19

25 4 0
                                    

Pokój Brysona był tak duży jak mój, czyli gdyby ustawić ławki, mógłby służyć za salę lekcyjną, więc nasza piątka mieściła się bezproblemowo, co z tego, że niektórzy musieli siedzieć na podłodze ? Mi zawczasu udało się zająć miejsce na łóżku, zaraz po tym jak wpadłam na nie ja, na mnie wpadła Bridget, Bryson zajął krzesło przy biurku, Trey i Colt, siedzieli, a właściwie leżeli jak placki na dywanie.
Bryson nikomu mnie nie przedstawił, bo każdy z obecnych zdążył mnie poznać, w mniej lub bardziej sprzyjających okolicznościach.
Bridget bawiła się moimi włosami, a chłopcy prowadzili zawiłą konwersację na temat samochodów. Ja ledwo rozpoznaję kilka znaczków konkretnych marek, Bridget najwyraźniej też, sądząc po jej zaangażowaniu porównywalnym z moim.
W pewnym momencie trey zmienił temat który już dotyczył nas wszystkich.
-Ej w piątek jest impreza u Willa co nie ? - zapytał przyjaciół, kolejna impreza, miastowa młodzież ?
Każdy pokiwał głową, każdy oprócz mnie, ja nie znałam Willa, i nie wiedziałam nic o żadnej imprezie.
-Clara może pójdziesz z nami - skierował pytanie tym razem do mnie. Nie zdążyłam jednak odpowiedzieć, bo przeszkodził mi Bryson.
-Ona nigdzie nie idzie - powiedział oschłym tonem.
-Co ? Dlaczego ?- oburzyłam się.
-Bo każda impreza tutaj nie kończyła się dla ciebie dobrze.
-O co mu chodzi ?  zagadnęła Bridget.
-Kurwa, na każdej imprezie ktoś ją obmacuje. Nie wiem czy jakiś pierdolony magnes na zboczeńców wbudowany czo o co chodzi.- odpowiedział kuzyn.
-Boże, naprawdę ? - brunetka wytrzeszczyła oczy z przerażenia.
-Wcale nie na każdej. - próbowałam się wybronić.
-Nie ?
-Nie.
-Najpierw Trey… - zaczął wyliczać blondyn, ale Trey skutecznie mu przerwał..
-Ej ! Ja jej wcale nie obmacywałem, byłem bardzo kulturalny.
-... Potem w Meksyku ten gość, i Dayton na ostatnie - kontynuował niewzruszony Bryson.
- Dayton Cię obmacywał ? - Zapytał wzburzony Trey.
Nic nie odpowiedziałam, z lekko naburmuszoną miną, zdałam sobie sprawę, że Bryson miał trochę racji.
-No weź, teraz będziemy jej pilnować, z nami będzie bezpieczna. - Colt stanął po mojej stronie.
-Ta, schlejesz się w trzy dupy, i taki będzie z ciebie pożytek. - Prychnął Bryson.
-A ja przypomnę, że nie potrzebuję żadnej niańki, poza ty, i tak nie chciałabym z wami iść na żadną imprezę, a tego Willa to nawet nie znam..- wzruszyłam ramionami. Kłamałam, ciekawie byłoby iść z nowymi znajomymi na imprezę. Chciałam poznać ich bliżej, no może Treya nawet najbliżej…
-Pięknie, w takim razie nigdzie nie idziesz. -mój kuzyn uśmiechnął się triumfalnie.

***********
Czasami człowiekowi wydaje się, że czas się zatrzymał, mi się niestety nie wydawało, wpatrywałam się w zegar wiszący w sali matematycznej, ale od dłuższego  żadna ze wskazówek nie ruszyła się.
-To są jakieś żarty - mruknęłam do siebie cicho i  sięgnęłam po telefon. Ku mojemu zdziwieniu, czas nie zatrzymał się, on się kurwa cofał, szkoda że akurat na lekcji matematyki…
Wygrałam walkę z czasem i wytrzymałam cały dzień w szkole, właśnie chowałam podręczniki do szafki, kiedy koło mnie pojawił się Trey.
-Hej, ty nie skończyłeś godzinę temu lekcji ? - zapytałam zdziwiona, chodził do klasy z Brysonem, wiedziałam więc kiedy kończy lekcje.
-Skończyłem ale  musiałem zostać i sprawdzić coś w bibliotece, potem zobaczyłem ciebie, potrzebujesz podwózki ?
-Nie, dziękuję, zaraz Ben powinien przyjechać. - odpowiedziałam niepewnie, cholera, dlaczego miałam kierowcę ? Inaczej mogłabym jechać do domu razem z Treyem, ale Ben na pewno zaraz będzie pod szkołą.
-Dobra, twoja strata. - powiedział, i mrugnął do mnie. Nawet nie wiedział jak wielka strata.
Czarnowłosego chłopaka spotkałam jeszcze raz na parkingu, pomachał do mnie wsiadając do swojego zielonego, sportowego auta. Z uśmiechem odwzajemniłam ten gest, mimo, że w środku gotowałam się, dlaczego on musiał wyglądać jak z jakiejś okładki pisma dla natolatek. A do tego być taki miły. I tak ładnie, męsko pachnieć…
Właśnie schodziłam na dół do jadalni na wspólny obiad i zobaczyłam jak wujek wchodzi do domu, niemal zderzyliśmy się ze sobą po drodze kiedy noga podwinęła mi się i spadłam ze schodów, na szczęście uniknęłam spotkania z marmurową posadzką, bo mój zbawiciel zdążył rzucić swoją aktówkę na podłogę i złapać mnie. Wujek podnosił mnie do pionu, gdy na schodach pojawił  się Bryson. Przystanął na przedostatnim stopniu, uśmiechnął się cwanie i krzyknął:
-Mamo ! Tata ma romans ! - otworzyłam szerzej oczy, a wujek zaśmiał się cicho, nie słyszałam tego ale czułam drgania jego ciała.
Ciocia zjawiła się w holu w przeciągu pięciu sekund ze wzburzoną mniną, ale kiedy tylko zobaczyłą nas w objęciach, od razu załapała żart swojego syna, opuściła ręce wzdłuż ciała i z rozbawieniem pokręciła głową.
-Kochanie, czy mam być zazdrosna ? - uniosła brew.
-Na twoim miejscu byłbym. - mężczyzna puścił mnie, pocałował w głowę i powiedział:
-Idźcie na obiad, ja zaraz dołączę.
Zasiedliśmy do stołu, a wujek zgodnie z obietnicą dołączył. Rozmowy o szkole i pracy to standard, ciocia wypytywała też o moje zdrowie i samopoczucie, przez co zrobiło mi się miło na sercu.
-Dzieci, niedługo mamy rocznicę ślubu i razem z tatą wyjeżdżamy na dwa tygodnie na Kanary, Bryson ostatnimi czasy zostawał w domu sam w takich sytuacjach, ale jeśli chcesz Clara, możesz odwiedzić babcię, jeżeli nie chcesz tu zostawać z tym gadem. - ostatnie zdanie ciocia skierowałą do mnie, a ja mimo możliwości wyjazdu do babci i przerwy od szkoły na dwa tygodnie, zdecydowałam się zostać z kuzynem.
-Chyba wytrzymam i zostanę z nim. - ciocia pokiwała głową.
-Oczywiście kompletnie sami nie będziecie, Ben, Glory i reszta służby zostają.
-Kiedy jedziecie ? - zapytał Bryson.
-Za tydzień.
-Ok, ale wiecie że mam urodziny za dwa tygodnie ?- chłopak uniósł brew. Nie jestem w stanie uwierzyć, że musi przypominać własnym rodzicom o urodzinach, na pewno nie Redfordą, o co mu chodzi w takim razie ?
-Wiemy, i zgoda, ale musisz to uzgodnić też z Clarą, ona będzie tu wtedy panią domu. - Powiedział wujek, a ja na dźwięk swojego imienia gwałtownie podniosłam głowę.
-Wiem, z Clarą się dogadamy. - Odparł mój kuzyn, i korzystając z tego, że siedział koło mnie, zarzucił rękę na moje ramiona uśmiechając się. A ja dalej nie wiedziałam o co chodzi.
-Nie no najpierw męża mi zbałamuciła, a teraz syna, mała siksa. - powiedziała z ironią ciocia i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

*******
-Co się dzieje w twoje urodziny ? - zapytałam Brysona zmierzając do naszych sypialni.
-Impreza złotko, biba jakiej świat nie widział. - z radością w głosie odpowiedział.
-Tu w domu ?
- Natürlich.
-Znasz niemiecki ? Skąd ? Powiedz coś jeszcze.  - zawołałam podekscytowana, zapominając o wcześniejszym temacie urodzin.
-Seien Sie nicht interessiert, denn Sie bekommen ein Katzengesicht. - powiedział i posłał mi buziaka w powietrzu. Po czym oboje weszliśmy do swoich pokoi, ja trochę naburmuszona, bo nie wytłumaczył mi co powiedział.

* tłumaczenie
,, nie interesuj się bo kociej mordy dostaniesz ,,

Nowy promień słońca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz