26

46 6 1
                                    

NICOLE

Propozycja Beth nieco mnie zaskoczyła, tym bardziej, że nie miałam pieniędzy na ten wyjazd i nie wiedziałam, jak jej to powiedzieć, było mi głupio. Patrzyłam na nią z zawstydzeniem, kiedy ta podskakiwała podekscytowana wizją wspaniałego weekendu.
- No dalej, Nicole! Zgódź się! Będzie super! - krzyczała rozweselona z iskierkami w oczach, oczekując mojej pozytywnej odpowiedzi.
- Beth, bardzo mi miło, że o mnie pomyślałaś. Ale nie mam na to kasy.. - moje ostanie słowa były nieco zgaszone. Byłam zawstydzona tą sytuacją.
- No co ty stara, ja stawiam! No proszę, pojedź z nami!
- Z nami? Nie wspominałaś, że będzie ktoś jeszcze. - spojrzałam na nią badawczo. Myślałam ze to babski wyjazd.
- No ja, ty, Paul i Thomas. - Imię Toma wypowiedziała niepewnie, wpatrując się we mnie z oczekiwaniem na reakcje, a mnie zmroziło. Nie chce go znać, a miałabym z nim spędzić weekend?
- Nie ma szans. Nie jadę. Nie mam kasy, oraz najmniejszej ochoty na spędzanie czasu z tym człowiekiem. - Powiedziałam stanowczo, w celu rozwiania wszelkich wątpliwości. Nie było takiej opcji, bym się zgodziła.
- Wiem jaka jest między wami sytuacja ale proszę, zrób to dla mnie. Obiecuje, że będzie super!
- Nie, nie i jeszcze raz nie! Jeśli on tam będzie, ja nie jadę. Przykro mi.
- Proszę, Nicole... Zależy mi na tym. - Jej błagalny ton i smutna minka zadziałała na mnie tak, jak zwykle.
- No dobra. Obiecuje, że oddam ci kasę. Postaram się jakoś znosić jego obecność. Ale robię to tylko dla ciebie... - Uległam. Nie potrafiłam jej odmówić, mimo tego, iż bardzo chciałam. Niech ją szlag, wie jak mnie podejść. Beth rzuciła się na mnie, by zamknąć mnie w objęciach i dziękując rozweselona za to, że się zgodziłam. Chwile jeszcze rozmawiałyśmy o planach na wyjazd, po czym pożegnałyśmy się i przyjaciółka wyszła z mojego mieszkania.

Jedna myśl nie dawała mi spokoju. Musiałam porozmawiać z Thomasem. Nie miałam ochoty na spotykanie się z nim już nigdy więcej, jednak jeśli mamy spędzić kilka dni razem, muszę to zrobić i wyjaśnić pewne kwestie. Nie zastanawiając się zbyt długo, chwyciłam za telefon, by wysłać mu SMS w celu umówienia się z nim. Chłopak odpisał w ułamek sekundy, potwierdzając przybycie na wskazane miejsce.
Zaczęłam się szykować i po chwili byłam gotowa. Nie przykładałam uwagi na to, jak będę wyglądać. Ubrałam zwykłe szare dresy, białą bluzę bez żadnego nadruku, czarne trampki a włosy spięłam w wysokiego koka. Nie przeciągając tego w nieskończoność, postanowiłam już wyjść, by być w parku na czas, tym bardziej, że zostawiłam rower w pracy i muszę iść na nogach.

Niedługo później byłam już na miejscu. Usiadłam na ławce przy jakimś pomniku, oczekując Thomasa. Przybyłam do parku trochę za wcześnie, wiec pozwoliłam sobie na podziwianie otaczających mnie kwiatów. Było ich całe mnóstwo a przy każdym z nich były tabliczki z informacją o gatunku i pochodzeniu danej rośliny. Można powiedzieć, że to taki mały ogród botaniczny w środku miasta. Z myśli wyrwał mnie delikatny dotyk dłoni, spoczywający na moim ramieniu. Momentalnie odwróciłam się w stronę źródła tej pieszczoty, a me oczy spotkały się z spojrzeniem ciemnowłosego mężczyzny.

- Cześć, Nicole. Nie chciałem cie przestraszyć. - Głos Thomasa działał na mnie z niewyobrażalną siłą. Po całym moim ciele  przeszedł dreszcz. Z początku nie odpowiedziałam, a jedynie wpatrywałam się w niego. Był ubrany w czarne dresy i szarą opinającą jego mięśnie, koszulce. Jego włosy tradycyjnie ułożone były w nieład artystyczny a jego piwne oczy, wpatrywały się we mnie z błyskiem. Wyglądał wspaniale. Cholera, gdyby nie był tak zabójczo przystojny, byłoby mi o wiele łatwiej.
- Chciałaś porozmawiać, więc przyszedłem. O co chodzi, Nicole? - Na jego twarzy pojawiło się niemałe zadowolenie. Widział jak na niego reaguje, co ewidentnie mu się podobało, a wręcz kręciło. Wróciłam na ziemie i zaczęłam to, po co tu przyszłam.
- Cześć. Dziękuje, że przyszedłeś. A teraz do rzeczy. Słyszałeś o planowanym wyjeździe na weekend, prawda?
- Tak, a co z nim? Nie jedziesz z nami? - Zapytał, z wyczuwalnym w głosie smutkiem, zajmując miejsce obok mnie.
- Jadę, dlatego chciałam się z tobą spotkać i porozmawiać. Wyjaśnijmy sobie pare spraw.
- Dobrze, słucham.. - ton w którym mówił, wydawać by się mogło, iż był spokojny, jednak jego ciało zdradzało prawdziwe emocje. Był zdenerwowany, tak samo jak ja.
- Jadę tylko i wyłącznie dla Beth. Nadal nie chce cie znać, jednak nasze spotkania są nieuniknione, ze względu na naszych przyjaciół. Musimy ustalić pare zasad, by zminimalizować zagrożenie, jakimi są nasze kłótnie. Nie chce niszczyć im wyjazdu. - Powiedziałam to stanowczo, przynajmniej dokładałam wszelkich starań, by tak to zabrzmiało.
- Okej, co masz na myśli?
- Nie odzywasz się do mnie, puki nie jest to konieczne. Nasze kontakty będą ograniczone do minimum. Jeśli nie będziemy musieli spędzać ze sobą czasu, nie robimy tego. Traktujemy się jak powietrze. Rozumiesz? - Spojrzałam na niego chłodno, oczekując reakcji. Gdy ta nadeszła, wprowadziła mnie w osłupienie.
- Nie wiem czy dam rade, Nicole. Postaram się, by było jak chcesz, jednakże jestem świadomy trudu tego zadania. Działasz na mnie, jak magnes. To będzie cholernie trudne, trzymać się z dala od ciebie, mając cie tak blisko.. - pod wpływem jego słów, moje ciało znów przeszedł dreszcz. Pragnęłam go nienawidzieć z całego serca, jednak to serce zaczynało mocnej bić, ilekroć Thomas pojawiał się obok mnie. Widząc jego smutek, jedyne o czym myślałam, to chęć wtulenia się w jego silne ramiona, by nasza rozpacz mogła odejść. Jednak musiałam być silna i trzymać się swojego postanowienia.
- Przestań. Po prostu trzymajmy się od siebie tak daleko, jak tylko to możliwe.
- Nigdy mi nie wybaczysz, prawda? Naprawdę cholernie żałuje wszystkiego, do czego się posunąłem. Jestem skończonym kretynem. Wybacz mi, proszę... - Nagle przybliżył się do mnie, chwytając mnie za dłoń. Jego błagalne spojrzenie, doprowadzało mnie do szaleństwa. Wstałam gwałtownie, wyrywając rękę z jego objęć.
- Nie utrudniaj czegoś, co i tak jest już wystarczająco trudne, Thomasie. - Spuściłam głowę w dół, kiedy tylko poczułam, jak pierwsze łzy zaczynają spływać po moich policzkach. Piwnooki podszedł do mnie, łapiąc za brodę, w celu skierowania mojego wzroku na jego twarz pełnej bólu.
- Proszę, nie płacz. Nie zniosę twoich kolejnych łez. Nie mogę na to patrzeć. Nie chciałem cię skrzywdzić. Kurwa, tak bardzo żałuje. Błagam, wybacz mi, Nicole. - Thomas nachylił się w taki sposób, iż jego czoło spoczywało na moim. Wpatrywał się we mnie z wyraźną rozpaczą. Chwila, czy on uronił łzę?
- To ja cie proszę, dostosuj się do moich zaleceń. Tak będzie lepiej. -  Odsunęłam się od niego, ostani raz zerkając w jego kierunku i rzuciłam się do biegu. Chciałam jak najszybciej zniknąć. Nie mogłam tego znieść.
- Nicole! Zaczekaj! - Słyszałam jego wołanie, kiedy próbował mnie dogonić, na szczęście odpuścił po chwili. Nie wiem jak przeżyje ten wyjazd. To będzie jak tortura. Nie tylko dla mnie, lecz również dla niego.

  ——-

Heja, witam w nowym rozdziale ❤️ mam nadzieje, ze sie spodoba ❤️ miłego czytania ❤️

Ocal mnie przed złem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz