tylko ciągnącą się ulicą, ja o tym nie wiedziałam, tak samo ja Wendey, której relacjonowałam cały wyjazd.
 
  Przez cały spacer moi towarzysze próbowali opowiadać mi co nieco o miejscach które mijaliśmy, nie były to architektoniczne, czy turystyczne informacje, tylko historyczne ciekawostki. Z historii ich życia i wcześniejszych odwiedzin tego miasta.
   
Dayton właśnie mówił o tym, jak przypadkiem skręcił w złą uliczkę i jako siedmioletnie dziecko został sam w mieście nie znając języka, zrobiłoby mi się go szkoda, ale nie zdążyło, bo Trey odwrócił moją uwagę.

-a tu jak skręcimy to jest kilka fajnych sklepów- powiedział kiedy doszliśmy do dużego skrzyżowania.

-możemy pójść?- spojrzałam wzrokiem kota ze Shreka na Brysona i Daytona, kuzyn oczywiście przewrócił oczami, zastanawiam się czy to ja mam na niego taki wpływ, nie przypominam sobie aby na początku naszej znajomości miał w zwyczaju tak robić.

-Jak dla mnie spoko- odparł Dayton - spojrzałam na niego wzrokiem pełnym iskier co chyba dostrzegł bo cicho się zaśmiał i pokręcił głową.
- zostałeś przegłosowany- zwróciłam się do Brysona

- niech wam będzie

Tak właśnie Trey poprowadził nas w jedną z alei.

Faktycznie było tu… kilka sklepów, zaczynając od Balenciagi, przez Dolce&Gabbana, Red By… chwila…

-czy to nie … - zacięłam się, mój mózg w tym momencie przestał kontaktować, dlatego zatrzymałam się na środku chodnika przed sklepem Red By Rosa, sklepem mojej cioci.

-tak, to sklep mamy, co się dziwisz, wiesz kim jest - dokończył Bryson stając obok mnie.

- ale nie sądziłam że zobaczę jej sklep koło takiej Chanel - wskazałam na sklep wspomnianej marki po drugiej stronie ulicy.- możemy wejść? - zapytałam z ekscytacją.

- no chodź, tak na marginesie, nie musisz o wszystko pytać, weszłabyś do tego sklepu, my poszliśmy za tobą żeby cię nie zgubić i przypilnować. - powiedział Bryson

- nie jestem dzieckiem

- ale nie znasz ani miasta, ani języka i co byś sama tu zrobiła? Poza tym pani Rosa, urwałaby mi łeb gdybyś się zgubiła. - nie odpowiadając na wywód Brysona po prostu weszłam do sklepu, a za mną reszta wycieczki.

-Dzień dobry - przywitałam się wchodząc

-Dzień dobry - odpowiedziała mi po angielsku ekspedientka z uśmiechem na twarzy, jednak po zobaczeniu przybyłej klienteli, ten uśmiech jakby zbladł, zapewne pomyślała, że dzieciaki przyszły pooglądać dostępny asortyment i zapewne nic nie kupią.

Wnętrze butiku było czerwone z przeplatającymi się złotymi dodatkami.
Ja zaczęłam chodzić i rozglądać się, Trey zajął miejsce na kanapie stojącej przy jednej ze ścian, a Bryson i Dayton również przechadzali się między regałami i wieszakami.

Ubrania cioci były naprawdę ładne, rzadko widziałam coś jej projektu, lub nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy, na przykład czerwona marynarka z białą kokardą wiązaną z tyłu, którą ciocia dość często nosiła, znalazłam taki sam model na jednym z wieszaków, i takie same spodnie, jakie ubiera ciocia, przypadek? Nie sądzę. W oczy rzuciło mi się jeszcze kilka perełek, które kojarzyłam z codziennych outfitów cioci i aż poczułam wstyd, że ja nie mam rzeczy zaprojektowanych przez nią, zakupy dla mnie robimy razem, więc wiedziałabym gdyby było inaczej. Cóż, trzeba to zmienić. Teraz ubrania oglądałam uważniej i klasyfikowałam, pod względem tego, czy ubrałabym to na co dzień czy nie. Większość, niestety nie przeszło wstępnej rekrutacji, ale na oku miałam jedną z kolekcji. Kwiatowe wzory na wszystkim. Właśnie oglądałam białą koszulę z niebieskimi kwiatami wyhaftowanymi na rękawach, kiedy obok mnie zmaterializował się Bryson.

Nowy promień słońca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz