36. Centaur i Kapuś.

20 4 0
                                    

— Teraz żałujesz, założę się, że zrezygnowałaś z wróżbiarstwa, prawda Cassie? — zapytała Pansy, uśmiechając się nieco złośliwie.

Była pora śniadania, dwa dni po zwolnieniu profesor Trelawney. Pansy podkręcała sobie rzęsy za pomocą różdżki i sprawdzała efekt, przeglądając się w tylnej stronie łyżki. Tego ranka mieli mieć pierwszą lekcję z Firenzo.

— Nie bardzo — powiedziałam, obojętnie czytając właśnie Proroka Codziennego. — Nigdy tak naprawdę nie przepadałam za końmi. Przewróciłam stronę i przejrzałam szpalty.

— On nie jest koniem, jest centaurem! — oznajmiła wstrząśnięta Pansy — Cudownym centaurem... — westchnęła.

— W każdym razie Ty masz chłopaka a Firenzo, nadal ma cztery nogi — stwierdziłam, wzruszając ramionami.

— Tak to prawda, ale i tak jest śliczny te niebieskie oczy...

Pansy rozpływała się nad wyglądem Firenzo, a ja wspominałam cudowne oczy swojego narzeczonego, których nie widziałam od dawna i który nadal milczał. Podjęłam decyzję, dziś spróbuje dobić się do Sophie.

— ... i to nic, że ma zad zamiast tyłka i tak jest super.— skończyła.

— Skoro tak uważasz — odpowiedziałam obojętnie.

— Już nie świruj, bo Ce, pomyśli, że serio na niego lecisz i będzie w kłopotliwej sytuacji, przyjaźniąc się z nami — zaśmiał się Blaise.

— Ce wie, że żartuje, prawda? Wie, że to, że on jest ładny, nie znaczy niczego więcej i że ja kocham Ciebie. Co nie Ce?

— Tak, wiem, znam Twoje wszystkie chwilowe obiekty westchnień.

Blaise zaśmiał się ruszując to kaszlem.

— Przepraszam, że niby kto?

— Lockhart, Krum i teraz on, Firenzo.

— Okej, nie było tematu — powiedziała, udając zmieszanie Pansy, a wszyscy troje zaśmialiśmy się i Pansy w końcu dołączyła do nas.

— Mam przeczucie, że Umbridge dopiero zaczyna być okropna — stwierdziłam ponuro, gdy kończyliśmy śniadanie.

— Niemożliwe — odezwał się Henry, który dłubał właśnie widelcem w stos jajek na bekonie spoczywającym na jego talerzu — Nie jest w stanie być jeszcze gorsza, niż jest teraz.

— Zapamiętaj moje słowa, będzie się chciała zemścić na Dumbledorze za wyznaczenie nowego nauczyciela bez konsultacji z nią — powiedziałam, zamykając gazetę — Szczególnie następnego półczłowieka. Widziałeś wyraz jej twarzy, kiedy zobaczyła Firenzo?

Henry pokiwał głową.

Po śniadaniu poszłam na swoje zajęcia z Mugoloznastwa, Henry na transmutację, Pansy na wróżbiarstwo a Zabini na Numerologie.
Uwielbiałam Mugoloznastwo i profesor Charity Burbage była to miła, ciepła czarownica, którą fascynowali mugole i z tego, co zdążyłam poznać pana Weasleya, byłam przekonana, że gdyby się spotkali, mieliby masę tematów do rozmów. Studiowanie świata mugoli z czarodziejskiego punktu widzenia było równie ciekawe co zabawne, zwłaszcza gdy uczyliśmy się, do czego służy mugolom telefon, kim jest listonosz, albo do czego służy odtwarzacz CD. Nie raz łapałam się na tym, że albo przysypiałam przy nudnym tłumaczeniu jak dla dzieci lub o mało co nie parsknęłam śmiechem na jeden z absurdów, który dla mugoli oczywisty teraz z tego magicznego punktu widzenia faktycznie był śmieszny. Dziś jednak omawialiśmy działanie wyjątkowo nudne, bo czajnika elektrycznego więc spędziłam godzinę na czytaniu następnego tematu na eliksiry.
Zaraz po lekcji wyszłam z klasy z podręcznikiem w ręku, zeszłam po schodach i kierowałam się korytarzem na parterze, obierając dłuższą, mniej uczęszczaną drogę do lochów. Kiedy przechodziłam zaczytana, powtarzając recepturę, wpadłam na kogoś duużo większego i ciepłego oraz dobrze zbudowanego, nie zdążyłam spojrzeć kto to ale poczułam jego ręce na sobie, które w mocnym uchwycie uchroniły mnie przed upadkiem.

— Jejku, bardzo przepraszam i dziękuję, nie widziałam Cię — podniosłam książkę i wzrok — ojej to Pan... przepraszam bardzo.

Firenzo spojrzał na mnie swoimi oczami, których kolor był jeszcze bardziej niesamowity niż oczy Samuela, na myśl o nim poczułam ucisk w żołądku.

— Intuistka. — stwierdził.

— Tak sir.

— Miło mi Cię poznać, pozwolisz na chwilę — wskazał dłonią na salę nieco za nami.

— Oczywiście.

Weszliśmy do sali, w której podłoga pokryta była mięciutkim mchem, z którego wyrastały drzewa. Ich pokryte liśćmi gałęzie rozciągały się pod sufit i do okien tak, że salę wypełniały skośne promienie delikatnego, cętkowanego zielonkawego światła.

— Nazywasz się Cassandra Black? — odezwał się Firenzo.

— Tak sir — odpowiedziałam, patrząc na centaura, który bez mrugnięcia przyglądał mi się swoimi zdumiewająco niebieskimi oczami, ale nie uśmiechał się.

— Dyrektor wspominał mi o Tobie, chciał, bym porozmawiał z Tobą w wolnej chwili, cóż teraz to nie najlepszy moment, ale myślę, że znajdziesz na niego czas dziś po kolacji.

— Oczywiście z przyjemnością.

— Do zobaczenia więc po kolacji — odparł centaur, pochylając swoją jasnowłosą głowę w lekkim ukłonie.

— Do zobaczenia sir.

Wyszłam z klasy a Firenzo chwilę po mnie, byłam niesamowicie ciekawa, dlaczego dyrektorowi zależało, bym z nim porozmawiała. Nie mogłam się skupić na niczym innym przez całą drogę na eliksiry.

Kiedy po kolacji drzwi zostały zamknięte, Firenzo zaprosił mnie, bym usiadła gdzie mi wygodnie, spoczęłam więc pod drzewem, Firenzo przeciągnął ręką po sali.

— Profesor Dumbledore uprzejmie przygotował dla mnie i uczniów tę salę tak by naśladowała moje naturalne środowisko. Wolałbym uczyć w Zakazanym Lesie, który był, do poniedziałku, moim domem... ale nie jest to już możliwe. Zacznijmy więc — powiedział Firenzo. Machnął swym długim, kremowozłotym ogonem, uniósł ręce w kierunku ku liściastemu sklepieniu nad głową, po czym opuścił je powoli i kiedy to zrobił, światło w sali przygasło. Wyglądało teraz, jakbyśmy siedzieli na zewnątrz, na leśnej polanie także o zmroku, a na suficie pojawiły się gwiazdy.

— O rany... — westchnęłam cicho.

— Połóż się na plecach na podłodze — powiedział Firenzo spokojnym głosem — i obserwuj niebiosa. Dla tych, którzy potrafią patrzeć jak Ty, jest tam zapisany los naszych gatunków.

Wyciągnęłam się na plecach i wbiłam wzrok w sufit. Migocząca czerwona gwiazda mrugała do mnie z góry.

— Centaury od wieków wyjaśniają tajemnice ruchu gwiazd. Nasze odkrycia uczą nas, że przyszłość można dojrzeć na niebie ponad nami... większość ludzi jest zaślepiona i skrępowana przez ograniczenia waszego gatunku. Ja, jednakże jestem tu po to, by objaśnić Ci część mądrości centaurów, która jest bezosobowa i bezstronna. Obserwujemy niebo, wyglądając wielkich przypływów zła lub zmian, które czasem są tam zaznaczone. Czasem upewnienie się co widzimy, może zająć dziesięć lat.

Firenzo wskazał na czerwoną gwiazdę dokładnie nade mną.

— W minionej dekadzie znaki wskazywały, że społeczność czarodziejów żyje w czasie, który jest niczym innym jak krótkim okresem spokoju pomiędzy dwoma wojnami. Mars, zwiastun bitwy, świeci jasno ponad nami, sugerując, że walka musi wkrótce wybuchnąć na nowo. Jak szybko, centaury mogą próbować przewidzieć z palenia pewnych ziół i liści, z obserwowania dymu i płomienia... Ty jako intuistka widzisz przyszłość najbliższą Tobie i Twojemu gatunkowi, zwłaszcza tym najbliższym. Wiesz, że wojna zbliża się, jest nieunikniona i ja to wiem.

Rozpalił ogień i wrzucił w niego garść suszonych ziół.

— Wspólnie możemy poszerzyć Twoje zdolności poznawcze, być może uda Ci się wypatrzeć kształty i symbole w wijącym się dymie.

Spoglądałam na dym wijący się nade mną.

— Cóż, nie sądzę, bym coś widziała, jedynie...

— Mów, to nic, jeśli się pomylisz, centaurom długie lata zabrało dojście do wprawy, a ludziom praktycznie nigdy się to nie udaje. Co więcej, pokładanie zbyt wielkiej wiary w te sprawy, tak czy siak jest głupotą, bo nawet centaury czasem odczytują je źle.

— Widzę, węża, i cyfry 5,1,2,8,9...

— Co jeszcze?

— 9 ? Nie, przepraszam... to chyba nie dla mnie...

Ślizgonka z wyboru 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz