42. Sumy i MY.

15 3 0
                                    

Rozdział może zawierać sceny uważane przez niektórych za niedogodne, erotyczne, sugerujące przymuszanie się do czynności seksualnych. Czytaj ostrożnie.

 Poranek powitał mnie bólem brzucha, gdy weszłam do łazienki, zrozumiałam powód bólu, wzięłam prysznic, ubrałam się i wyszłam bardzo zadowolona z łazienki.


— O jaka szczęśliwa! — odezwała się Pansy.

— Tak. Jeszcze nigdy tak się nie cieszyłam, że mam okres, więc przynajmniej kilka najbliższych dni nie muszę się martwić, że jeśli Draco zechce się posunąć dalej, będę musiała coś zmyślać.

— Och... o tym nie pomyślałam...

— Właśnie, a to mnie najbardziej stresuje, wiesz, on pewnie wie, że ja i Sam... no i możliwe, że uzna, że mi tego brakuje i będzie chciał... wiesz, zrobić to ze mną, ale ja nie jestem na to gotowa, by móc z nim... nie wiem, czy będę, przytulanie, głaskanie, całusy okej, ale seks... nie wiem, nie sądzę, bym się zdecydowała.

— No ja i Blaise nadal czekamy, ale wiem już, że w te wakacje się to stanie, taki jest plan. Wyjeżdżamy na kilka dni razem, jego rodzina ma domek w Quine's Hill na wyspie Man. Tam zamieszkamy na tydzień i pewnie wtedy.

— Świetnie, to trzymam kciuki chyba nie?

— No, mam nadzieję, że nie zrobię z siebie idiotki i nie stchórzę w ostatniej chwili...

— Spokojnie, powiem Ci, że seks, to super sprawa, ale jeśli oboje tego chcecie i jesteście pewni, nie ma co próbować na siłę, wtedy nic z tego nie wyjdzie. Jesteście od dawna razem, znacie się i kochacie, więc pewnie będzie bajecznie.

— Dzięki Ce. Mam nadzieje, że tak będzie.

— Ron stwierdził, że chyba postradał zmysły — powiedział Harry do mnie, gdy opowiadał mi o tym, jak streścili mu z Hermioną spotkanie z Hagridem. — No coś w tym jest, ale to nasz przyjaciel, musimy pomóc — powiedział mi z poirytowaniem, gdy przerzuciłam stronę Transmutacji dla Średniozaawansowanych, przyglądając się niedbale serii rysunków pokazujących przemianę sowy w parę operowych lornetek.

— Tak, zaczynam myśleć, że faktycznie tak jest. Ale niestety, zmusił mnie do obietnicy no i...

— Wiem, też tam byłem, damy radę, chociaż łatwo nie będzie — oświadczył smutno Harry — Hagrid poza tym jeszcze nie wyleciał, nie? Wytrwał tyle, może wytrwa do końca semestru i w ogóle nie będziemy musieli zbliżać się do Grawpa.

— Też mam taką cichą nadzieję — powiedziałam zamykając książkę.

Zamkowe błonia lśniły w słońcu jak świeżo pomalowane. Bezchmurne niebo uśmiechało się do siebie w delikatnie migoczącym jeziorze. Aksamitnie zielone trawniki kołysały się od czasu do czasu na lekkim wietrze. Nadszedł czerwiec, pierwszy czerwca, ale dla piątoklasistów oznaczało to tylko jedno: w końcu nadeszły SUM-y.
Nauczyciele nie zadawali nam już prac domowych. Lekcje przeznaczane były na powtarzanie tych tematów, które zdaniem nauczycieli mogły się pojawić na egzaminach. Doniosła, gorączkowa atmosfera wypchnęła niemal wszystko poza SUM-ami z mojego umysłu, chociaż od czasu do czasu zastanawiałam się podczas zajęć, jakie kolejne wymówki serwować Draco. Okres ostatnim razem zadziałał, ale ostatniego dnia, pierwsze 4 wieczory tylko się tuliliśmy i całowaliśmy, później piątej nocy Draco zaproponował kolejny krok, delikatnie wsuwając mi swoją dłoń pod bluzkę, ale od razu wypaliłam, pewnie nawet zbyt gwałtownie, że jestem niedysponowana, więc zrozumiał i nie narzucał się, mimo że nadal chętnie mnie całował i przytulał. Był czuły i troskliwy, na korytarzach raz czy dwa odezwał się do mnie oschle, ale raczej mnie starannie unikał. Teraz gdy SUM-y były już tak blisko, wymawiałam się od spotkań nauką, chociaż Draco wciąż powtarzał mi, że jeśli ktoś ma zebrać same „Z"etki to będę to ja i pewnie Granger.
Snape odpuścił mi zajęcia z Legilimencji, gdy jego napór nie poruszył ani odrobinę mojej tarczy, a mur stał i jedynie z oddali czułam jak napiera, a ja wdarłam się w jego wspomnienia z pierwszego roku nauki uczniów w Hogwarcie, kiedy zaczynał uczyć. Harry miał mniej szczęścia, nadal musiał uczęszczać na spotkania, ale jego postępy nie były wielkie.

Wszyscy piątoklasiści zachowywali się dość dziwnie w miarę jak zbliżały się SUMy. Ernie Macmillan nabrał irytującego przyzwyczajenia wypytywania ludzi o ich powtórkowe zwyczaje.

— Jak myślicie, ile godzin dziennie spędzacie przy tym? — spytał Harry'ego i mnie z maniakalnym błyskiem w oku, kiedy ustawiliśmy się w ogonku przed lekcją Zielarstwa.

— Nie wiem — odparł Harry. — Parę.

— Więcej czy mniej niż osiem?

— Myślę, że mniej — oznajmił lekko zaniepokojony Harry.

— Emmm jakieś sześć co najmniej — jęknęłam obolała, bo tej nocy spałam źle i krótko.

— Ja siedzę po osiem — oświadczył Ernie wypinając pierś. — Osiem albo dziewięć. Siadam na godzinę codziennie przed śniadaniem. Osiem to moja średnia. Jak jest dobry dzień w weekend, to siedzę nawet dziesięć. W poniedziałek wyszło dziewięć i pół. We wtorek już nie tak dobrze — tylko siedem i kwadrans. Dalej w środę...

Oboje z Harrym i pozostałymi byliśmy bardzo wdzięczni, że w tym momencie profesor Sprout wprowadziła nas do szklarni numer trzy, zmuszając Erniego do porzucenia swego opowiadania.
W międzyczasie Draco znalazł inny sposób na wywoływanie paniki.

— Jasne, że nie chodzi o to, co wiesz — słyszałam jak na kilka dni przed rozpoczęciem egzaminów mówił głośno do Crabba i Goyla pod klasą eliksirów — Chodzi o to, kogo znasz. Bo wiecie, mój ojciec od lat jest w przyjacielskich stosunkach z szefową Czarodziejskiej Komisji Egzaminacyjnej... ze starą Gryzeldą Marchbanks... Bywała u nas na kolacji i w takie tam...

Ślizgonka z wyboru 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz