26. Lew & Wąż.

33 3 0
                                    

Jako że pierwszy mecz Quidditcha w sezonie, Gryffindor przeciwko Slytherinowi, zbliżał się, spotkania AD zostały wstrzymane, bo Angelina nalegała na prawie codzienne treningi. Fakt, że Puchar Quidditcha nie był wręczany od tak dawna, zwiększył znacznie zainteresowanie i podekscytowanie wokół nadchodzącej gry. Krukoni i Puchoni żywo interesowali się występem, jako że oczywiście mieli przed sobą gry z obiema drużynami w nadchodzącym roku. Również opiekunowie domów, chociaż próbowali ukryć to, udając skromne zainteresowanie sportową rywalizacją, zdecydowanie chcieli zobaczyć, jak ich strona wygrywa. Harry zdał sobie sprawę, jak bardzo profesor McGonagall zależało na pokonaniu Slytherinu, kiedy powstrzymała się od zadania im pracy domowej w tygodniu przed meczem.

— Myślę, że macie dość zajęć na głowie w tej chwili — powiedziała wyniośle. Nikt nie wierzył zupełnie własnym uszom, dopóki nie spojrzała na Harry'ego i Rona.

Snape był w niemniej oczywisty sposób stronniczy. Zarezerwował boisko do Quidditcha na treningi Slytherinu tak często, że Gryfoni mieli trudności z dostaniem się na nie, by pograć. Był również głuchy na wiele doniesień dotyczących Ślizgońskich prób zaczarowywania graczy Gryffindoru na korytarzach. Kiedy Alicja Spinnet pojawiła się w skrzydle szpitalnym z brwiami rosnącymi tak szybko i gęsto, że zasłoniły jej widok i zatamowały usta, Snape obstawał przy tym, że musiała próbować rzucić na siebie Urok Pogrubiania Włosów i nie chciał słuchać czternastu naocznych świadków, którzy nalegali, iż widzieli obrońcę Slytherinu, Milesa Bletchleya, jak rzuca na nią od tyłu czar, w czasie gdy pracowała w bibliotece.
Nie obierałam stron, mimo że wszyscy koniecznie chcieli, bym opowiedziała się po jednej z nich. Oba domy bardzo ostro docinały sobie przy każdej możliwej okazji i napięcie między nimi było wyczuwalne dla każdego. Henry i ja musieliśmy często korzystać z zaklęcia odcinającego się, gdyż dostawaliśmy od tego potwornych migren. Często spędzałam z nim czas, świetnie się dogadywaliśmy a to poniosło za sobą konsekwencje, zaczęły się nowe plotki, jednak oboje śmialiśmy się z nich i zupełnie nic nie robiliśmy, by wyprowadzić z błędu kogokolwiek, kto szeptał za naszymi plecami.

Nastał drugi tydzień listopada, zimny jak zmrożone żelazo, z ciężkimi mrozami każdego ranka i lodowatymi podmuchami, które gryzły odkryte ręce i twarze. W opadającej mgle i chłodzie wiatru, było czuć objęcia nadchodzącej zimy. Niebo i sufit Wielkiej Sali zmieniły się niebawem w bladą, perlistą szarość, góry wokół Hogwartu pokryły się śniegiem, a temperatura w zamku opadła tak nisko, że na korytarzach, w przerwach między lekcjami, wielu studentów nosiło swoje grube ochronne rękawice ze smoczej skóry.
Ranek w dniu meczu okazała się być słonecznym lecz zimnym. Kiedy obudziłam się, zerknęłam na łóżko Pansy i zobaczyłam, że ta nadal śpi. Wyszłam więc po cichu z łóżka, zabrałam z szafy ciepłe ubranie i poszłam do łazienki. Gdy weszłam pod prysznic, usłyszałam głos Sama.

Cassie, słyszysz mnie?

Tak Cassiuszu, na Merlina, tak się cieszę, że nareszcie Cię słyszę.

Ja także kochanie, wszystko w porządku? — spytał.

Tak, u mnie tak, właśnie jestem pod prysznicem.

Widzę. To nowa metoda komunikacji, Vi mi ją poleciła. Coś pomiędzy rozmowami a podróżą astralną, mniej męczące, ja widzę Ciebie i możemy rozmawiać, ale Ty nie widzisz mnie.

Och, rozumiem — zarumieniłam się.

Szkoda, że ja Cię nie mogę zobaczyć.

Mogę astralnie Ci się pokazać, jeśli chcesz.

Nie, wystarczy mi to, podróże są mocno wyczerpujące.

Jak chcesz, ale może i lepiej, że mnie nie widzisz.

A to dlaczego?

Uch... teraz gdy Cię widzę, nie mogę się powstrzymać, by nie pożerać Cię wzrokiem.

(zaśmiałam się cicho).

Jesteś piękna, idealna.

Nie. Do ideału mi daleko. (puściłam w końcu wodę i zaczęłam się myć) Opowiadaj co u Ciebie, jak tam praca, nie wiem, są jakieś postępy czy coś? Nie wspominałeś, nad czym pracujesz.

Nie wspominałem, ale postępy są, już niewiele mi zostało, sądzę, że jest realna szansa, że pewne podjęcie działań, zmieni bieg sytuacji i uda się uniknąć czegoś... ech... no po prostu czegoś, czego wolałbym uniknąć.

Rozumiem, ale to ma jakiś związek z nami? (pochyliłam się, by umyć nogi).

Cisza.

Cassiuszu?

Yyyy tak, wybacz, zamyśliłem się. Ma pewien związek, dotyczy Ciebie dlatego nie mogę nic zdradzać.

Czyli to nad moją sprawą tak pracowałeś?

Nie do końca... jest powiązana z...

Draco?

Yhy.

No ok, czyli coś masz zamiar zrobić, by nie stało się inne coś, co miałoby wpływ na nas i związane było z nim?

eee... no tak, dokładnie, ale myślę, że będzie ok, już wiem jak nieco zmienić, bez szkód dla nikogo tak by nie pociągało to za sobą konsekwencji. Tak sądzę przynajmniej.

Och nie lubię tych tajemnic i kluczenia. (zaczęłam myć włosy).

Wiem, ale pamiętasz, że nie możemy mówić o wszystkim.

Wiem, wiem...

Dużo masz dziś na głowie?

Średnio, dziś mecz my kontra Gryfoni, więc tak czy inaczej, ktoś przegra i nie będę usatysfakcjonowana żadnym wynikiem.

Tak, rozumiem.

— Ce gotowa?

— Trzy minutki Henry!

Kto to?

Ou, przyjaciel, Henry, brat Tiry.

Aa... tak wspominałaś coś... to on jest u Ciebie w sypialni?

No tak, często wpada, z resztą mieszkam znów z Pansy, a ona teraz tak często chce być sama z Blaisem, że siłą rzeczy spędzam z Henrym czas w jego sypialni, jako ineta także ma własny pokój, tylko dla siebie więc dotrzymuje mi towarzystwa.

Miło, a on jest młodszy chyba nie?

Tak, dwa lata, ale świetnie się dogadujemy, i to bez słów jak teraz my. (wyszłam spod prysznica i osuszyłam się zaklęciem, po czym magicznie osuszyłam włosy i zaczęłam się ubierać)

Rozumiem.

Jest tyle spraw, jakie chciałabym przegadać, ale może innego dnia?

— Ce spóźnimy się na śniadanie!

— Sekundka, rozmawiam!

Ce?

No tak, taki skrót od imienia, Henry mi wymyślił całkiem mi się podoba.

Jasne. Dobrze Cassie, to odezwij się, jak będziesz miała chwilę i porozmawiamy, to dla nas bezpieczna forma, więc wszystko możesz mi powiedzieć.

Wiem, odezwę się na dniach.

Kocham Cię Penny.

Wiem, ja Ciebie też, pa.

— No, gotowa już jestem, po co te nerwy, rozmawiałam z Samem.

— Aj, wybacz, dopiero jak powiedziałaś, że rozmawiasz, to się domyśliłem.

— Okej, nic się nie stało, chodźmy, a Pansy gdzie?

— Obściskuje się z Blaise'em na korytarzu.

— Aaaa, czyli standard.

— Tak.

Zaśmialiśmy się.
Wielka Sala wypełniała się szybko, kiedy przybyliśmy, rozmowy były głośniejsze, a ogólny nastrój bardziej tryskający energią niż zwykle. Kiedy przechodziliśmy obok stołu Gryffindoru ja i moja paczka życzyliśmy udanej gry przyjaciołom, a oni podziękowali i tego samego życzyli naszej drużynie, szmery nachodzące od stołu węża nasiliły się.

— Myślę, że bez względu kto wygra i tak się nie pokłócimy co nie? — spytał Henry.

— Spokojnie — zapewnił go Harry — nasza AD trzyma się razem, ale nasza siódemka zwłaszcza — spojrzał na mnie, Pansy Blaise'a i Henry'ego oraz, Rona i Hermionę.

— Też tak uważam, to ważny mecz, ale są sprawy ważniejsze niż on — dodałam.

Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
Przy stole Slytherinu, wszyscy ubrani byli w barwy swojego domu. Ja także ubrałam się w barwy domu Salazara, ale na ręku miałam gumkę do włosów, w barwach domu Gryfonów co nie szczególnie dziwiło pozostałych.
Gdy zauważyłam Lunę, której udało jej się zdobyć kapelusz w kształcie naturalnej wielkości lwiej głowy, zaśmiałam się lekko, starając się nie patrzeć w jej kierunku, mimo że wielu ludzi gapiło się na nią, a kilkoro otwarcie śmiało się i wytykało palcami.

— Miły gest — powiedział Henry, trzymając się za brzuch ze śmiechu.

Lekko walnęłam go dłonią w nogę pod stołem. Miałam coś odpowiedzieć, gdy kapelusz dziewczyny otworzył szeroko paszczę i wydał z siebie niesamowicie realistyczny ryk, który sprawił, że wszyscy w sąsiedztwie podskoczyli na swoich miejscach.

— Gest miły — powiedziałam, gdy nieco doszłam do siebie — ale mocno przesadzony, nie mogła przypiąć rozetki czy cokolwiek?

— Widocznie taka jest, oryginalna i pozytywnie zakręcona.

— Oj tak, raczej tak.

Po śniadaniu wyszliśmy z Sali Wejściowej w dół po kamiennych stopniach na zewnątrz, na lodowate powietrze. Szłam z Henrym, a Pansy jak zwykle uwiesiła się Blaise'a.
Zmrożona trawa chrzęściła pod naszymi stopami, kiedy spieszyliśmy w dół pochyłą łąką w kierunku stadionu. Nie było w ogóle wiatru, a niebo miało perłowo biały kolor, co oznaczało, że widoczność będzie dobra, bez słonecznego światła bijącego prosto w oczy. Byłam zła, że nie zabrałam rękawiczek od Zgredka, ale te, mimo że uprane i bez najmniejszego śladu krwi nadal kojarzyły mi się tylko z tym, co niemiłe i bolesne.

— Zimno — zaszczękał zębami Henry.

— Tak, na szczęście ubrałam się ciepło, ale mam w torbie koce, nakryjemy się jak coś.

— Fajnie, zapomniałaś chyba tylko o rękawiczkach, a masz takie fajne w węże.

— Ta, ale już ich nie noszę.

— Coś z nimi nie tak?

— Nie, po prostu, nie przyjemnie mi się kojarzą.

Szlaban?

Skąd... a no racja. Tak, szlaban, mimo że już czyste nadal czuję jak by były w krwi.

Rozumiem.

Henry chwycił mnie za zimną lewą dłoń, miał przyjemnie ciepłą rękę, bo trzymał ją do tej pory w kieszeni. Nie protestowałam, ale wiedziałam, że plotki znów przybiorą na sile. Poczułam złość, nie moją czyjąś, ale nie rozglądałam się, nie musiałam, po chwili podszedł do nas Draco i dla mnie wszystko było jasne.

Henry, nie daj się mu sprowokować, proszę.

— Co tam Black, kręcisz z Wilsonem?

— Och, to od dawna nie jest Twój interes Malfoy.

— Czy ja wiem, jest młodszy, to nie stosowne, a pamiętaj, że jesteś prefektem, powinnaś być przykładem.

— Jak być palantem? Och Ty doskonale sobie z tym radzisz, więc ja zostanę tą rozsądną.

Kilka osób zaśmiało się cicho.

— Nie wiem, czy to rozsądne, Ślizgonka z barwami rywali, nisko upadłaś.

— Jeśli mowa o upadkach, uważaj dziś na meczu, szkoda by było miotły, gdybyś spadł, a ona się roztrzaskała, ostatnio coś Ci nie poszło na treningu.

Wiedziałam, że to był cios poniżej pasa. Draco faktycznie miał słabszy moment. Spojrzał na mnie zmieszany, zły i zdziwiony, po czym przyspieszył kroku.

— No, no! Zakapior.

— Daj spokój, zrobił się okropnie nieznośny, odkąd nie jesteśmy razem.

— Zauważyłem.

Ślizgonka z wyboru 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz