1

178 11 4
                                    

NICOLE

Słyszę dźwięk budzika, który wyrywa mnie  z chwilowego snu, w który zapadłam jakimś cudem po tym, co wydarzyło się wczoraj. Luke, z którym byłam prawie rok, którego kochałam całą sobą, któremu ufałam bezgranicznie z niewyobrażalną łatwością zniszczył mnie. Zniszczył nas. Od pewnego czasu zachowywał się i robił rzeczy, których inna dziewczyna,  by nie wytrzymała. Jednak ja znosiłam to wszystko dzielnie. Nie wiem czy z miłości czy może jednak z czystej naiwności, że coś się zmieni. Jednak wczoraj przekroczył pewną granice i nie dało się już wrócić  do tego co było wcześniej. To był koniec. Nasz koniec.

   - Kochanie wstawaj! Ostatni dzień szkoły!- z rozmyśleń wyrwała mnie mama. Mieszkałyśmy tylko we dwie w małym, dwupokojowym mieszkaniu z salonem połączonym z kuchnią oraz łazienką z prysznicem  i małym balkonem. Nie miałam rodzeństwa, a ojciec zostawił nas, gdy miałam 8 lat i wyjechał z inną kobietą, by założyć nową rodzinę nie oglądając się za siebie. Od momentu wyjazdu mego taty, nie miałam z nim już żadnego kontaktu. To już 10 lat, kiedy nie wiem gdzie on mieszka i czy wszystko z nim okej. Z matką żyłyśmy skromnie, ona pracowała na kasie w sklepie, biorąc sporo nadgodzin, by nam niczego nie brakowało, a ja po lekcjach i w weekendy dorabiałam jako kelnerka w barze przy naszej kamienicy. Tam właśnie poznałam Luke.
   Cholerny Luke. Gdy pierwszy raz go zobaczyłam był oszałamiająco przystojny. Wysoki szatyn z zadbanie ułożonymi włosami ku górze, z oczami w odcieniu bursztynu, w których można było się utopić i ten uśmiech dodający urokuidealnie zarysowanej szczęce z lekkim zarostem. Szlag. Dlaczego wspominając go od razu mam łzy w oczach i tęsknie? Po tym co się działo i po tym co się wydarzyło wczoraj powinnam go nienawidzić do szpiku kości. I nienawidziłam, jednak jakaś część mnie ubolewała i tęskniła. Kiedyś naprawdę byłam najszczęśliwsza na świecie, kiedy ktoś taki jak on zwrócił na mnie uwagę. Na zwykłą dziewczynę średniego wzrostu, o włoskach koloru blond z domieszką brązowych pasm po pas, oczami niebieskimi i kilkoma piegami na małym nosie, z ustami pełnymi, lecz naturalnymi. Pierwsze miesiące były wspaniałe, lecz po pewnym czasie zaczęło się psuć. Łamało mi to serce. Postanowiłam otrzeć łzę,  która mimowolnie wypłynęła z moich oczu i postanowiłam się przygotować do wyjścia.

  Nie potrzebowałam dużo czasu, bo już po 20 minutach byłam gotowa. Zrobiłam delikatny makijaż, którym jedynie zasłoniłam moje opuchnięte oczy od płaczu. Pomalowałam rzęsy tuszem, który podkreślił moje oczy. Włosy związałam w wysokiego kucyka, a na siebie nałożyłam zwykłą białą koszule na guziki, czarne spodnie i trampki. Nigdy nie przepadałam za rożnego rodzaju „eleganckim" obuwiem. Ceniłam sobie wygodę, tym bardziej, iż prosto po zakończeniu roku jak i całej mojej edukacji w tej placówce, muszę iść do pracy. Niedługo wyjeżdżam na studia na moją wymarzoną uczelnie w Kalifornii. Nie  byłoby mnie stać na utrzymanie się na tych studiach, gdyby nie stypendium, które dostałam za wyjątkowo wysokie wyniki w nauce i alimenty od ojca, który mimo to że nas zostawił musiał je płacić do czasu, aż ukończę edukacje. Jednak nie wystarczało by to do przeżycia chyba, że o suchej bułce i wodzie z kranu. Jednak to nie był jedyny powód dla którego chciałam pracować. Nie chciałam być całkowicie zależna od kogokolwiek. Chciałam być panią swego losu.

   Gotowa, wyszłam z pokoju, by przywitać mamę w kuchni. Gdy tylko przekroczyłam próg, kobieta spojrzała na mnie z radością i dumą po czym podskoczyła do mnie i mocno przytuliła. Chwile rozmawiałyśmy, jednak skutecznie unikałam tematu Luka. Nie byłam gotowa, by powiedzieć jej co się wydarzyło.

   Po krótkiej pogawędce, wyszłam z domu serdecznie żegnając się z matką i udałam się do szkoły. Miałam pół godziny na nogach, wiec zdecydowałam że przejdę się w ten słoneczny dzień i przy okazji przemyśle sobie wszystko, jak i oszczędzę te pare groszy, których nie musiałam wydawać na autobus.

  Spacer naprawdę dobrze mi zrobił i chociaż na chwile pozwolił mi ochłonąć i poczuć się trochę lepiej. Gdy byłam już pod budyniem widziałam, że ludzie zaczynają się powoli zbierać, a wśród tych wszystkich osób dostrzegłam moją najlepszą przyjaciółkę Lily. Była dla mnie jak siostra. Szatynka z pięknymi zielonymi oczami i zgrabną figurą, której aura pozytywnej energii zarażała wszystkich, gdy tylko się uśmiechnęła. Była prześliczna i przesłodka. Moja siostra z wyboru. Podeszłam do niej, przywitałam się i po chwili rozmowy weszłyśmy do środka. Zamarłam na moment, gdy zobaczyłam Luke stojącego po drugiej stronie sali gimnastycznej. Obserwował każdy mój ruch, każdy mój gest, a w jego oczach było coś co sprawiało, że jeśli byłoby to możliwe, leżałabym martwa. Nienawidziłam tego wzroku. Przeprawiał mnie o dreszcze. Lily również nic nie wiedziała co się dzieje, ani tego że wczoraj definitywnie zakończył naszą relacje po tym co zrobił. Z myśli wyrwała mnie przyjaciółka i wskazała miejsce, by usiąść. Po zakończonej uroczystości nie czekając, aż Luke do mnie nie daj Boże podejdzie, pożegnałam się ze znajomymi oraz Lily i ruszyłam do wyjścia.

       Udało mi się. Nie musiałam być zmuszona do rozmowy z nim, a nawet do przebywania w jego obecności, ani chwili dłużej. Cieszyło mnie to jednocześnie cholernie bolało. Jeszcze do niedawna byłam absolutnie zakochana, a teraz moje serce przepełniała nienawiść, nienawiść i strach, która powoli gasiła tą malutką reszkę jakichkolwiek uczuć do niego poza tymi złymi.


   Idąc już jakiś czas do pracy, nie opuszczało mnie wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Odwracałam się kilkukrotnie, jednak nikogo nie zauważyłam. Po kilku razach stwierdziłam ze na pewno tylko mi się wydaje, że jest coś nie tak, ale mimo tego przyspieszyłam kroku i po chwili byłam w barze. Jak dobrze, że był on niedaleko mojego domu.

   Byłam dziś w pracy 6 godzin i  czułam ogromne zmęczenie. Z nerwów mało spałam, a mimo to musiałam iść na zakończenie roku szkolnego jak i do pracy. Gdy skończyłam zmianę ruszyłam do domu. Było jeszcze stosunkowo jasno. W końcu było lato. Gdy byłam w połowie drogi, nagle poczułam jak czyjaś ręka łapie mnie za nadgarstek i ciągnie w uliczkę między dwoma budynkami. Chciałam krzyczeć, jednak momentalnie osoba, która mnie zaatakowała zasłoniła dłonią moje usta uniemożliwiając wydobycie jakiegokolwiek dźwięku. Nagle napastnik za mną odwrócił mnie twarzą do siebie i łapiąc za ramiona mocno popchnęła w kierunku ściany jednego z budynków, w którą od razu uderzyłam plecami.  Oparła ręce po dwóch stronach mojego ciała na wysokości mojej głowy i spojrzał mi prosto w oczy.

  Byłam przerażona, ale nie wiem czym bardziej, tym, że zostałam napadnięta czy tym, że osoba, która mnie zaatakowała to Luke...

———————-
Hej i cześć :)
Mam nadzieje ze wam się spodoba ta historia :)
Rozdział będzie codziennie byście mieli co czytać w wakacje bądź po pracy :) zostawcie coś po sobie :) buźki ❤️

Ocal mnie przed złem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz