30. Gwiazdka na oddziale zamkniętym.

25 5 0
                                    

Zastanawiałam się, gdy wsiadaliśmy do wagonu metra, zabierającego nas z powrotem ze szpitala, czy to dlatego Dumbledore unikał wzroku Harry'ego? Czy spodziewał się może ujrzeć spoglądającego z nich Voldemorta, obawiając się być może, że jasna zieleń jego oczu może się nagle zmienić w szkarłat z kocimi szparkami zamiast źrenic? Pociąg kołysząc się, wjechał w ciemny tunel. Nikt nic nie mówił na temat tego co podsłuchali, ale Harry co zrozumiałe był nieswój, zamyślony i pochmurny, zdenerwowany.

— Harry, kochanie, nic ci nie jest? — wyszeptała pani Weasley pochylając się nad Ginny, by odezwać się do niego, kiedy pociąg turkocząc, mknął przez ciemny tunel. — Nie wyglądasz najlepiej. Mdli cię?

Siedziałam obok niego, rozumiałam, że nie ma ochoty na rozmowę.
Wszyscy obserwowali go, gdy potrząsnął gwałtownie głową i wlepił wzrok w ogłoszenie o ubezpieczeniach nieruchomości.

— Harry, Kochanie, jesteś pewien, że nic ci nie jest? — spytała jeszcze raz pani Weasley zaniepokojonym głosem, gdy przechodziliśmy koło zaniedbanego trawnika pośrodku Grimmauld Place — Wyglądasz coraz bardziej blado... na pewno spałeś dziś rano? Idź zaraz na górę do łóżka i pośpij sobie przez kilka godzin przed kolacją, dobrze?

Harry przytaknął. Gdy tylko mama Rona otworzyła frontowe drzwi, Harry pospieszył natychmiast koło przypominającego trollową nogę wieszaka na parasole i wspiął się po schodach na górę do sypialni, którą dzielił z Ronem.
Spojrzałam za nim, wiedziałam, że to jeszcze nie ten moment, muszę dać mu chwilę dla siebie. Poszłam więc z pozostałymi do kuchni.

Ojciec właśnie wygonił Stworka, który narzekał pod nosem na ponowne pojawienie się wszystkich.

— Tato? Możemy porozmawiać?

— Oczywiście, chodźmy.

Poszliśmy schodami na drugie piętro, tata zabrał mnie do swojej sypialni, przy łóżku stało nieco podniszczone zdjęcie mojej matki, która obejmowała go, uśmiechała się i co jakiś czas całowała go w policzek. Usiedliśmy przy stoliku, na którym walały się różne notatki i stare wydania Proroka Codziennego.

— Tato, chciałam spytać o święta. Spędzimy je tutaj, ale czy Samuel i Sophie mogą tu dołączyć?

— To kwatera zakonu i od Dumbledore'a zależy, komu poda lokalizację, a wiadomo, im mniej osób ją zna, tym lepiej.

— Tak, wiem, ale... no Sophie i sabat są po naszej stronie. Myślisz, że dyrektor poda jej adres?

— Nie wiem, nie mogę Ci tego obiecać, ale Samuel może tu przybyć w każdej chwili.

— Tylko ja nie mam jak mu dać znać, że tu jestem, nie mogę się z nim skontaktować z domu.

— Zaklęcia ochronne... — westchnął.

— Zgadza się.

— Myślę, że Dumbledore przekaże mu tę informację, nie martw się.

Pokiwałam głową i dodałam:

— To będą nasze pierwsze wspólne święta, cieszę się z tego.

— Pierwsze, jakie możesz pamiętać, ale tak, ja też się cieszę. Twoja mama uwielbiała święta, dom był przepełniony ozdobami. Wiesz, za każdym razem podziwiam Twoją siłę i wdzięk. Wszystko to z pewnością pochodzi od twojej matki.

— Chciałabym, żeby tu była, fizycznie.

— Ja także, nawet bardziej niż sądzisz. Chodź tu. — wyciągnął ramiona do uścisku.

Uśmiechnęłam się i objęłam ojca.

— Pójdziemy do reszty? — spytałam, gdy przyuważyłam, że tata znów oddawał się wspomnieniom i jego oczy nieco zaszły łzami.

— Tak, chodźmy.

Wyszłam za tatą, ale uznałam, że zobaczę co u Harry'ego, jeśli śpi, to wyjdę po cichu, ale wątpiłam, żeby tak było.
Gdy weszłam do pokoju, Harry chodził w tę i z powrotem mijając dwa łóżka i pustą ramę obrazu Phineasa Nigellusa. Uśmiechnął się lekko, widząc mnie.

— Wiedziałaś, że nie zasnę.

— Tak czułam.

— Zastanawiam się, jak to możliwe, że stałem się wężem? Że oboje nim byliśmy.

— Nie mam pojęcia...

— To jest szaleństwo — powiedział po chwili — jeśli Voldemort może mnie opętać, to właśnie teraz daję mu przejrzysty obraz siedziby Zakonu Feniksa. Będzie wiedział, kto należy do Zakonu i gdzie przebywa Syriusz... i słyszałem mnóstwo rzeczy, których nie powinienem był słyszeć, wszystko, co Syriusz powiedział mi pierwszej nocy, kiedy tu przybyłem... Powinienem natychmiast opuścić Grimmauld Place. Spędzić Święta w Hogwarcie, z dala od was, co sprawi, że przynajmniej na czas ferii będziecie bezpieczni...

— Hej, hej! Spokojnie, to niemożliwe. To nie może być tak. Gdyby tak było, to dyrektor by nas tu nie odesłał. Oni sądzą, że on Cię opętał, ale przecież zrozumieliby, że gdyby to faktycznie się stało, to Voldemort wiedziałby, gdzie jesteśmy. A Twój powrót nic nie da, to nie pomoże, w Hogwarcie nadal jest mnóstwo ludzi, których można zaatakować i zranić. Gdybyś był opętany, to byłbyś zagrożeniem wszędzie i dla każdego, nawet dla mugoli. Przypuśćmy — powiedziałam, gdy Harry usiadł i zaczął się nad tym zastanawiać — że jesteś opętany, ale to nie musi znaczyć, że on wie dokładnie to, co Ty. Harry, ich przypuszczenia to jedno a jak to działa to drugie.

— Może masz rację.

— Mam. No a poza tym, czy Gryfoni nie są odważni? Ucieczka to nie wyjście z sytuacji.

Odezwał się złośliwy głos:

Ślizgonka z wyboru 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz