14

57 5 1
                                    

   NICOLE

  Nie mogę w to uwierzyć. Jeszcze dziś planowałyśmy co będziemy robić kiedy się spotkamy, a teraz już jej nie ma. Nie mogę przestać płakać, nie mogę się uspokoić. Jakaś część mnie odeszła z tego świata razem z nią. Moje serce, które ledwo zdołałam jakkolwiek załatać, znów roztrzaskało się na milion  kawałków. Miałyśmy tyle planów, tyle marzeń do zrealizowania, a  teraz zostałam sama z tym wszystkim. Co ja takiego złego w życiu zrobiłam? Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Dlaczego tracę ludzi których kocham? Dlaczego kiedy źli ludzie żyją ci wspaniali umierają? Gdzie jest sprawiedliwość na tym świecie?

- Nicole, proszę, nie płacz już. - Z myśli wyrwał mnie głos Thomasa. Kto by pomyślał ze w chwili kiedy potrzebuje największego wsparcia, to on będzie u mojego boku? To on będzie starać się  mnie uspokoić? To on będzie tym, który mnie pocieszy i wesprze?
- Dlaczego to robisz? Pomagasz mi, kiedy tego potrzebuje. Przecież mnie nienawidzisz. Wiec dlaczego? - Patrzyłam mu prosto w oczy w których widziałam zmartwienie i ból. Nie rozumiałam tego. Godzinę temu chcieliśmy się pozabijać a w tej chwili mój wróg jest moim przyjacielem. Mam wrażenie,  ze teraz siedzę z innym człowiekiem niż z tym, z którym kłóciłam się podczas imprezy. To zupełnie sprzeczne osobowości. Jedna z nich to oziębły, chamski, arogancki, zakochany w sobie pajac, z kolei drugi to czuły, pomocny, troskliwy, uroczy mężczyzna.
- Nie mam pojęcia. Nie jestem w stanie wytłumaczyć tego samemu sobie, co dopiero tobie. Tez tego nie rozumiem, ale pragnę przy tobie być i wspierać cie z całych sił. I to nie prawda, nie nienawidzę cię chodź sam tak myślałem. - jego głos brzmiał jakby mówił to poważnie. Jeśli on nie wie dlaczego tak jest to ja tym bardziej.

  Resztę drogi spędziliśmy w akompaniamencie mego płaczu, którego za żadne skarby nie mogłam zatrzymać. Thomas naprawdę się starał by mi pomóc. Całą drogę trzymał mnie za rękę i kciukiem głaskał jej wewnętrzną część. W normalnej sytuacji zabrałabym tę rękę w ułamku sekundy, jednak teraz tego potrzebowałam. Pragnęłam wsparcia i bliskości, więc przyjmowałam każdy jego gest z niekończącą się wdzięcznością. Nigdy bym się nie spodobała ze to właśnie od niego to wszystko dostanę.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam, kiedy Thomas zaparkował samochód na jakimś bezludziu. Trochę się przestraszyłam co nie uszło chłopakowi na uwadze.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobię. Jesteś bezpieczna. Zaufaj mi dobrze? - zwrócił się do mnie spokojnym głosem, ponownie łapiąc mnie za dłonie. Jedyne na co było mnie stać, to pokiwanie głową na tak. Chlopak delikatnie i niepewnie uśmiechnął się do mnie i wyszedł z samochodu by zaraz doskoczyć do moich i pomóc mi wyjść z pojazdu.

  Bez słowa prowadził mnie w nieznane mi miejsce, a ja niepewnie podążałam za nim.
- Zatrzymaj się, proszę - gdy przestałam na jego prośbę, ten podszedł do mnie od tylu i zakrył dłońmi moje oczy.
- Zaufaj mi, obiecuje ze nic ci nie zrobie. Chce żeby to co zaraz zobaczysz, było niespodzianką. - znów jedyne co zrobiłam to pokiwałam głową i pozwalając się prowadzić na ślepo, po chwili dotarliśmy do miejsca docelowego.
- Dobrze, już jesteśmy na miejscu. Spójrz. - otworzyłam oczy, a to co zobaczyłam, zabrało mi dech w piersiach. Boże, ależ tu było pięknie. Otaczały nas wysokie drzewa które oddzielały nas od reszty świata, przed nami widok na całe miasto, które oświetlone było jedynie lampami rozpisanymi po ulicach miasta. Naprawdę, ten widok był niesamowity.
- Jak tu pięknie. Co to za miejsce? - zapytałam jednocześnie rozglądając się dookoła siebie. Delektowałam się każdym szczegółem i elementem tego miejsca.
- Nie mogę Ci powiedzieć  nazwy tego miejsca, jest tylko moje. Zawsze, kiedy coś złego się u mnie dzieje lub muszę się uspokoić bądź coś przemyśleć, przyjeżdżam tutaj. Cieszę się ze Ci się podoba. Nigdy nikogo tu nie zabrałem, wiesz? - Chwila. Czy on właśnie próbuje mi powiedzieć że jestem jedyną osobą, która wie o tym miejscu i którą tutaj zabrał? Na te słowa zrobiło mi się ciepło na sercu. Nie sądziłam ze ktoś, kto kilka godzin wcześniej doprowadzała mnie do szału, teraz sprawia iż mimo bólu który czułam i rozpaczy ogarniającej mnie w całości, poczuje cokolwiek pozytywnego. Odruchowo podeszłam bliżej niego i wtuliłam się najmocniej jak potrafiłam.
- Dziękuje za to ze mnie tu zabrałeś i za to że jesteś ze mną. - nagle zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Chwycił mnie za twarz i w taki sposób zmusił mnie bym na niego spojrzała. Nic nie powiedział, jedynie wpatrywał się we mnie jak w obraz. Jego twarz była coraz bliżej mojej. Z początku zamurowało mnie i nie wiedziałam co zrobić jednak jak tylko zrozumiałam co chodzi mu po głowie, odsunęłam się od niego
- Co ty chciałeś zrobić? Chciałeś mnie pocałować? - Byłam zszokowana tym co się między nami dzieje. Było to tak intensywne a za razem niepokojące że w mojej głowie stworzył się ogromny mętlik.
- Przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieje. Wariuje przy tobie Nicole. Nigdy się tak nie czułem. - nie spuszczając mnie z oczu, krok po kroku zbliżał się do mnie.
- Proszę, przestań. Jeśli tylko po to mnie tu zabrałeś, zabierz mnie do domu. - zatrzymałam go wystawiając rękę w jego kierunku. Zauważyłam ze posmutniał.
- Nie chciałam byś to tak odebrała. Nie to miałem na myśli. Przykro mi ze masz o mnie takie zdanie chodź się nie dziwie. Jeśli chcesz mogę cie zabrać do domu jednak byłbym szczęśliwy jeśli zostałabyś tu ze mną, chociaż na moment. Nie będę już nachalny, postaram się panować nad sobą, co jest nieziemsko trudne gdy jesteś przy mnie. - Kontynuował a ja czułam jak nogi uginają się pode mną z wrażenia. Jednak nie dałam tego po sobie poznać. Zgodziłam się z nim zostać i nie żałuje tej decyzji. Mogliśmy się poznać w innych, pięknych okolicznościach. Chyba muszę zgodzić się z Beth. Nie był taki zły, na jakiego się kreował.

——-/

Miłego czytania ❤️

Ocal mnie przed złem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz