7

47 4 0
                                    

W sobotę większą część dnia spędziłam w pokoju, ogarniałam tableta i nadrobiłam przez telefon z Carter, Hunterem i Wendey wszystko co zdążyło zdarzyć się przez kilka dni mojej nieobecności. Zdałam sobie też sprawę, że takich spraw będzie coraz więcej, bo dni których nie będzie mnie przy nich będzie coraz więcej. 

Niedziela upłynęła podobnie do soboty, wspólne obiady były trochę niezręczne, głównie ciocia mówiła, a ja zastanawiałam się czy to na pewno  nią jestem spokrewniona a nie z małomównym wujkiem, bo to, że Bryson się nie odzywał było dla mnie normalne, nie lubił mnie. Wiedziałam to, i trochę byłam tym rozczarowana, po szczerym uśmiechu jakim obdarzył mnie przy pierwszym spotkaniu miałam nadzieje co do naszej relacji. Cóż, on najwyraźniej postąpił przeciwnie niż ja w sprawie pierwszego wrażenia i jedynie wtedy chciał dobrze wypaść. 

Wieczorem ciocia poinformowała mnie, że jutro zajęcia w szkole zaczynam o 9 i powinnam być na dole gotowa o 9:40, przed zajęciami mam się jeszcze stawić w sekretariacie i odebrać plan lekcji, jakbym nie mogła trafić to Bryson na pewno mi pomoże. Na pewno.

Mimo faktu szkoły prywatnej nie praktykowali obowiązku noszenia mundurka, Rano podczas wyboru stroju postawiłam na coś bardziej eleganckiego, podobał mi się taki styl, wcześniej nie miałam gdzie się tak ubierać, więc siłą rzeczy nie potrzebowałam tego typu ubrań, jeansy i dresy wystarczały. Na pierwsze wrażenie w nowej szkole postawiłam na szerokie czarne spodnie, białą bluzkę i białe buty Nike w których jestem zakochana, zobaczymy jak będzie kiedy przestaną być białe. Dodatkowo ubrałam  srebrne kolczyki serduszka i łańcuszek do kompletu, włosy związałam w wysokiego kucyka. zapełniłam mój różowy plecak książkami, dzisiaj wszystkie muszę dźwigać ze sobą, ale z czasem połowa wyląduje w szkolnej szafce. Po zejściu na dół zjadłam szybkie śniadanie i odebrałam od Glory kanapkę na lunch oraz butelkę wody. 

Równo o 9:40 stałam na podjeździe obierając pokrzepiającego przytulasa od cioci, i równo o 9:41 zobaczyłam podjeżdżający samochód Bena. Równo spóźniony o 9:45 przyszedł Bryson, jemy nie zależało na punktualności, mi bardzo, zwłaszcza dzisiaj, a skoro oficjalnie się nie znamy, nie będę miała na kogo zwalić potencjalnego spóźnienia.

************

Od razu po wyjściu z auta mój kuzyn pognał do swoich znajomych. Już widzę jak w razie czego mi pomaga. Ja więc byłam zdana na siebie. Zanim weszłam do budynku usłyszałam dźwięk klaksonu dochodzący jak się okazało z samochodu Bena

-Clara ! - zawołał mnie mężczyzna. 

-Coś się stało ? - zapytałam podchodząc do auta.

-Nie, ale w ostatniej chwili sobie przypomniałem, proszę - dostałam zgiętą w pół karteczkę, widząc moje zmieszanie odparł

-To mój numer telefonu, dzwoń jakby co, a na pewno wpisz go w kontakty do telefonu, będę o 15 po ciebie.

-Dobrze, dziękuję, do zobaczenia, biegnę bo nie mam czasu

Ostatni raz pomachałam i weszłam do szkoły. 

     Przez ogromny hol przetaczało się mnóstwo ludzi, trzeba było się przepychać, robić slalom, cały czas jednak próbowałam odszukać sekretariat, i na końcu korytarza ujrzałam napis ,, sekretariat,, byłam z siebie dumna że znalazłam go sama. Miła pani dała mi plan lekcji, kluczyk do szafki, coś do podpisania i podpowiedziała że pierwszą lekcję mam na pierwszym piętrze. Udałam się na schody. 

      Na piętrze nie było aż tyle ludzi, łatwo więc odnalazłam salę numer 25 .

     Trochę zmieszana rozglądałam się za ludźmi którzy stali blisko tej sali wnioskując że pewnie mają tu lekcje, a co za tym idzie są z mojej klasy. 

Nowy promień słońca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz