Odwożąc Courtly i Huntera, chłopcy siedząc z przodu rozmawiali o samochodach, głównie zachwycali się maszyną którą właśnie podróżowaliśmy a ja i Courtly omawiałyśmy wszystko co nas w swoim życiu nawzajem ominęło.
Właśnie słuchałam najświeższych plotkach z dzisiejszego dnia, kiedy to nauczycielka na biologii zakręciła się i wyszła z sali bez słowa zostawiając uczniów nawet nic nie zadając, a nasz kolega Peter oświadczył nauczycielce od angielskiego, że musi zwolnić się z ostatniej godziny jaką był właśnie angielski, bo musi iść do fryzjera.
-A ty poznałaś kogoś ciekawego tam w nowym jorku kogo jeszcze nie znam ? – zagadnęła w pewnym momencie Courtly
-Nie
-Tak - odpowiedział zaraz po mnie Bryson
-Nie
-Tak - upierał się przy swoim
-kogo niby ?
-Treya, wiesz przykro mi będzie jeśli uznasz go za nieciekawego
-uuu co z tym Treyem ? bo z opowiadań to go znamy ale czemu on taki ciekawy według Brysona?
-Co z treyem ? Nic z Treyem, to mój kolega - odpowiedziałam i w wewnętrznym lusterku napotkałam kpiące spojrzenie Brysona
-No jak tam chcesz - powiedział kuzyn kończąc tą rozmowę
********
Bryson odwiózł mnie do babci a am pojechał… w sumie nie wiem gdzie pojechał, ale pojechał, chciał jak najwięcej pojeździć swoim
wynajmowanym autem dlatego też zgadzał się za każdym razem gdy prosiłam o podwózkę.
w domu babci została zorganizowana cała akcja konspiracyjna. Ja przyjechałam a babcia zadzwoniła do Wendey żeby dziewczyna niby jej pomogła w domu.Piętnaście minut później usłyszałyśmy dzwonek do drzwi, podniosłam się z kanapy żeby otworzyć.Wendey już miała co powiedzieć na powitanie ale podniosła opuszczoną głowę i mnie zobaczyła, znieruchomiała i chyba zrezygnowała z powitania.
-Cześć - powiedziałam niepewnie.
-Clara - tylko tyle zdołała z siebie wydusić
-No, Clara, cześć
-babcia po mnie zadzwoniła - zaczęła się tłumaczyć
-Wiem, poprosiłam ją o to, wejdź do środka.
Babcia wiedziała o naszej napiętej sytuacji więc usunęła się do kuchni, żebyśmy mogły swobodnie porozmawiać.
Wsiadłyśmy na jednej kanapie, to dobrze, pierwszy krok do porozumienia, nie izolować się.
-Clara, ja przepraszam, wiem jak to wyglądało, ale uwierz mi, że moja matka dostała ochrzan od twojej babci, Rosabelli i ode mnie też, nie wiem czy ona zrozumiała, ale ja tak, bardzo szybko. Zrozum proszę też, że to było okrutne też w stosunku do mnie, też zostałam oszukana.
-Tak, też zostałaś oszukana, ale mnie powiedziałaś jeszcze inną wersję niż sama usłyszałaś
-Byłam w szoku, nie wiedziałam co dokładnie robię, w tamtym momencie matka kazałaby mi skoczyć z okna a ja bym to zrobiła. - powiedziała gwałtownie wstając
-dobra, Wendey, rozumiem trochę, widzę, że to nie twoja wina…
-czyli, znowu możemy rozmawiać i pisać i się przyjaźnić? - zapytała niepewnie dziewczyna
-nooo, chyba tak - odpowiedziałam za co zostałam nagrodzona mocnym uściskiem od kuzynki.
-okej, już, uspokój się - że śmiechem powoli odsunęłam od siebie Wendey
-a co ty właściwie tu robisz, powrót do korzeni?
-jesteśmy przejazdem, na tydzień zatrzymaliśmy się w Georgii, ale niedługo jedziemy dalej, na Hawaje.
-aaaa takiej to dobrze.
-tak, jest dobrze, wiesz bałam się jak to będzie u Redfordów, ale jest naprawdę dobrze, Bryson też jest okej, wiadomo, tęsknię za tym co było… - nagle mój emocjonujący wywód przerwało stukanie, babcia pukała w ścianę upewniając się czy może wejść
-już normalnie rozmawiacie dziewczynki ?
-tak babciu, już wszystko dobrze
-oh, dzięki ci Boże, nie mogłam patrzeć jak Wendey chodziła taka struta, wiesz Clara, że nie zawsze uśmiechała się na moje ciasteczka ? - obie zachichotałyśmy na roszczeniowość babci dotyczącą jej ciasteczek. Zawsze kiedy komuś było przykro, ona otwierała pudełko z maślanymi ciasteczkami, piekła też inne, ale te, trzymała na wyjątkowe okazje. Podobno tą tradycję zapoczątkowała jeszcze z naszymi mamami. W tym momencie podzielałam pytanie retoryczne Wendey z listu, w skrócie, po kim nasze matki są takie okrutne, bo babcia jest cudowna. Dziadka nigdy nie zdążyłyśmy poznać, ale skoro babcia go kochała nie mógł być złym człowiekiem, źle wychowanie też tu nie wchodzi w grę, no chyba, że my o czymś nie wiemy i babcia zataja przed nami brudy z przeszłości.
********
Kolejny dzień pobytu w rodzinnym mieście również była dla mnie mocno emocjonujący, wybrałam się na cmentarz odwiedzić tatę. Bryson zawiózł mnie tam, przy pobliskiej kwiaciarni kupiliśmy kwiaty, ja od siebie o on od całej rodziny i postawiliśmy je na grobie. Ja usiadłam na drewnianej ławce stojącej blisko grobu taty a po chwili namysłu Bryson dołączył do mnie.
-mam cię zostawić samą ? - zapytał- nie musisz, ale może Ci się tu nudzić więc możesz poczekać w samochodzie.
-poczekam tutaj.
Przez minuty ciszy w myślach mówiłam tacie wszystko co powiedziałabym mu zaraz po powrocie ze szkoły, jakby to był normalny dzień, zamknęłam oczy I wyobraziłam sobie właśnie taką sytuację, ja wracam ze szkoły tata czeka na mnie w kuchni.
Kiedy otworzyłam oczy zaczęłam mówić, wypłynęło ze mnie wszystko co czułam w bezmyślnym monologu, a czując obecność Brysona tuż obok, miałam świadomość, że moje słowa nie poleciały w eter, może chłopak nie słuchał, ale był.
-słabo pamiętam moją mamę, miałam siedem lat kiedy nas zostawiła, od tamtej pory chyba nawet jej więcej nie widziałam, tata o tamtego czasu starał się za dwoje i mimo że wychowywał mnie sam niczego mi nie brakowało. Często zabierał mnie na lody a w swojej piekarni robił różne bułki czy ciastka w kształcie postaci bajek, one były tylko dla mnie, nie sprzedawał ich. Z Wendey kiedy podrosłyśmy wiele razy pozbierałyśmy różne wypieki z piekarni. Tata nie wiedział, ale nawet jakby na nakrył zapewne powiedziałby ,, weźcie sobie ale to ma być ostatni raz,,. Zbyt rzadko mówiłam mu, że go kocham, a miałam tylko jego, reszta rodziny była od święta, nie zrobili dla mnie tyle co tata. Wiesz jakie to było dziwne uczucie, kiedy do was przyjechałam, jeść kupne bułki ? Te mojego taty były najlepsze. - w tym momencie zaczęłam się lekko rozklejać, ale nieprzejmując się łzą która spłynęła po policzku oparłam głowę na ramieniu Brysona i mówiłam dalej.
- w pewnym momencie w życiu byłam tak rozżalona,że nie ze mną mamy, wyrzucałam swoje żale a tata tego wszystkiego zawsze cierpliwie słuchał, oj cierpliwość to on miał, nawet kiedy później zaczęłam zeswatać go z różnymi sąsiadkami, chciałam też mieć rodzeństwo a wiedziałam,że do tego potrzeba dwóch osób. teraz ty jesteś dla mnie jak brat i można powiedzieć,że spełniło się moje marzenie z dzieciństwa. Ale jakim kosztem…- westchnęłam. Bryon objął mnie i w ciszy siedzieliśmy jeszcze kilka minut aż zdecydowaliśmy, że czas wracać********
Na walentynki nowy rozdział, jeszcze nie ma w nim miłości ale zawsze coś 😁
CZYTASZ
Nowy promień słońca
RomanceStara- nowa rodzina siedemnastoletniej Clary to jej jedyna nadzieja która uratuje ją od zamieszkania w domu dziecka. Jednak przeprowadzka ze spokojnego miasta do Nowego Jorku może być ciężka. Dogadanie się z kuzynem w podobnym wieku wszyscy uznaliby...