7. Dar Matki Miłości

30 6 0
                                    

Przeanalizowałam na spokojnie cały wieczór, musiałam to sobie ułożyć w głowie, zanim opowiem o tym chłopakowi. Skąd wzięli się Dementorzy w Londynie, akurat na trasie dla biegaczy, którą ja podążałam? To nie było miejsce, które często odwiedzałam, właściwie wcale, to był mój pierwszy raz od dawna tam... Czy to znaczy, że zostali przysłani? Czy Ministerstwo Magii straciło kontrolę nad Dementorami? Czy opuścili Azkaban i przyłączyli się do Voldemorta, tak jak ten obiecał? Tak, to on, on musiał ich... Zaczęło się, wszystko zostało odwrócone do góry nogami. Dementorzy przybyli tu na jego polecenie, obiecał mi, że zginę i ojciec to zobaczy.
Wstałam z łóżka i oderwałam kawałek pergaminu, podzieliłam go na mniejsze i napisałam:

Właśnie zaatakowali mnie Dementorzy i mogę być wylana z Hogwartu.
To do Pansy i Harry'ego.

Do ojca zaś napisałam kilka słów wyjaśnienia.
Tato to nie jego wina, pokłóciłam się z nim, wyszłam na spacer i wtedy to się stało, teraz z nim zerwałam. Czy wyjazd do Rona nadal aktualny?

Zaadresowałam kartki. W głowie mi dudniło, mój umysł był zbyt zajęty, bym mogła się uspokoić.

— Chodź tu Melody — powiedziałam, siląc się na łagodny ton i podnosząc małe zwitki pergaminu oraz skórzany rzemyk. Przywiązałam je do jej łuskowatej nogi. — Zabierz je prosto do taty, Harry'ego i Pansy. Nie wracaj tu bez dobrych, długich, konkretnych odpowiedzi. Zrozumiałaś?

Sówka zahukała.

— No to leć, powodzenia — powiedziałam.

Wystartowała natychmiast. W chwili, gdy zniknęła, wyszłam do kuchni, nie zamykając ani okna, ani drzwi w razie, gdyby jeszcze jakaś sowa miała przynieść kolejne wieści. Wiedziałam, że teraz, jeśli nie uda mi się jej wybronić na przesłuchaniu, wszystko się zmieni, nie będę już czarownicą, wywalą mnie z sabatu, więc uznałam, że dobrze zrobiłam, kończąc związek z Samem. Ślepo gapiłam się w pustkę, za oknem wzdrygając się z lęku na myśl o przesłuchaniu w Ministerstwie. Co się stanie, jeśli mnie skażą? Jeśli wydalą ze szkoły i złamią na pół różdżkę? Co wtedy zrobię? Jak zamieszkam z ojcem czy on usunie mi wspomnienia i ukryje przede mną istnienie magii? Może odsunie mnie od siebie, nie zniosę zawodu w jego oczach. Może ojciec każe mi zabrać część gotówki z Banku Gringotta, wymienić na mugolskie pieniądze i każe zapomnieć o sobie i zamieszkać w Londynie w mieszkaniu, z dala od niego, Harry'ego i reszty? Może dopiero wtedy wymaże mi wspomnienia? Jak inaczej mogłabym o tym zapomnieć, teraz gdy poznałam inny świat, świat, do którego naprawdę należałam. Chciałabym teraz zapomnieć o wszystkim, uznając to tylko za sen. Czy ja lub ojciec będziemy mogli w ogóle o tym zadecydować, co ze mną dalej, czy może raczej ktoś inny za nas zdecyduje, gdzie mam pójść? Czy złamanie Międzynarodowego Statutu Tajności było wystarczająco poważnym wykroczeniem, bym wylądowała w celi w Azkabanie? I kiedy tylko pojawiła się ta myśl, wstałam z krzesła i znów zaczęłam chodzić, w końcu nie wytrzymałam, musiałam porozmawiać z Samuelem. Zapukałam niepewnie do sypialni Sama.

— Wejdź.

Uchyliłam drzwi.

— Możemy pogadać w kuchni? Muszę Ci jednak coś powiedzieć.

— Jasne.

Sam poszedł za mną i gdy usiedliśmy za stołem, opowiedziałam co się stało o Dementorach i listach.

— Właśnie dlatego powinienem iść z Tobą. Och Dumbledore mnie zabije, a jeśli nie on to Twój ojciec. — pokiwał głową ze zrezygnowaniem.

— Nikt Ci nic nie zrobi, dowiedzą się, że nie miałeś jak mi pomóc. Nie mogłeś wiedzieć, gdzie jestem.

— Nie chodzi o to. Nie dopilnowałem Cię, nie uchroniłem. Wyszedłem zaraz za Tobą, ale nigdzie Cię nie widziałem, bez sensu było się kręcić po okolicy, nie zabrałaś kluczy, więc gdybym Cię nie znalazł, a wróciłabyś wcześniej, musiałabyś czekać na korytarzu.

— Właśnie, lepiej, że dopadli mnie tam niż tu, tu za wielu ludzi... nie chcę myśleć, co mogłoby się stać.

Sam pokręcił głową.

— Tu nic Ci nie grozi.

— Powiedz mi co to za tajemnice, proszę, sam widzisz, że coś się dzieje. Muszę wiedzieć.

— Dobrze, zacznę od końca. Po tym ataku dyrektor musiał zadziałać tak szybko, jak to możliwe. Ministerstwo ma swoje sposoby wykrywania użycia magii przez nieletnich czarodziejów. Tylko jego interwencja zapobiegła wizycie pracowników Ministerstwa, gdyby nie to pewnie już by tu byli.

— Ale ja tylko pozbywałam się Dementorów, musiałam użyć magii... Powinni się chyba bardziej martwić tym, co robili Dementorzy, latając sobie po centrum Londynu, nieprawdaż?

— Jasne, ale obawiam się, że...

Nagle rozległ się głośny trzask i ojciec zmaterializował się dokładnie przed nami.

— Tata?

— Kekasmai — objął mnie pospiesznie, spoglądając surowo na Sama, spiął się, a ja to wyczułam.

— Tato, tak jak pisałam, to nie jego wina. Wściekłam się, że wszyscy coś ukrywają, nie mam z nikim kontaktu, nawet Prorok Codzienny do mnie nie docierał i zrobiłam awanturę. Wybiegłam z domu a Sam za mną, ale byłam już w parku, nie mógł mnie znaleźć, nawet gdyby chciał, znam tu każdy kąt, wiem jak się ulotnić z pola widzenia.

— To było bardzo nieprzemyślane kochanie.

— Wiem, przepraszam was oboje.

— My jeszcze pogadamy Sam, teraz zostaw mnie z córką.

— Oczywiście.

Ślizgonka z wyboru 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz