21

47 6 1
                                    

  THOMAS

   Pobiegłem prosto do samochodu, by pojechać pod blok Nicole. Kurwa, bylem wściekły na tego kretyna, który powiedział o zakładzie, ale nie miałem czasu, na przywalenie mu w mordę. Później to załatwię, teraz najważniejsza dla mnie, jest rozmowa z niebieskooką. Jak ja jej to, do cholery wytłumaczę? Z początku, był to dla mnie fajny układ. Nieziemsko mnie pociągała, i pragnąłem ją pocałować i przy okazji zarobić, jednak gdy ją poznałem bliżej, zacząłem coś do niej czuć. Dalej byłem w szoku, po tym co zrobiła. Nie chciałem, by nasz pierwszy pocałunek tak wyglądał, ale muszę przyznać jedno. Jej usta były znacznie miększe i słodsze, niż sobie wyobrażałem. Chciałem więcej i więcej. Jadąc na miejsce, prawdopodobnie złamałem wszystkie możliwe przepisy, ale miałem to w dupie. Pędziłem, najszybciej jak się da, by mieć pewność, że jeszcze ją złapie.

   Kiedy tylko dojechałem na miejsce, wybiegłem z samochodu, zauważając jak dziewczyna właśnie wysiada z taksówki, cała zapłakana. Szlag, myśl, iż te łzy są z mojego powodu, była okropnie bolesna. Dobiegłem do Nicole, chwytając ją za nadgarstek i odwróciłem ją twarzą do siebie.
- Proszę, wysłuchaj mnie. Daj mi wyjaśnić. Błagam Cie, Nicole.. Ja.. - Jej prawda dłoń, spotkała się z moim policzkiem z dużym impetem, już po raz drugi tego wieczoru, na co w stu procentach zasłużyłem.
- Spierdalaj dupku, nienawidzę cie! Nie mam zamiaru wysłuchiwać twoich żałosnych tłumaczeń. Daj mi święty spokój! Dostałeś, co chciałeś. Wygrałeś zakład. Teraz się pierdol. - rzuciła zrozpaczona i wściekła, wyrywając swój nadgarstek z mojego uścisku. Zaczęła biec w stronę swojej klatki schodowej, ale na szczęście, dogoniłem ją zaraz przed drzwiami, które otwierała. Chwyciłem Nicole za ramiona, i przycisnąłem ją do ściany budynku.
- Zasłużyłem, wiem o tym. Mimo to proszę, daj mi wyjaśnić. Porozmawiaj ze mną. Możesz mnie bić, ile chcesz, ale i tak się nie poddam. Musisz mnie wysłuchać.
- Nic nie muszę, Thomasie. Jesteś zwykłym oszustem. A ja.. a ja głupia, przez moment chciałam Ci zaufać, wiesz? - spojrzała ma mnie błyszczącymi oczyma. Jednak to nie były iskierki szczęścia, a niesamowitego cierpienia, którego ja byłem przyczyną. Moje serce pękało na milion kawałków, kiedy kolejne łzy spływały po jej piękniej buzi.
- Nicole... błagam. Przyznaje, założyłem się z Joe. Miałem wygrać hajs, jeśli cie pocałuje. Bylem kretynem, że się na to zgodziłem. Na początku, była to dla mnie idealna propozycja. Pociągałaś mnie fizycznie, do szaleństwa i pragnąłem poznać smak twych ust i przy okazji na tym zarobić. Jednak, kiedy tylko zobaczyłem cie w tej łazience.. Jedyne czego chciałem , to zapewnić ci bezpieczeństwo i odrobine ulgi. Zrozumiałem wtedy, że to nie tylko pociąg fizyczny. Z każdym kolejnym spojrzeniem, z każdą kolejną chwilą z tobą, zatracałem się w tym, co do ciebie czuje, aż przepadłem totalnie. - zacząłem, łamiącym się głosem. Patrzyłem na nią, by obserwować jej reakcje na moje słowa, tymczasem ona, jedynie przyglądała mi się z niedowierzaniem i smutkiem.
- Zależy mi na tobie. Twoje ciało, twój głos, spojrzenie, osobowość, po prostu cała ty... Nigdy, żadna inna kobieta, nie obudziła we mnie takich uczuć, jakimi darze ciebie, Nicole. Działasz na mnie jak narkotyk. - Nie mogłem już wytrzymać. Musiałem to zrobić. Położyłem swe dłonie, na jej zaczerwienionych i rozpalonych od płaczu policzkach i nachyliłem się, by skraść jej pocałunek. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem jej bliskości, by przetrwać. Złączyłem nasze usta w jedność. Z początku, Nicole nie oddawała pocałunku, jednak po chwili, zrobiła to, a po moim ciele przeszedł dreszcz. Wplotła swoje dłonie w moje włosy, delikatnie ciągnąc za nie. Nasze języki zaczęły ze sobą tańczyć w idealnej choreografii, jakby uczyły się tego układu, od początku swego istnienia. Nasz pocałunek był namiętny, pełen bólu jak i pożądania. Do tej pory, całowanie się było dla mnie zwykłym dodatkiem do seksu, jednak jej usta na moich doprowadzały mnie do obłędu. Gdybym tylko mógł, wziąłbym ją tu i teraz. Nigdy nie bylem zakochany i nawet nie widziałem jak to jest, ale jeśli tak właśnie wygląda miłość, to chce tego więcej. W mojej głowie pojawiło się tysiące myśli, jednak wyrwała mnie z nich Nicole, odpychając mnie od siebie.
Oboje głęboko oddychaliśmy, wpatrując się w siebie z szeroko otwartymi oczami. Już chciałem coś powiedzieć, jednak dziewczyna zrobiła to jako pierwsza.
- Działam na ciebie jak narkotyk, tak? Oboje wiemy, że narkotyki są złe i potrafią zniszczyć człowieka, więc nie zbliżaj się do mnie, nigdy więcej. Uznaj to jako terapię odwykową. - jej słowa były, niczym nóż prosto w serce. Wpatrywałem się w nią z niedowierzaniem.
- Naprawdę? Po tym, co tu się właśnie wydarzyło? Ty też coś do mnie czujesz. Wiem o tym. Nie okłamuj mnie ani siebie samej, Nicole. Chcesz tego. Chcesz tego samego co ja. - starałem się, by znów nie wybuchnąć gniewem. To nie było zwykle przelizanie się, a namiętny pocałunek pełen uczuć, którymi darzymy siebie nawzajem. Ponownie chciałem się do niej zbliżyć, jednak ta zatrzymała mnie, wystawiając ręce do przodu.
- Nie zbliżaj się do mnie. Zapomnij o mnie. Zapomnij o wszystkim. - Jej stanowczość mnie zaskoczyła. Spojrzałem na nią, zmieszany całą sytuacją.
- Proszę, wybacz mi. Naprawdę cholernie mi na tobie zależy. Nie chce cię stracić. Błagam, Nicole.. - Kurwa, zacząłem panikować. Nie widziałem co robić, by mi wybaczyła. Posłałem jej błagalne spojrzenie, jednak jej postawa była cały czas taka sama.
- Daj mi spokój. Nie chce cie znać. Odpierdol się ode mnie.. - nie czekając na moją odpowiedź, blondynka weszła do środka budynku i pobiegła na górę po schodach, nie odwracając się nawet na sekundę. Stałem tam jak kretyn, wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze chwile temu stała Nicole.
- Kurwa! - krzyknąłem sam do siebie, odwracając się w kierunku samochodu. Natłok myśli powodował, iż bałem się, że zaraz wybuchnie mi głowa. Mijając drzewo, uderzyłem w nie pięścią, w celu rozładowania rosnącego we mnie wkurwienia. Przekląłem pod nosem, gdy zauważyłem moje kostki, całe zdarte i zakrwawione, po pojedynku z drzewem. Trzymając się za dłoń, wszedłem do pojazdu, który stał zaparkowany tuż obok, trzaskając drzwiami. Ostatni raz zerkając na miejsce, w którym wraz z Nicole zatraciliśmy się w naszym, pełnym emocji zbliżeniu, odjechałem z piskiem opon. Pierdolony Joe. Jak on mógł być takim idiotą, by mówić o zakładzie przy Nicole. I jak ja mogłem być takim kretynem, by się na ten zakład zgodzić. Jedno jest pewne. Muszę to jakość naprawić i ją odzyskać. Zrobie wszystko, aby ten cel osiągnąć.

  ————
Witam w kolejnym rozdziale!
Wybaczcie, ze wczoraj nie było kolejnej części, jednak nie miałam czasu po pracy by do tego usunąć :( mam nadzieje ze wam się spodoba! Miłego czytania ❤️❤️

Ocal mnie przed złem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz