16

56 6 2
                                    

  NICOLE

  Przez ostatnie trzy dni, nie wychodziłam z domu. Dzięki pomocy Beth, dostałam kilka dni wolnego, na to, by dojść do siebie i bym mogła pojechać na pogrzeb. Z początku, mama nie chciała mi pozwolić udać się samej do mojego miasta rodzinnego. Ona niestety musiała zostać w prący, tym bardziej , że mnie miało nie być. Jej niepewność i brak zgody wynikał ze strachu. Obawiała się, że może pojawić się tam Luke. Byłam świadoma zagrożenia, jednak Lily była dla mnie jak siostra. Musiałam ją pożegnać, ten ostatni raz. Dziś o godzinie czternastej zaczyna się uroczystość, wiec pospiesznie udałam się do łazienki by się przygotować do wyjazdu.

   Pogoda była dziś tak samo ponura, jak mój humor, dlatego zdecydowałam się na zwykle czarne spodnie i tego samego koloru golf z długim rękawem. Włosy jedynie przeczesałam, pozwoliłam im żyć swoim życiem. Jeśli chodzi o makijaż, nałożyłam jedynie korektor, by zakryć ślady nieprzespanych nocy, które znajdowały się pod oczami. Odpuściłam sobie tusz do rzęs, miałam świadomość, że to bez sensu bym go użyła skoro i tak będę płakać jak mała dziewczynka. Dałam znać mamie o tym, że wychodzę oraz odpisałam Thomasowi. Chlopak od naszego ostatniego spotkania, codziennie do mnie pisał, by zapytać jak się czuje i czy czegoś nie potrzebuje. Było to bardzo miłe z jego strony, lecz nie rozumiałam jego troski. Ogólnie sytuację,  która jest między nami, ciężko wytłumaczyć w racjonalny sposób. Nienawidzimy się, jednocześnie ciągnie nas do siebie.
- Wszystko w porządku, Thomasie. Nie martw się, dam sobie rade. Dziękuje ze się tak troszczysz. - po wysłaniu SMSa, włożyłam telefon do kieszeni spodni i wyszłam z mieszkania, kierując się na dworzec. Za pół godziny mam pociąg do Redding, wiec muszę się spieszyć, by zdążyć.

Na szczęście, udało mi się dotrzeć na czas. Droga minęła szybko, i bezproblemowo. Gdy byłam na miejscu, rodzice Lily odebrali mnie z stacji i skierowaliśmy się prosto do kościoła. Msza była przepiękna. Cała uroczystość była taka, na jaką zasługiwała moja przyjaciółka. Gdy Ksiądz skończył odprawiać mszę, wszyscy zaczęliśmy podążać za karawanem pogrzebowym. Idąc pod rękę z matką Lily, wspierałyśmy się w tym trudnym dla nas momencie. Nasza rozpacz nie miała granic, jednak próbowałam się opanować, by podtrzymywać na duchu rodzicielkę, tragicznie zmarłej dziewczyny. Musiałam być dzielna. I dla niej jak i dla Lily. Śledziłam wzrokiem jadący przed nami samochód. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

Chwile później, wszyscy zgromadzeni zajęli miejsce przy przygotowanym na pochówek, miejscu. Nagle przeszedł mnie zimny dreszcz. Czułam, jak ktoś mnie obserwuje. Podniosłam wzrok z trumny i moje spojrzenie spotkało się z oczami czarnymi jak smoła. To był Luke, który wpatrywał się we mnie, z zadziornym uśmiechem na twarzy. Nawet w takiej okoliczności, nie mógł sobie odpuścić. Nie umiał się zachować w dniu pogrzebu, jego znajomej a mojej przyjaciółki. Wściekłam się na niego ale i na siebie. Jak mogłam kiedykolwiek pokochać takiego człowieka jak on. Nie mogę tego pojąć, jak mogłam być tak ślepa.

Zaraz po zakończeniu uroczystości, pożegnałam się z rodziną zmarłej i ruszyłam na postój taksówek, który znajdował się tuż za rogiem cmentarza, na terenie parkingu. Musiałam się dostać jakoś na dworzec, a nie chciałam nikomu zawracać głowy, tym bardziej w tej sytuacji, w jakiej się znajdowaliśmy. Luke w połowie pogrzebu, zapasł się pod ziemie. Nigdzie go nie było. Nie ukrywam, cieszyłam się z tego faktu, iż jednak odpuścił mi chociaż w taki dzień, jak ten. Przynajmniej miałam taką nadzieje, do momentu aż pojawił się w moim polu widzenia, oparty o jeden z samochodów stojących na owym terenie. Gdy tylko zaczął podchodzić w moją stronę, zaczęłam się wycofywać, aż natrafiłam na przeszkodę w postaci muru dzielącego parking z cmentarzem. Mężczyzna, w mgnieniu oka, stał tuż przede mną. Chwycił mnie za policzek i zaczął wypowiadać zdania, przez które na mojej skórze zaczęła pojawiać się gęsia skórka

- Witaj kochanie. Wyglądasz dziś przepięknie. Tęskniłaś za mną? Bo ja bardzo.. - momentalnie, strach mną zawładną, ale na szczęście tylko na kilka chwil, bo zaraz z całej siły odepchnęłam go od siebie
- Zostaw mnie Luke, słyszysz?! Nie, nie tęskniłam za tobą! Nie dotykaj mnie nigdy więcej! Nienawidzę cię rozumiesz! - Zaczęłam na niego krzyczeć, wściekła jak nigdy. Wszystkie emocje, które mną targały przez ostatnie kilka dni, wystrzeliły ze mnie jak z procy
- Nigdy się kurwa nie nauczysz co?! - wysyczał przez zęby, biorąc zamach by mnie uderzyć. Odruchowo, skuliłam się, chowając twarz i głowę rękoma. Czekałam na uderzenie, jednak ono nie przyszło. Niepewnie otworzyłam oczy i zamurowało mnie.
- Jeszcze raz podniesiesz na nią rękę skurwielu, a przysięgam Ci ze ją stracisz.- Niespodziewanie, niewiadomo skąd, przede mną pojawił się Thomas, który właśnie siedział okrakiem na Luce, okładając go pięściami. Pytania zaczęły pojawiać się masowo w mojej głowie. Co on tu, do cholery robi? Jak on się tu znalazł? Jednak nie czekając, aż mój mózg wygeneruje jakąś sensowną odpowiedź, zaczekam ściągać Thomasa z mojego największego wroga. Tom był jak w amoku. Dopiero, gdy zmusiłam go, by na mnie spojrzał, ten uspokoił się na moment.
- Nic ci nie jest? Nic ci nie zrobił? - zaczął wypytywać, bacznie badając mnie wzrokiem z góry do dołu.
- Nie, wszystko w porządku. Nic mi nie zrobił. Dziękuje. Co ty tu ro.. - nie dał mi dokończyć, prosząc bym się odsunęła. Nie rozumiejąc całej sytuacji, zrobiłam co powiedział. Wtedy chlopak podszedł do mojego byłego i podniósł go z ziemi, ciągnąc za koszule.
- Masz 3 sekundy by stąd odejść, później cie zajebie - ton głosu Thomasa, przyprawiał mnie o dreszcze. Był naprawdę cholernie wściekły, jednak Luke zaczął się tylko śmiać.
- Nic mi nie zrobisz, frajerze. A ona jest moja. To tylko kwestia czasu.. - Luke był pewny siebie, nadal rozbawiony całą sytuacją, jednak do czasu, kiedy mój obrońca uderzył go z pięści w twarz.
- Nie chcesz się przekonać na co mnie stać. Ona nie jest twoja, i masz się do niej więcej nie zbliżać. Radzę ci dobrze, posłuchaj mnie. A tak przy okazji, masz serdeczne pozdrowienia od Jamesa Davisa. - Tom jedynie uśmiechnął się złośliwie i odwracając się do mnie, chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić do samochodu. Odchodząc, jedyne co zauważyłam to zmieniający się wyraz twarzy Luki. Z pewnego siebie mężczyzny, stał się przestraszonym i bladym chłopcem. O co w tym wszystkim chodzi? Czy oni się znają? Jeśli tak, to skąd? I kim jest James Davis?

———

Hejka, miłego czytania życzę 🥹❤️

Ocal mnie przed złem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz