33

39 3 0
                                    

  THOMAS

   Po moim ciele przechodził dreszcz spowodowany wściekłością, ilekroć pomyślałem o tym co ten potwór jej robił. Myślałem, że uderzenie jej było przekroczeniem granicy,  jednak się myliłem. Przypalanie papierosami? To chore i nie mogę tego pojąć, co trzeba mieć w głowie, żeby się posunąć do takiego okrucieństwa. Na samą myśl o bólu, jaki musiała czuć wtedy Nicole, moje oczy ciemniały a nienawiść i chęć zemsty, rosła we mnie coraz bardziej. Wiedziałem, że jeśli go spotkam, nie będę w stanie nad sobą zapanować. Ślady poparzeń na brzuchu dziewczyny, które cały czas miałem przed oczami, wprawiały mnie w rozpacz.
- Thomasie? - wróciłem do rzeczywistości, kiedy  Nicole zaczęła wymachiwać dłonią, przed moją twarzą.
- Tak? Mówiłaś coś? -
- Pytałam, czy wracamy do hotelu. Robi się okropnie zimno. -
- Przepraszam, zamyśliłem się. Tak, chodźmy. - podniosłem się na równe nogi, podając rękę Nicole, by pomóc jej wstać.
- Zauważyłam. Bardzo cie boli? - spytała, delikatnie muskając poparzone miejsce.
- Nie bardziej niż fakt, co ten skurwiel ci robił. -
- Nie zadręczaj się tym już i nie rób tak więcej, proszę. Nie chcę, byś robił sobie krzywdę. - dziewczyna wpatrywała się na zmianę, to na mnie to na poparzenie na dłoni.
- To ty się nie zadręczaj. Musiałem to zrobić. -
- Nieprawda. Nie powinieneś, nie musiałeś, nie przeze mnie. - spanikowana Nicole schowała swą twarz w mojej klatce piersiowej a ja mocno ją objąłem, szczelnie zamykając ją w ramionach.
- Chodźmy do środka. Trzeba się wyspać przed jutrzejszym dniem. - odpadłem, całując ją w czubek głowy. Nicole jedynie pokiwała na zgodę i ruszyliśmy do hotelu. Odprowadziłem ją pod same drzwi do jej pokoju. Pożegnaliśmy się czułym uściskiem i delikatnym cmoknięciem w usta, po czym dziewczyna weszła do środka.

  Reszta wyjazdu minęła nam przyjemnie i stosunkowo spokojnie. Na przemiennie spacerowaliśmy całą czwórką po plaży i chodziliśmy do klubów. To był naprawdę fajnie spędzony czas. Tym bardziej, że Nicole zaczęła być coraz bardziej otwarta. Dużo rozmawialiśmy o sobie i swoim życiu. Cieszyło mnie to, iż dziewczyna dawała mi się poznać, wiec odwdzięczałem się tym samym. Już wiedziałem, że krewetki to wróg numer jeden i podanie ich w jakiejkolwiek postaci byłoby strzałem w kolano. Serce mi się radowało, kiedy spędzaliśmy razem czas bez kłótni. Z każdą kolejną chwilą z blondynką, utwierdzałem się w moim przekonaniu o jej wyjątkowości. Była perfekcyjna w każdym calu. Jednak wszystko co dobre, musi się kiedyś skończyć. Nadszedł czas powrotu do domu. Nie bylem z tego faktu zadowolony. Wiedziałem, że nie będziemy mieć już tyle czasu dla siebie. Lekko zdołowany, chwyciłem za swoje walizki i ruszyłem przed hotel, gdzie wszyscy już czekali.
- Thomas, rusz tę dupę! -  Paul zaczął mnie poganiać, gdy tylko mnie zauważył przy drzwiach frontowych budynku.
- Już idę! Nie drżyj mordy! -  odkrzyknąłem mu podbiegając do samochodu. Gdy tylko znalazłem się przy całej trójce, podszedłem do Nicole. Chwyciłem ją za twarz, by spojrzeć w jej piękne, błękitne oczy.
- Wszystko w porządku? - zapytałem, widząc smutek malujący się na jej ślicznej buzi.
- Tak, tylko przykro mi, że musimy już wracać. -  Odparła, wyraźnie przygaszona. Przytuliłem ją mocno, by ją pocieszyć. Mi też było przykro, że to już koniec. Czas wolności i zabawy się zakończył a na jego miejsce wskakuje szara rzeczywistość. Wszyscy wsiedli do samochodu, zajmując swoje miejsca. Beth z Paulem siedzieli z przodu, zaś ja z Nicole z tylu. Pięknooka położyła się na fotelach a głowę usadowiła na moich kolanach. Myślałem, że zaraz się rozpłynę. Nie sądziłem, iż tak małe i proste gesty będą wzbudzać we mnie tak silne uczucia. Mój przyjaciel puścił muzykę i ruszyliśmy. Całą drogę wpatrywałem się w Nicole jak głupi. Była taka spokojna i piękna. Cieszyło mnie to, jak bardzo dziewczyna czuła się swobodnie w moim otoczeniu.

Kiedy podjechaliśmy pod blok Nicole, wysiadłem razem z nią, by pomóc jej z bagażem. Dziewczyna pożegnała się z naszymi przyjaciółmi i zaczęliśmy kierować się  w stronę budynku.
- Dziękuje ci za ten wyjazd. - odpadła, obejmując mnie.
- To ja ci dziękuje. Za wszystko. - spojrzałem na nią a w jej oczach widziałem iskierki szczęścia. Nie hamując się ani chwili dłużej złączyłem nasze usta, skradając jej pocałunek. Był on krótki, lecz intensywny. Z wielką niechęcią oderwałem się od dziewczyny, kiedy w drzwiach stanął jakiś facet.
- Witaj, Nicole! Dobrze cie w końcu poznać! Chodź, pomogę ci! - mężczyzna zaczął się zbliżać do dziewczyny, chcąc ją objąć. Nie wiedziałem co to za koleś i skąd zna jej imię. Wkurwiłem się i stanąłem między nimi.
- Spokojnie, Thomasie. To Adam. Partner mojej mamy. - Nicole nie mogła przestać się śmiać, kiedy mnie uspokajała. Poczułem się jak idiota, zdając sobie sprawę jak się zachowałem.
- Bardzo pana przeprszam. Myślałem, że.. -
- Już dobrze, młody człowieku. Nic się nie stało. Rozumiem i szanuję twoją reakcje. - Adam posłał mi serdeczny uśmiech i poklepał po ramieniu.
- Czas wracać do domu, droga damo. Twoja matka wariuje z niecierpliwości i już nie mam siły na słuchanie jej gadania. Uratuj mnie! -
- Ha ha ha, Adamie! To dopiero początek a ty już wymiękasz? Dobrze już idziemy, tylko się pożegnam. - facet pokiwał twierdząco głową i zostawił nas samych, jednocześnie zabierając ze sobą walizki Nicole. Kiedy tylko Adam znikł z naszego pola widzenia, zwróciłem się do blondynki.
- Czas się pożegnać, co? -
- Niestety. Dobranoc Thomasie. - Nicole stanęła na palcach i czule mnie pocałowała. Czułem, jak po moim ciele przeszedł dreszcz. Nieważne który raz by to nie był, moja reakcja zawsze będzie  taka sama.
- Dobranoc, Nicole. Spij słodko. - Ostatni raz mocno przytuliłem ją do siebie i po chwili pozwoliłem jej odejść. Obserwowałem ją, wchodzącą po schodach do momentu, kiedy nie miałem jej już w zasięgu wzroku. Westchnąłem i wróciłem do samochodu. Będąc w środku pojazdu, Beth nie mogła się powstrzymać od komentarza.
- No, No. Widzę, że miłość kwitnie. Nie spierdol tego, bo zgnijesz. Pod ziemią. -
- Obiecuje, nie spierdolę. A teraz jedźmy już, zanim nie pobiegnę do jej mieszkania. - znajomi zaśmiali się głośno na moje słowa, po czym ruszyliśmy. Myślałem, iż wrócę do domu i pójdę spać, jednak to nie był koniec przygód przygotowanych na ten dzień. Czując wibracje telefonu, chwyciłem za niego z nadzieją otrzymania wiadomości od Nicole. Jakże się rozczarowałem widząc nadawcę, a raczej nadawczynie SMSa.

   WIADOMOŚĆ OD : AMBER
- Dobry wieczór, kochanie. Dawno się nie widzieliśmy. Przyjedź do mnie. Będzie miło i do tego dobrze zarobisz. Czekam na ciebie.

  Kurwa. Akurat teraz musiała sobie o mnie przypomnieć? Ma wyczucie, nie ma co. Z wielką niechęcią odpisałem.

  WIADOMOŚĆ DO: AMBER
- Cześć, Amber. Dobra, będę za godzinę. - Wściekły na całą sytuacje włożyłem telefon z powrotem do kieszeni i skierowałem wzrok na szybę. Przyjaciele coś do mnie mówili, jednak ja nie słuchałem. Mój umysł się wyłączył na moment i skupił się jedynie na Nicole i na tym, iż zaraz muszę spotkać się z przeszłością.

————-

Witajcie w nowym rozdziale ❤️ Przeprszam za to, że długo mnie nie było. Mam nadzieje, że mi wybaczycie! Miłego czytania, buźki ❤️

Ocal mnie przed złem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz